"Głupstwo dla pogan"

Gdy usłyszeli o zmartwych­wstaniu, jedni się wyśmiewali, a inni powiedzieli: "Po­słuchamy cię o tym innym razem".

Taka hipoteza miała swój moment szczególnego blas­ku w dziesięcioleciach na przełomie XIX i XX wieku, kiedy bardzo modna była stworzona właśnie wtedy dyscyplina nauki, którą nazwano „porównawcza historia religii". Nau­ka przede wszystkim niemiecka, i to nie przypadkowo. Po roku 1870, zwyciężywszy Austrię, a następnie Francję, Prusy zjednoczyły wokół siebie całe Niemcy, dotąd po­dzielone na niezliczoną ilość państw i państewek, realizu­jąc polityczną i ekonomiczną jedność, która została na­zwana „Drugą Rzeszą". Stając się największą potęgą w Eu­ropie, z ambicjami wręcz światowymi, to imperium - które miało skończyć się katastrofą w 1918 roku, na końcu Wielkiej Wojny, aby ustąpić miejsca „Trzeciej Rzeszy", która, jak wiemy, także się skończyła - rozpoczęła politykę także kulturalną, jako rzeczywiście wielki kraj, hojnie finansując niemieckie prace archeologiczne w krajach śródziemnomorskich i na Wschodzie.
W ten sposób uwaga uczonych - najpierw w Niem­czech, a potem w uniwersytetach innych państw zachod­nich - była przyciągana przez często spektakularne wyniki tych wykopalisk. Pod ich wrażeniem byli także uczeni zajmujący się początkami chrześcijaństwa, bibliści i egzegeci, którzy zaczęli próbować porównań między No­wym Testamentem a światem starożytności, którego ślady koledzy archeologowie odkopywali. Do tego przyłączyła. się metodyczna, doskonale zorganizowana praca orientalistów i klasycystów na niemieckich uniwersytetach, któ­rzy dyktowali prawa na świecie. W ten sposób powstała „porównawcza historia religii", która, jak sama nazwa wskazuje, „porównuje", konfrontuje historię Jezusa z histo­riami innych starożytnych „bogów".
Między innymi powstanie i gwałtowny rozwój tej „szkoły" jest nowym przykładem tego, jak wyjaśnienia rzekomo „naukowe", „obiektywne", nawet „ostateczne" zagadki chrześcijaństwa, w rzeczywistości często są produ­ktem kulturalnej atmosfery, nawet mody czy też społecz­nych i politycznych orientacji epoki. Jeszcze jeden powód, aby specjalistów brać niekiedy poważnie, ale nigdy tragi­cznie... Także tym razem wielkimi tomami, ciężkimi od przypisów, śmietanka profesorów „udowadniała", jak bar­dzo niewłaściwe i mroczne było powstanie chrześcijań­stwa.

Od dawna przeminęło oczarowanie spowodowane odkryciami tamtych czasów, poważne studia nie biorą już bardzo pod uwagę owych rezultatów, które były przecież podawane jako rozstrzygające. Ale będzie warto o nich mówić ze względu na to, że ustawicznie pojawiają się na płaszczyźnie popularyzatorskiej i pomimo wszystko pozo­stawiły ślady, które trwają także w wielu publikacjach z ambicjami naukowymi.
Religiongeschichte, „historia religii" w sumie twierdziła, że sprawa zmartwychwstania przypisywanego Jezusowi z Nazaretu nie była niczym innym jak pewnego rodzaju naśladownictwem, skopiowanym z wielu historii powsta­wania z martwych, jakimi obfitował mit pogański, przede wszystkim hellenistyczny.
Ukazywania się traumatyczne, „rzeczywiste", Ukrzyżo­wanego na początku chrześcijańskiej wiary? Ależ skąd - odpowiadali uczeni Niemiec cesarza Wilhelma, których echem było wielu innych w Europie i w Amerykach - to tylko banalne naśladownictwo, powstałe w wąskich ulicz­kach śródziemnomorskich, bardzo wtedy powszechnej idei śmierci-zmartwychwstania, przede wszystkim na Blis­kim Wschodzie, będącym pod wpływami kultury greckiej.
Aby udowodnić swoje twierdzenie, wyciągali starożyt­ne imiona, znane każdemu, kto kończył liceum klasyczne. Herakles-Herkules, wyrywający Hadesowi królową Alcestę, która chce umrzeć zamiast swego męża, króla Tesalii Admeta; w tej samej Tesalii czarownica Erittone ożywia żołnierza, który przepowiada Sekstusowi Pompejuszowi wynik bitwy pod Farsalos; Apoloniusz z Tiany (między innymi, współczesny Jezusowi), który przywraca życie dziewczynce; kapłan egipski Zacla, prawdziwy specjalista od stawiania zmarłych na nogi. I wiele innych przykładów, często dobrze znanych już przed wznowionym zaintereso­waniem spowodowanym przez pasję końca XIX wieku dla starożytności, ale ponownie rozpatrywanych w nowym świetle dla wyjaśnienia tajemnicy Ewangelii.
Tak więc przypomniano, między innymi, że w dziełach Pliniusza, w 37 księgach jego Naturalis historia, jest mowa o licznych „wskrzeszeniach": Aviola, Lamia, Celiusz Tuberon, Korfidiusz, Galienus... To samo opowiada Platon o Pompiliuszu z Fery, który leżał, uznany za zmarłego, na polu bitwy i który zerwał się ponownie na nogi w cieple zapalonych obok niego stosów dla spalenia trupów. Według nieustępliwej legendy, która krążyła między ludami starożytności, także Ezop, wielki bajkopisarz, miał po­wrócić wśród żywych po swojej śmierci; a nawet Neron, cesarz, miał uciec, nie wiadomo jak, z Hadesu, pojawiając się ponownie jeszcze bardziej kapryśny i okrutny jak nigdy: jest to sławny mit Nero redivivus.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama