Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: "Posłuchamy cię o tym innym razem".
Ale ci odkrywcy wskrzeszeń poprzedzających zmartwychwstanie Jezusa nie liczyli się - pośród wielu innych rzeczy - z pewną sceną Nowego Testamentu, w 17 rozdziale Dziejów Apostolskich, sceną na pewno historyczną, ponieważ potwierdzoną przez kryterium „nieciągłości". W istocie, żaden chrześcijanin, tym mniej autor Dziejów, nie wymyśliłby podobnej, kłopotliwej sylwetki dla Pawła, wielbionego Apostoła narodów.
Tenże, przybywszy do Aten, zadaje gwałt swojemu charakterowi porywczego Żyda, przyzwyczajonego do głoszenia w sposób bezpośredni, po prostu, „zgorszenia i głupstwa" Ukrzyżowanego, który powrócił do życia. W Ville-lumiere, „mieście świetle" Starożytności, w samym sercu greckiej kultury, Paweł stara się Dobrą Nowinę przedstawić w regułach miejscowej kultury, posuwając się wręcz (według naszej wiedzy po raz pierwszy i ostatni w swoim życiu) do zacytowania wiersza pogańskiego poety i używając niezwykłych dla niego peryfraz, wypróbowując ich wszystkich w sumie w celu przyciągnięcia słuchaczy. My powiedzielibyśmy, że podejmuje „dialog", stosuje „inkulturację"...
A jednak udaje mu się dojść tylko do pewnego momentu przemówienia; do chwili, kiedy musi odkryć swoje intencje, ujawnić centralny punkt swojego kazania: „Dlatego Bóg wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych....
Ale oto natychmiast następuje reakcja, została ona zreferowana przez autora - Łukasza, według stałej tradycji sekretarza Pawła - dosłownie: „Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: -Posłuchamy cię o tym innym razem». Tak Paweł ich opuścił" (Dz 17,31-34).
Ta ateńska reakcja jest szczególnie znacząca: Areopag („wzgórze Aresa-Marsa") był najwyższym trybunałem dla spraw natury religijnej; „areopagici", jego członkowie, w całym Imperium rzymskim byli oni ludźmi może najbardziej znającymi się na wszystkich kultach, które w Atenach znajdowały najżyźniejszy dla siebie teren. Ludzie byli więc przyzwyczajeni do wysłuchiwania wszystkich poglądów i niedziwienia się żadnemu. A jednak przy słowie „zmartwychwstanie" przemówienie zostaje przerwane i nawet nie podejmuje się żadnych kroków przeciwko temu ekscentrykowi, uważając go za tak bardzo naiwnego, że aż wzruszającego. Pozwalają mu zatem odejść, jako pewnego rodzaju szaleńcowi.
Dlaczego taki rezultat? Kiedy indziej przepowiadanie Pawła kończyło się tumultem i przemocą; nigdy, jak tutaj, śmiesznością. A jednak, znajdujemy się w stolicy tej kultury, która, według dziewiętnasto- i dwudziestowiecznych miłośników Religiongeschichte, w obfitości dostarczała mitów o zmartwychwstaniu.
Rzeczywistość jest taka, że samo wyobrażenie człowieka wskrzeszonego z martwych było dla hellenizmu obce, a nawet całkowicie niedorzeczne. Ajschylos każe mówić jednej z postaci swoich tragedii: „Gdy ziemia raz wypije krew zmarłego, nie będzie żadnego rodzaju wskrzeszenia".
Grecy mieli obraz człowieka, który pewna chrześcijańska teologia później odziedziczyła, ryzykując oddalenie się od autentycznego poglądu żydowskiego. Dla Izraela człowiek jest nierozerwalną i niepodzielną jednością ciała i duszy, materii i ducha: nie może zatem istnieć inne zmartwychwstanie, jak tylko tego całkowitego człowieka. Dla Greków przeciwnie, człowiek jest wynikiem sumowania ciało + dusza; materia + duch. Dwie odrębne rzeczywistości, postawione obok siebie, często w konflikcie ze sobą. W każdym razie, w kulturach ze znamieniem greckim, nie do pojęcia jest zmartwychwstanie, które obejmuje także ciało: tym, co jest do pomyślenia, jest ewentualnie tylko nieśmiertelność duchowa, przeżycie duszy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |