Okolice Jeziora Galilejskiego, Jezus z uczniami i tłum ludzi z różnych stron. Bo działy się rzeczy wielkie, prawdziwe cuda. Wielki festiwal mocy Boga? Tak. A jednocześnie w tym święcie proza życia: stojąca w pogotowiu łódka . Żeby kiedy tłum znów zacznie na Jezusa napierać, mógł się nieco od niego oddalić.
Często słychać dziś postulaty, że ksiądz, czy nawet biskup, powinien być „dla wszystkich”. Brzmi świetnie. Ale czy realne? Nawet Jezus, gdy żył na ziemi, nie był „dla wszystkich”; musiał czasem odgrodzić się od napierającego nań tłumu. I choć często „wyławiał” z owego tłumu różnych ludzi – jak w Jerychu Zacheusza czy później niewidomego, który za nim krzyczał – to przecież prócz tych, których sam wybrał, najpewniej najbliżej Niego, stali zazwyczaj tacy, którzy mieli najmocniejsze łokcie.
Scena z dzisiejszej Ewangelii uczy więc realizmu. Człowiek, tu na ziemi, nie może być „dla wszystkich”. Najmniejszy problem, że nie przyjmując tego do wiadomości wykazujemy się jego brakiem. Gorzej, że wtedy często za „wszystkich” uważamy tych, którzy mają najmocniejsze łokcie. Cisi, którzy wedle słów Jezusa mają na własność posiąść ziemię, nie mają szans.
Modlitwa
Wiem, Boże, że nie dam rady kochać „wszystkich”. Daj, bym umiał kochać tych, którzy faktycznie są obok mnie.