Ojciec podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, i podnosi wszystkich zgnębionych, dlatego w chwilach smutku i trwogi mam się do kogo uciekać i zawsze zostaję pocieszona...
Bóg nigdy nie pragnął „religii” to znaczy bezosobowego i automatycznego przestrzegania ustanowionych zasad. Pragnął serdecznej więzi z tymi, których stworzył.
W spotkaniu z Jezusem chodzi o to, by nie uciekać, ale otworzyć przed Nim swoje serce, nawet gdy jest ono zranione, zagubione czy wątpiące.
Więcej… mocniej… jeszcze mocniej… Nie mogę więcej bo pęknie… Widzisz – rzekł starzec – ja też nie mogę wymagać od nich więcej...
Słowo pokazuje mi Ojca, który nieustannie się o mnie troszczy, który nie zniechęca się moimi upadkami...
Stwórca świata patrzy nam prosto w oczy. Na Jego poważnej twarzy widać ból ojca, który doświadczył śmierci dziecka.
Patriarcha Jakub w rozpaczy rozdziera swoje szaty. Sądzi, że utracił swe ukochane dziecko.
Pokój rozpoczyna się zawsze wtedy, gdy żyjemy w intymnej relacji z Bogiem Ojcem. Ten zaś patrzy na nas wyłącznie przez rany swojego Syna.
A doskonałość „jak Ojciec”? Czym jest, jakie ma znaki szczególne?
Czy są wobec nas prawdą słowa: „Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy”?
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.