Garść uwag do czytań na XXX niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
5. W praktyce
- Wiara musi wyrażać się w miłości. Truizm, prawda? Ano tak to czasem odbieramy. Bo wydaje się nam oczywiste, że skoro jesteśmy wierzący, to owszem, jakieś grzechy może się i nam przydarzają, ale zasadniczo kochamy. Tymczasem dość często jest tak, i to nie tylko u „letnich chrześcijan”, że wiara i jej wymagania sobie, a życie sobie. Nie przeszkadza nam, że układy które akceptujemy są tak pozbawione myślenia w kategoriach miłości, że aż chciałoby się o nich powiedzieć: pogańskie.
Każdy oczywiście może w tej chwili sam przywołać sobie różne świadczące o takiej postawie sceny. Mnie szczególnie rażą trzy.
Przeciw miłości Boga grzeszymy, gdy stawiamy się w pozycji Jego właścicieli, nie sług; gdy używamy Go jako oręża do naszych wojen i wojenek. W życiu społecznym, ale też pewnie nieraz rodzinnym, upominając dzieci czy współmałżonka. Używamy Go, zamiast oddawać Mu cześć. I Bóg obrywa za nas. A przecież On jest święty! Może gdyby ludzie widzieli w nas nie Jego towarzyszy broni, a sługi (o czy pisał św. Paweł), łatwiej pozyskalibyśmy ich dla Niego? Bardzo brakuje nam w życiu społecznym tej świadomości, że Bóg jest sędzią nas wszystkich, nie tylko naszych wrogów...
Drugi przykład: myślenie w kategoriach plemiennych: ten dobry, bo swój, tamten zły, bo obcy. A może trzeba też widzieć niewłaściwe postępowanie współbrata, a dobre i szlachetne kogoś, z kim nam nie po drodze?
Trzeci przykład? Uporczywe tkwienie w układzie dzielącym ludzi na gorszych i lepszych ze względu na pozycję społeczną. Pan dyrektor, rektor, mecenas, ksiądz prałat? O, pełny szacunek. Robotnik, sprzedawczyni, sprzątaczka albo i jakiś młody człowiek na ulicy? Są albo od usługiwania albo traktuje się ich jak powietrze. Nie chodzi o to, żeby wszystkich zaraz zaczepiać. Ale żeby zauważyć, że ci ludzie mają taką samą godność dzieci Bożych dzieci jak wielcy tego świata.... Wyniosłość to coś, co chrześcijaninowi zwyczajnie nie przystoi...
- W pierwszym czytaniu parę wybranych szczegółów, w Ewangelii synteza. Wydaje że jako chrześcijanie powinniśmy dziś unikać dwóch zagrażających nam skrajności: akcentowania szczegółów z pominięciem ich ogólnego sensu z jednaj, a z drugiej mówienie o ideach tak ogólnych, że pozwalających na wypaczenie konkretów.
Zbytnie wikłanie się w szczegóły? Nigdy nie powinniśmy zapominać, że te szczegóły muszą być realizowaniem ogólnej zasady miłości Boga albo bliźniego. Ten błąd popełniamy często w teorii, to znaczy dyskutując o zasadach moralnych. Dla nas to może oczywiste, ale nasi dyskutanci w tym co mówimy często wcale nie widzą, że chodzi nam o miłość. Widzą tylko upór w trzymaniu się jakiejś tam zasady...
Po drugie powinniśmy też unikać posługiwania się samymi ogólnikami. Miłość Boga i bliźniego to przecież konkret. Wyrażają się w konkretnych postawach, zachowaniach. To uśmiech dla żony, dobre słowo dla matki, która zupełnie straciła już pamięć i nikogo nie poznaje, to zainteresowanie się sprawami dziecka, to delikatność w zwracaniu uwagi, przełknięcie czyjejś złośliwości i wiele, wiele innych. Nie jest natomiast miłością egoizm, traktowanie drugiego jak przedmiotu, choćby i się na to zgadzał, manipulowanie nim, pomiatanie i wykorzystywanie; nie jest miłością porzucenie żony dla innej, cofanie licznika w sprzedawanym samochodzie ani namawianie do grzechu ...
- Które przykazanie w prawie jest najważniejsze? Odpowiedź oczywiście znamy. Teoretycznie. Ale tak już jest, że chyba każdy z nas lubi akcentować to czy inne. Trudno. Gorzej, jeśli innych nie zauważa. Zwłaszcza u siebie. że niektórych nie zauważa.
Może mi się wydaje, ale odnoszę wrażenie, ze w Polsce koncentrujemy się mocno na grzechach „okołobrzusznych”. To znaczy dotyczących seksualności i poczęcia. Aborcja, in vitro, antykoncepcja, homoseksualizm i pedofilia. Papież Franciszek za to (podobnie chyba i ja) często wraca w swoich wypowiedziach do grzechów popełnianych językiem – obmowa, plotki itd. Jasne, piętnuje się grzechy, które się najwyraźniej widzi. Pytanie tylko, czy nie jest tak, że grzechów w innych dziedzinach już prawie nie zauważamy? Ot, ważny problem świętowania niedzieli i szerzej, szanowania prawa do odpoczynku. Albo zachowania się kierowców na drodze...
- W drugim czytaniu Paweł zwraca uwagę na rolę świadectwa w życiu chrześcijan. Dziś warto zapytać czy nie jest przypadkiem tak, że jedną z przyczyn odchodzenia ludzi od wiary jest to, że chrześcijanie go nie dają? Że wiara sobie, a życie też sobie? Że po nas, chrześcijanach, wcale nie widać, jakobyśmy bardziej kochali?
Bo tak patrząc na historię.... Czy okropieństwa wojny XXX letniej w Europie – przecież wojny religijnej – nie były jedną z przyczyn powstania nowoczesnego ateizmu? Czy sojusz Kościoła z tronem i wszelką władzą nie był powodem, dla którego w niektórych krajach Kościół stracił robotników i drobnych rolników? Dziś, może i na mniejszą skalę, ale popełnianie podobnych błędów też nam grozi. Pazerność i rozmiłowanie w luksusie księdza, łatwe powtarzanie niesprawdzonych oskarżeń przez tego czy innego katolika świeckiego, nie mówiąc już o pysze i zarozumiałości... Co ma tych chwiejnych w wierze albo i niewierzących do nas przyciągnąć? Same puste słowa? Deklaracje bez pokrycia, prawdy, w które sami zdajemy się nie wierzyć?
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
» | »»