W domu grzesznika Zacheusza

Jeżeli więc ktoś [pozostaje] w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. (2 Kor 5, 17)

Papież Jan Paweł II w jednym ze swoich przemówień na Wielki Czwartek ukazuje to poprzez porównanie naszego sakramentalnego spotkania z Chrystusem w konfesjonale do ewangelicznej opowieści o zaskakującym spotkaniu Chrystusa z Zacheuszem (por. Łk 19, 1–10).

Jezus przybywa do Jerycha i przechodzi przez miasto otoczony wielkim tłumem. Zacheusz, przełożony celników z Jerycha, prawdopodobnie kierowany ciekawością, wspina się na sykomorę – być może podobnie jak my podchodzimy czasami w powierzchowny sposób do sakramentów.

Jak pisze papież Jan Paweł II:

"[Zacheusz] nie przypuszczał, iż ciekawość, która popchnęła go (…), była już owocem miłosierdzia, jakie go poprzedzało, pociągało i wkrótce miało go zmienić w głębi serca".

Jezus zbliżywszy się do drzewa, spogląda w górę na Zacheusza i woła go po imieniu, mówiąc: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19, 5).

„Dom tego grzesznika − tłumaczy papież Jan Paweł II − ma się stać miejscem objawienia, scenerią cudu miłosierdzia”. Jednak skoro miłosierdzie „realizuje się w stopniu, w jakim spotka się z odpowiedzią”, ten cud nie zdarzy się, jeśli Zacheusz nie uwolni swego serca z „egoizmu i niesprawiedliwości dopuszczającej się oszustwa”.

Przeniknięty spojrzeniem Chrystusa i oszołomiony tym, że został zawołany po imieniu w tak osobisty i przyjazny sposób, Zacheusz odpowiada natychmiast Chrystusowi: „Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany” (Łk 19, 6).

Jego serce zmienia się całkowicie; obiecuje dać połowę swego majątku biednym i wynagrodzić poczwórnie wszystkim tym, których skrzywdził, a Jezus odpowiada: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu” (Łk 19, 9).

Papież Jan Paweł II podkreśla:

"To właśnie dzieje się w każdym spotkaniu sakramentalnym. Nie możemy myśleć, że to grzesznik wysługuje sobie miłosierdzie przez swoją wędrówkę ku nawróceniu. Wręcz przeciwnie, to miłosierdzie kieruje go na drogę nawrócenia. Człowiek sam z siebie nie jest zdolny do niczego. Na nic też nie zasługuje. Spowiedź, zanim stanie się wędrówką człowieka ku Bogu, jest wpierw wejściem Boga do człowieczego domu".

Jakże bardzo żałuję, że nie zrozumiałem tego wiele lat temu! Spowiedź jest przybyciem Boga do mojego domu. On zna każdego z nas, tak jak znał Zacheusza. On widzi wszystko − wszystkie nasze grzechy, wszystkie nasze słabości, a nawet nasze najbardziej skryte myśli − lecz widzi także to piękne „jeszcze nie”, którego nawet my sami nie widzimy, owo „jeszcze nie” tego, kim jesteśmy, ale kim jeszcze się nie staliśmy. I ogarniając nas swym przejmującym, uzdrawiającym i obejmującym wszystko spojrzeniem miłości, On woła nas po imieniu i wprasza się do naszego domu.

My nie chodzimy do spowiedzi; jesteśmy wezwani do tego spotkania z Jezusem − Tym, którego kochamy, bo On pierwszy nas umiłował. Ufając tej miłości, wchodzimy w to sakramentalne spotkanie, wzywani po imieniu do przemiany naszych serc i naszego życia, i do stawania się tym, kim już jesteśmy w Bożym zamyśle.

*

Powyższy tekst (którego tytuł pochodzi od redakcji), jest fragmentem książki "7 tajemnic spowiedzi". Autor: Vinny Flynn. Wydawnictwo: Esprit, 2019 r.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama