Garść uwag do czytań na XXXI niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
O czym albo o kim pisze św. Paweł? Trudno dokładnie powiedzieć. Pewnie w dziejach świata mamy więcej takich sytuacji i osób. W każdym razie wrażenie, jakie powstaje po wysłuchaniu drugiej części czytania, że koniec świata to sprawa „enigmatycznie odległa” trzeba zrewidować.
3. Kontekst Ewangelii Łk 19,1-10
Spotkanie z Zacheuszem w Jerychu to ostatnia scena przed przybyciem Jezusa do Jerozolimy. Jezus zgromadzonym w domu Zacheusza opowie jeszcze przypowieść o minach powierzonych przez Pana sługom , które owi słudzy mają pomnażać. Ale następną sceną będzie już uroczysty wjazd do Jerozolimy.
Skończy się więc ta część Ewangelii Łukasza (nazywana „Podróżą do Jerozolimy”) , w której Jezus uczy swoich uczniów, że pójście za Nim to nie same radości, ale też spore wymagania. Czy więc historię z Zacheuszem na drzewie i późniejszą ucztą w Jego domu trzeba rozumieć (jedynie) jako kolejne wymaganie Jezusa? Pokazanie im, że mają przyjmować grzeszników?
Chyba jest to nieco bardziej skomplikowane. Trudno nie zauważyć, że zarówno w tej, jak i poprzedniej scenie – z niewidomym pod Jerychem (18, 35-43) – nie ma już wymagań. Po trzeciej zapowiedzi męki (18, 13-24) jakby zmienia się klimat. Pojawiają się one jednak znowu w przypowieści o minach (19, 11-28). Więc jak?
A gdyby te dwie sceny - z niewidomym pod Jerychem i Zacheuszem wraz z późniejszą przypowieścią o minach, które – przypomnijmy – trzeba pomnażać – potraktować jako pewną całość? Dwie pierwsze sceny byłyby swoistą ilustracją do przypowieści. Przesłanie całości byłoby dość jasne: każdy z nas otrzymuje coś innego. Niewidomy – wzrok. Celnik – zauważenie przez Jezusa. Nie jest istotne ile otrzymaliśmy, ale czy to pomnożymy...
4. Warto zauważyć
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».
Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».
Cóż tu się wymądrzać... Historia z Zacheuszem to piękna ilustracja teoretycznych rozważań, jak na człowieka, także grzesznego, patrzy Bóg. Tak, Bóg. Bo przecież Jezus jest Bożym Synem, a jednocześnie najpełniej objawia Ojca.
Bóg chce zbawić każdego. To nie slogan. Chce zbawić naprawdę każdego. Dlatego inaczej niż zazwyczaj różni uważający się za pobożnycb ludzie, potrafi być dla grzesznika zaskakująco życzliwy. Okazuje się, że ta życzliwość potrafi wywołać w grzeszniku przemianę. I to taką, której nie sprawiłyby żadne pouczenia czy groźby.
Obraz Boga przedstawiony w tej scenie pięknie koresponduje z tym, jaki można było zauważyć w pierwszym czytaniu: Boga łagodnego. Tu okazuje się, że mimo swej łagodności skutecznego. Jest to też ilustracja prawdy zarysowanej w drugim czytaniu: że to Bóg przemienia człowieka, nie człowiek samego siebie. To życzliwość Jezusa była u Zacheusza detonatorem eksplozji przemiany życia...
5. W praktyce
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |