Chrzest Jezusa autorstwa Mathiasa Beule
Sensem wydarzenia jest rozpoczęcie przez Jezusa publicznej działalności. To niejako objawienie, przypieczętowanie, wobec ludzi Jego misji. Jezus – jakkolwiek brzmi to zaskakująco w kontekście prawdy, że sam jest Bogiem – rozpoczyna swoją misję namaszczony Duchem Świętym.
Henryk Przondziono/GN
W ogniu Ducha Świętego
Brak komentarzy: 0
Andrzej Macura
publikacja10.01.2013 12:51
Garść uwag do czytań na Niedzielę Chrztu Pańskiego rok C (stary lekcjonarz) z cyklu „Biblijne konteksty”.
4. Warte zauważenia
W tekście o chrzcie Jezusa w Jordanie zwraca uwagę wyraźne oczekiwanie na przyjście Mesjasza. Ludzie maja nadzieje, że jest nim Jan. Czytając Ewangelie zawsze warto mieć na uwadze owo oczekiwanie tak mocno w tych czasach obecne w Izraelu z powodu ucisku, upokorzenia jakiego doznawali od Rzymian. Dla nich Jan czy Jezus mieli być prawdziwym wybawicielem. My, żyjący w wolnym kraju i zajęci jałowymi sporami często nie czujemy, co to znaczy czekać na wolność. A chodząc do lekarza, będąc chronieni przez policje i sądy zapominamy jak straszna bywa bezsilność wobec cierpienia i krzywd.
Charakterystyczna jest odpowiedź Jana na domysły ludu, co do jego mesjańskiej godności. Prorok w pokorze przedstawia siebie jako tego, który poprzedza prawdziwego Mesjasza. Nie wskazuje na siebie, ale na Jezusa. Wzór dla wszystkich dzisiejszych nauczycieli.
Chrzest Jezusa nie jest chrztem w naszym dzisiejszym rozumieniu. Teologia chrztu łączy się ze śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa, które nastąpiły parę lat później. Wtedy Jezus został ochrzczony. Chrzest w Jordanie to rytualne obmycie, które ma być zewnętrznym znakiem nawrócenia. Jezus nawrócenia nie potrzebował, ale – jak to wyjaśnił w jednej z Ewangelii mającemu opór przed takim działaniem Janowi „godziło Mu się wykonać wszystko co sprawiedliwe”.
Sensem wydarzenia jest rozpoczęcie przez Jezusa publicznej działalności. To niejako objawienie, przypieczętowanie, wobec ludzi Jego misji. Jezus – jakkolwiek brzmi to zaskakująco w kontekście prawdy, że sam jest Bogiem – rozpoczyna swoją misję namaszczony Duchem Świętym.
Chrzest staje się okazją do teofanii. Dokładniej: objawia się tu cała Trójca Święta. Głos z nieba to głos z Ojca. Jezus stoi w wodach Jordanu. Duch Święty zstępuje na Jezusa w postaci „niby gołębicy”.
Scena jest niejako wypełnieniem proroctwa Izajasza. Głos z nieba prawie dosłownie cytuje Izajasza, pojawia się Duch Boga (Święty) Dlatego do Jezusa można odnieść całość tego proroctwa Izajasza. Znamienna jest pewna subtelna zmiana we wspomnianym cytacie. U Izajasza brzmi on. „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie”. Głos z nieba zmienia „Sługę” na Syna…
Nie ma w scenie u Łukasza obecnego w tym kontekście w innych Ewangeliach zwrotu „jego słuchajcie”. Widocznie autor uznał to za oczywiste. W zwrocie tym dostrzec można zresztą echo zapowiedzi Mojżesza z księgi Powtórzonego Prawa: Proroka jak ja wzbudzi wam Pan, Bóg nasz, spośród braci waszych. Słuchajcie Go we wszystkim, co wam powie (Pwp 18, 15-16).
Dlaczego Jezus będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem? To nie dwie rzeczywistości. Najprościej wytłumaczyć tak, jak to robi Biblia Poznańska: Jezus będzie chrzcił „ogniem Ducha Świętego”.
5. W praktyce
Chrzest Jezusa związany z namaszczeniem Go Duchem Świętym rozpoczął jego publiczną działalność. Uczeń Chrystusa przez chrzest złączony „z kapłanem prorokiem i królem na życie wieczne”, a w bierzmowaniu namaszczony Duchem Świętym też ma swoją misję do spełnienia. Tymczasem chyba większość chrześcijan czuje się przedmiotem misji Kościoła, a nie podmiotem, który ma w tej misji uczestniczyć. Przeciwdziałamy temu stereotypowi głównie apelami o zaangażowanie, nie dbając o faktyczne zmiany w dziedzinie zwyczajów czy prawa, które te poczucie tworzą.... Ot, choćby takie stawianie na realizację wymyślonego przez kogoś planu. Bardzo trudno w coś takiego się wchodzi. Znacznie łatwiej, gdy ludzie sami takie plany swojego zaangażowania tworzą. Nawet jeśli nie jest to spójne z wielkimi wizjami...
Warto przemyśleć sposób, w który Kościół prowadzi swoją misję. Czy robi to w duchu „Umiłowanego Syna, w którym Bóg ma upodobanie”, czyli „nie podnosząc głosu, nie łamiąc trzciny nadłamanej, nie gasząc knotka o nikłym płomyku”, czy strzelając z armat?
Warto zatrzymać się nad stwierdzeniem św. Piotra, że „Bóg nie ma względu na osoby”. W kontekście jego wypowiedzi chodzi o różne narody. To przyczynek do dyskusji o częstym akcentowaniu w polskim Kościele spraw Narodu, zwłaszcza w kontekście przeciwstawiania go obcym. Można by też przemyśleć kwestię uporczywego akcentowania różnic w godności między tymi a innymi członkami Kościoła. Skoro łączy nas człowieczeństwo, jeden chrzest i jeden Duch Święty, reszta to naprawdę sprawy drugorzędne. Na pewno należy te wspólne nam godności doceniać. Nie tylko teoretycznie.