I co takiego ciekawego jest w dziecku, że Jezus wiele razy posługuje się tym obrazem?
Temat pokoju pojawia się codziennie w liturgii i stale w Piśmie Świętym. „Łaska wam i pokój od Boga”, „Pokój wam”, „Przekażcie sobie znak pokoju”, „Pokój Mój daję wam” (J 14,27), „Szukaj pokoju i dąż do niego” (Ps 34,15), „Pozwól, o Panie, odejść swemu słudze w pokoju” (Łk 2,29), „O, jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój” (Iz 52,7).
Czym jest pokój dany przez Księcia Pokoju? Kiedy uczniowie Jezusa byli zaniepokojeni, Jezus postawił przed nimi dziecko i powiedział: „Jak się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego” (Mt 18,3), kiedy się sprzeczali między sobą, który z nich będzie największy w Królestwie Niebieskim. Co takiego ciekawego jest w dziecku, że Jezus wiele razy posługuje się tym obrazem? Dziecko jest prawdomówne, szczere, bezpośrednie. To, co się dzieje w jego wnętrzu, to widać na zewnątrz. Nie kłamie, nie kombinuje (chyba że pójdzie do szkoły, ale to inna sprawa). Jest spokój niemowlęcia. I jest jeszcze jedna rzecz bardzo istotna: zaufanie. Komu dziecko ufa? Najpierw rodzicom. Z rodzeństwem bywa różnie, z dziadkami też. Kiedy jednak pojawia się pytanie: „Mamo, kto to?” – „To wujek” określenie to rodzi zaufanie u dziecka, że można, dzięki zaufaniu do rodziców, zaufać temu wujkowi.
Chrystus daje pokój, świat go dać nie może. Jaki pokój daje świat? Chodzi tylko o podpis na papierze. Rączka ściska rączkę. Niedźwiadek. Buźka, buźka. Strzelają flesze i pokój podpisany. Chrystus daje prawdziwy pokój.
Czy pokój w sercu dziecka przed chrztem różni się od tego po chrzcie? Nie rozstrzygam tej sprawy. U dorosłych można powiedzieć, że pokój to stan umysłu i serca. Poukładanie myśli i emocji w nas. Ktoś mówi: „Już tego nie ogarniam. Mam niepokój w myślach. Mam niepokój w sercu. Nie wiem, co mam zrobić. Daj mi czas. Przyjrzę się moim myślom. Uspokoję się. Poukładam je, oglądając i dając im czas”. Czy chodzi tu o liczbę myśli? Nie, bo niektórzy, szukając rozwiązania, wywołują nawet burzę mózgów i szybko notują odpowiednie skojarzenia w omawianej sprawie. Tym samym ich natłok i liczba nie gra roli, chyba że ktoś mówi: „Zwolnij, ja tego nie ogarniam, powoli”.
W takim razie chodzi o dystans do tego, co dzieje się w moim wnętrzu. Mogę myśleć szybko, mogę bardzo wolno i w obu sytuacjach zachowuję pokój. Błogosławieni, to znaczy szczęśliwi, ci, którzy zabiegają o pokój, ponieważ oni są nazwani synami Bożymi (zob. Mt 5,9). Skoro „zabiegają” o niego, to nie jest on tylko stanem łaski – otrzymałem od Boga i mam. Nie! Pokój myśli i emocji bywa w nas, a pytanie brzmi, jak go osiągnąć w sytuacji, gdy go utracimy. Ludzie mówią: „Uspokój się, oddychaj”. A Jezus mówi: „Wejdź do swojej izdebki” (Mt 6,6a), to znaczy: wejdź do środka, w siebie. Tam Ojciec, który jest w ukryciu, da ci to, czego potrzebujesz (por. Mt 6,6b). Jak osiągać pokój? Szukaj, pragnij i dąż do niego. Bądź na nim skupiony. Tym samym pokój w moim sercu w dużej mierze zależy ode mnie.
Amerykanie do niedawna twierdzili, że pozytywne myślenie rozwiązuje wszystkie problemy. Tymczasem okazuje się, że ten mechanizm w ogóle nie działa. Teraz mówi się: „Usuwaj z sobie negatywne myśli i emocje”. Negatywne opinie o współbraciach, o kimś, o kim chciałoby się powiedzieć może i dobrze, ale dorzucić do tego szczyptę pieprzu czy innego nieprzyjemnego w smaku produktu – może jakąś łatkę przykleić, żeby ta osoba tak dobrze nie wyglądała. Nie, usuwaj z siebie wszelkie negatywne myśli oraz emocje, jakie się pojawiają o tobie samym i o innych. Jezus powiedział: „Proście, a otrzymacie” (Mt 7,7). Proś o pokój. Głębokie i świadome oddychanie też odgrywa tutaj dużą rolę.
Co pomaga trwać w pokoju? Na pewno modlitwa i medytacja, ale tego tematu nie rozwijam. Na pewno usuwanie wspomnianych negatywnych myśli i emocji. Trwanie w pokoju. Dążenie do niego. I to, co najważniejsze: „Jeśli się nie staniecie jak dzieci”, a więc odpowiedź na pytanie: komu ufasz? „Zaufaj Mu, a On sam będzie działał” (por. Ps 37,5). Jest powiedziane również: „Dziełem sprawiedliwości będzie pokój” (Iz 32,17).
Jezus mówi też rzeczy, które niejako zaprzeczają temu, co do tej pory powiedzieliśmy: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy” (Mt 10,34–35). A miało być tak pięknie. O co tu chodzi? Święty Paweł mówi: Napisano bowiem: „Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę – mówi Pan – ale: jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód – nakarm go. Jeżeli pragnie – napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!” (Rz 12,19–20).
Myślę, że tego nie trzeba tłumaczyć zbyt długo. Coś mogłem niesprawiedliwie zrobić? Nie tak, jak trzeba? Nie tak porządnie, jak trzeba? Albo ktoś coś robi lub tak się zachowuje czy tak mówi, że to we mnie rodzi niepokój?
Zwróć uwagę, powiedz. Czyniąc tak, zgromadzisz nad jego głową rozżarzone węgle. Chodzi o otwarcie oczu, o przywrócenie przytomności, o umożliwienie zrozumienia czegoś. Żarliwość, moglibyśmy tak powiedzieć.
Niepokój sumienia czy serca – z jakiego powodu? Pojawia się niepokój. Pan polecił, by zrobić wszystko, co służy sprawie pokoju, więc się zastanawiamy, jak… Dąż do pokoju w sobie – to rozumiem. Uspokajam się, wyśpię się, wybaczę sobie. A pokój z innymi? Pan powiedział: „Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was!” (Mt 10,12–13). To znaczy, że dysponujemy pokojem. Mogę komuś go udzielić lub nie.
A co znaczą słowa: „Przekażcie sobie znak pokoju”? To sprawdzian stanu mojego serca. W kościele ludzie po tych słowach kiwają sobie głowami, nie patrząc sobie w oczy, bo to byłoby zobowiązujące. A we wspólnocie? Można spojrzeć w oczy. Jeśli jednak z kimś nie jestem w pokoju, dobrych relacjach, to może lepiej nie patrzeć w oczy, żeby nie kłamać.
Kiedy byłem w Indiach, na ulicy dwóch panów, starszy i młodszy, kłóciło się. Więcej, oni się szarpali ze sobą, i w którymś momencie starszy zaczął patrzeć młodszemu w oczy, nie robiąc przy tym żadnych min. Po prostu patrzył mu w oczu. Jakby mówił: „I co chcesz tu przeszmuglować czy wcisnąć?”. To spojrzenie jest sprawdzianem naszej relacji z kimś. Jednocześnie też pytaniem: „Czy mogę wnieść więcej pokoju do wspólnoty, której ślubowałem albo której będę ślubował?”.
Przy odmawianiu Ojcze nasz czy nie ukrywam, że mówię: „Ojcze mój, dam sobie radę, z niektórymi nie muszę żyć w pokoju”. Wezwanie „Ojcze nasz” zobowiązuje do odkrycia stanu, w jakim jest pokój we mnie i mój z innymi.
Oczywiście świadomość siebie wymaga pokory. A tak naprawdę chodzi o to, aby być świadomym chwili, w której jestem, świadomym tu i teraz. Jeżeli wiem, co się ze mną dzieje, to trzymam rękę na pulsie. To jest świadomość chwili obecnej. Ucieczka od tej chwili to jest albo cofanie się do przeszłości: „Jak było, tak będzie, zobaczysz”, albo niepokojenie się przyszłością. Świadomość chwili, w której jestem tu i teraz, służy pokojowi. Błogosławieni – szczęśliwi – są ci, którzy wprowadzają pokój.
Fragment książki „Przed lustrem. Z tynieckiej ambony i nie tylko…”
Jan Paweł Konobrodzki OSB (1960 – 2016) – pochodził z Wołomina. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk Ojca Św. Jana Pawła II w Lublinie w roku 1987. Pracował w parafii tynieckiej jako wikary, następnie w wydawnictwie Tyniec. Przez wiele lat opiekował się starszymi i chorymi współbraćmi w klasztorze. Ukończył Podyplomowe Studium Retoryki na UJ/PAT. Autor publikacji: „Słuchaj… Refleksje liturgiczne”, „Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane”, „Pustynne szlaki. Serce pustyni”.