Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Z działaniem Bożej łaski jest jak z kiełkującym ziarnem: człowiek może je zniszczyć, ale innego wpływu na ten proces nie ma.
Z cyklu Inne królestwo
Przypowieści o królestwie Bożym... Sporo ich. Do tej pory swoje refleksje snuliśmy na podstawie tych zamieszczonych w 13 rozdziale Ewangelii Mateusza. Dziś warto chyba sięgnąć po jeszcze jedną, której w tej Ewangelii nie ma, ale jest u Marka (4,26nn). Przypowieść o zasiewie.
Dawniej to było dobrze, prawda? Słyszeliśmy to i w młodości, gdy narzekali na nas różni starsi, słyszymy i dziś, gdy sami już jesteśmy starsi. Z ust kolegów, koleżanek, a czasem i własnych. Dawniej było dobrze. No a jeśli nawet nie tak całkiem, to na pewno lepiej niż dziś. Tęsknota za młodością, jak twierdzi bard, Andrzej Sikorowski? Coś w tym pewnie jest. Nie wchodząc w powody warto jednak zauważyć, że podobne narzekania dotyczą też Kościoła. Był dawniej lepszy, lepsi byli duszpasterze, lepsi byli wierni. Przedwojenna Akcja Katolicka była lepsza od jakiejś tam oazy czy odnowy w Duchu – mogliśmy niegdyś usłyszeć. Oaza była lepsza niż dzisiejsze duszpasterstwa. Bo wszystkim się chciało, mieli pomysły, byli przy tym skuteczni, a teraz?
Dziwnie to brzmi, prawda? Jak się zastanowić, to nawet bardzo. Wiara jest łaską – wiemy wszyscy – a tu jakbyśmy nagle o tym zapomnieli. Jakby sukces Kościoła (jakkolwiek byśmy go nie definiowali) zależał tylko od ludzi, a i dzisiejsze porażki (jak by ich nie rozumieć) były powodowane tylko i wyłącznie ludzkimi niedostatkami. A przecież nie da się sensownie mówić o królestwie, o Kościele, bez uwzględnienia owej łaski, prawda? „Duch działał”, „Duch przemieniał”, a dziś nie? Naprawdę? Jeśli tak faktycznie jest, a nie tylko tak nam się wydaje, to dlaczego? Człowiek zablokował działanie Boga? Bóg się na nas za nasze grzechy obraził? Absurdy. Prawda taka, że wzrost królestwa nie zależy od człowieka. Nawet otwieranie się na działanie Ducha nic by przecież nie dało, gdyby On działać nie zechciał. Działa, na pewno działa, tylko pewnie inaczej, niż tego oczekujemy. Może trzeba cierpliwie poczekać, aż zasiane w ziemi ziarno wyrośnie ponad poziom gleby?
Nie wymyślam. Czytam przypowieść o zasiewie. Ona uczy pokory.
Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo.
Zasiane ziarno rozwija się. Nie bardzo wiadomo dlaczego, skąd czerpie siłę do wzrostu, nie bardzo też wiadomo jak (przynajmniej w czasach przed współczesną biologią nie bardzo to człowiek wiedział). Człowiek wiedział tyle, że trzeba wrzucić w ziemię, może czasem podlać, a na resztę wpływu już nie ma. Nie wyrośnie albo wyrośnie samo, niezależnie od ludzkich starań, zabiegów i nie wiadomo czego jeszcze. I tak też jest z królestwem niebieskim.
Z królestwem czyli z czym? Najpierw z Kościołem – można by powiedzieć. Tym, który trwa najpełniej w Kościele katolickim, ale który w jakiś tajemniczy sposób ogarnia też wszystkich wierzących w Chrystusa. Czy czasy, w których Kościół gwałtownie rósł, wydawał wielu świętych, miał wielki autorytet, zostały wykreowane przez ludzi? Czy ten sukces Kościoła był ludzką zasługą? Nawet jeśli to sukces ludzi, to przecież ludzi prowadzonych przez Boga. Boga, który dawał siłę, dawał wzrost, dawał natchnienia i pomysły. Wiara jest łaską: nie wolno o tym zapominać. Czy jeśli dziś z kolei widzimy jakąś stagnację albo nawet kurczenie się, czy to wina ludzi? Ludzka miałkość i bylejakość chyba jednak nie są w stanie zatrzymać działania Bożej łaski. Przynajmniej nie wtedy, gdyby Bóg się na to nie godził. Jeśli dzisiaj widzimy co widzimy, to nie jest to tylko i wyłącznie wina człowieka, ale w jakiejś mierze na pewno także dopust Boży. Dlaczego Bóg to dopuszcza? Dlaczego nie pobudza proroków, którzy odnowią Kościół? Jak niegdyś św. Benedykta, św. Franciszka, św. Dominika i wielu innych? On wie. Może chodzi o jakieś oczyszczenie? Może o bardziej świadomy wybór, nie samo niesienie przez tradycję? Trudno powiedzieć. Na pewno nie jest jednak tak, że człowiek wszystko zniszczył, że wszystko już obumarło, że nic z tego nie będzie. Kiełkujące ziarno przecież nie od razu widać. Podobnie i wzrost królestwa nie od razu musi być widoczny. Ale to ziarno wyrośnie. Na pewno.
A gdy przypowieść o zasiewie odnieść do człowieka i wzrostu w nim Bożego królestwa... Co z ciebie wyrośnie? – pytają często młodych. No właśnie: nie wiadomo. Zapowiada się to czy tamto, ale to wszystko może się przecież zmienić. Wystarczy jeden impuls, by człowiek do reszty zgłupiał albo nagle postanowił zostać świętym. Nie wiemy czy w konkretnym człowieku wyrośnie. Bo ziarno słowa – słyszeliśmy to w innej przypowieści – mogło paść na drogę, na glebę skalistą, między ciernie. Nie wiemy, możemy tylko dalej próbować siać. Wzrost już nie od nas zależy. Czy czuwamy, czy śpimy, Kto Inny dba o wzrost.
Przypowieść o zasiewie uczy po prostu ufności, że co by się nie wydawało dziś, liczy się to, co będzie na końcu. Może się wydawać, że Kościół zmarnieje. Może się wydawać, że wiara w konkretnym człowieku zmarnieje. Niekoniecznie. To będzie zależało od Boga, który może dać wzrost nawet wtedy, gdy człowiek stracił już wszelką nadzieję.
***
Przypowieści o królestwie niebieskim czy Bożym jest na kartach Ewangelii więcej. Ot, w samej Ewangelii Mateusza znaleźć można jeszcze przypowieść o nielitościwym dłużniku (Mt 18), o robotnikach w winnicy (Mt 20), o przewrotnych rolnikach (Mt 21), o uczcie królewskiej (Mt 22), o pannach mądrych i głupich (Mt 25). Ale to już raczej przypowieści o wymaganiach, jakie Bóg stawia przed człowiekiem chcącym to królestwo osiągnąć. Te, do których się w tym cyklu odwoływałem, przedstawiały raczej istotę królestwa niebieskiego; jego pochodzenie, jego przemieszanie z „niekrólestwem”, tajemnicę jego wzrostu, powody jego zamierania no i jego wartość. I o ukazanie tych właśnie prawdy w tym cyklu chodziło.
Z różnych powodów wielu dziś porzuca albo tylko Kościół, albo wiarę. Wielu innych, nie chcąc być kojarzonych z prawdziwymi czy wyimaginowanymi jego brudami, dystansuje się i oskarża. A jeszcze inni, czujący się odpowiedzialni, gorączkowo szukają odpowiedzi na pytanie co zrobić. Te przypowieści Jezusa pokazują nam, że królestwo niebieskie to dar Boga, na którego rozwój czy jego brak niewielki w sumie mamy wpływ. Pokazują, że zwątpienie, niewiara, są w nim czymś normalnym, podobnie jak to, że nie wszyscy okazją się w nim święci. Uczą więc kochać królestwo, Kościół, takimi, jakie są. Z ich wielkością i małościami. I niemożliwego oczekiwać nie od ludzi, ale od Boga. A co jest możliwe? Ano wszystko to, co ja realnie mogę w nim i dla niego zrobić: przynosić dobry plon chrześcijańskiego życia, aby tym obfitsze stawały się kolejne zasiewy. Bóg sam da już wzrost.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |