Rozważania




Wielki Piątek

“Chocby wszyscy zwatpili, nigdy sie Ciebie nie zapre.” Jakze czesto powtarzam te slowa, Panie. Wyrazam wole dzwigania krzyza wraz z Toba, bo kiedy jestes ze mna, czuje sie bezbpieczna i mocna Twoja sila. Na moment trace z oczu Twoja twarz i jakze oplakany jest tego efekt: “Nie znam tego czlowieka, nie wiem, o czym mowisz,” wypowiadam bardzo przekonywujacym glosem, a kogut pieje moja zdrade.

Twoja milosc, Panie, jest jednak ponad te zdrade, ponad wszystkie moje zdrady. Nie rezygnujesz ze mnie, ponawiasz zaproszenie: “Wez swoj krzyz i chodz za Mna.” Ide wiec, przedzieram sie przez tlum, by pokazac, jak bardzo Cie kocham, by prosic Cie o przebaczenie, by zatrzec pamiec o moim tchorzostwie, tylko ten krzyz wciaz tak nieznosnie uwiera.

W miejscu zwanym Lithostrotos jestescie tylko wy dwaj: on – namiestnik Judei, Pilat Poncjusz – sedzia i Ty, Krol wiecznej chwaly z krwia na twarzy, z rekami zwiazanymi na plecach, z miloscia i przebaczeniem w oczach. Patrze na Ciebie i probuje w Tobie znalezc mojego Chrystusa, ktory powtarzal mi nieustannie: “Odwagi, nie boj sie, Ja jestem.”

“Ecce homo” – Pilat wypowiada ze scisnietym z gniewu, a moze z bolu i strachu gardlem wskazujac na Ciebie. “Oto czlowiek” – powtarzam za Pilatem oslupiala z powodu Twojego wygladu. Nie ma w Tobie nic, co mogloby sie podobac. “Wzgardzony i odepchniety przez ludzi, Maz bolesci, oswojony z cierpieniem.” Nie moge zniesc Twego widoku, zamykam oczy, zakrywam twarz. O zgrozo, ten glos, znam go przeciez. To moj wlasny krzyk: “Ukrzyzuj Go, krew Jego na nas i na dzieci nasze.”

O Chryste, wraz z innymi zadam dla Ciebie wyroku, choc przed kilkoma godzinami wraz z Piotrem zapewnialam Cie o mojej lojalnosci, milosci, oddaniu. “Ukrzyzuj Go!” Zaslepiona, wylekniona, bezmyslnie poddajaca sie presji tlumu wraz z Pilatem wydaje na Ciebie wyrok. Zaciskam kleszcze zla, ale Ty nie zrazasz sie moja przewrotnoscia, moim tchorzostwem, moim egoizmem, moja zdrada. Wiesz, ze musisz isc za miasto na gore stracen, na gore Trupiej Czaszki. Przyjmujesz haniebne drzewo krzyza na swe obolale i skrawione ramiona i zapraszasz mnie, bym szla z Toba. Nie mozesz mnie zbawic bez mojego udzialu. Chce isc za Toba, Panie, na miare moich zadan, zdolnosci i sil, za Toba, sponiewieranym, pokornym, idacym na Gore z wlasna szubienica na plecach. Chce isc za Toba jak szla Twoja bolesna Matka.

To juz Golgota. Twoja bolesc, Panie, wstepuje na szczyty. Obarczyles sie moim cierpieniem, dzwigales moje bolesci, zostales przebity za moje grzechy, zdruzgotany za moje winy. “Spadla na [Ciebie] chlosta zbawienna dla nas, a w [Twoich] ranach jest nasze zdrowie.” Resztkami sil modlisz sie za swoich oprawcow, modlisz sie za mnie: “Ojcze, odpusc im, bo nie wiedza, co czynia.”

I na koniec: “Wykonalo sie.” Oddajesz Bogu ducha, a ja stoje u stop krzyza w objeciach Twojej Bolesnej Matki. Zgladzono Cie z krainy zyjacych, ale Ty oredujesz za przestepcami, oredujesz za mna. Z Twojego przebitego boku tryska zrodlo zycia, mojego zycia. Przyciagajac do siebie rodzisz mnie na nowo do udzialu w swojej chwale.

Krzyzu Chrystusa badzze pozdrowiony…

Wielkanoc

Kamien zatoczony na Twoj grob, Panie, zdaje sie byc najwieksza przeszkoda. On stoi na drodze do moich pragnien. Pochlania cala moja uwage, cala energie. Cala nadzieja na panowanie Twojego Krolestwa tutaj, na ziemi, zostala zdruzgotana tym kamieniem. Jedenestu wyleknionych uczniow zabarykadowalo sie w Wieczerniku, dwaj inni zdazaja do Emaus, “A mysmy sie spodziewali…” Ty nie zrazasz sie, wyjasniasz im Pisma, tlumaczysz, ze tak trzeba bylo I ich serca palaja, a kiedy lamiesz chleb, rozpoznaja Cie.

“Oto jest dzien, ktory Pan uczynil, weselmy sie I radujmy!”

Kiedy Cie ukrzyzowano, Maria Magdalena byla u stop krzyza. Dzis, po zakonczonym szabacie przychodzi, by oddac Ci ostatnia przysluge, ale Ciebie tam nie ma, bo grob nie jest w stanie pomiescic Zycia. Twoj grob, Panie, jest pusty. “Maria Magdalena natomiast stala przed grobem placzac,” ale kiedy zwracasz sie do niej po imieniu, natychmiast rozpoznaje Cie. “Rabbuni.” Maria dostapila radosci spotkania. Poranek wielkanocny zajasnial blaskiem Twojej chwaly: “Widzialam Pana I to mi powiedzial.” To jest rowniez moj poranek wielkanocny, Panie. Rowniez I do mnie zwracasz sie po imieniu, udzielasz radosci Spotkania I obdarzasz nadzieja. "Nie umre, ale zyc bede."

Chrystus zmartwychwstal, alleluja. Milosc zwyciezyla smierc, alleluja.

Lidia Dziędziura




WIELKI PIĄTEK

Łatwiej jest mi wierzyć ,że Krzyż jest znakiem zbawienia świata,
trudniej przychodzi mi wiara w to, że jest On również znakiem
mojego zbawienia.

Czy w tych ranach jest też moje zdrowie?
Każda moja wina musiałaby być odkupiona, każdy grzech zgładzony...
Choćby ten sprzed paru tygodni- ten co spłoszył spokój snu. Albo
ten co wślizgnął się w umysł pod wdzięcznym lecz fałszywym
imieniem i spętawszy myśl odsłania dzień po dniu swoje
wykoślawione oblicze... Kto wziąłby na siebie tę winę?

Jeśli Ty Jezu obarczyłeś się moimi winami to tamtej nocy w
Ogrodzie Oliwnym dźwięczały Ci w uszach te wszystkie
moje: "Człowieku, nie znam Go" i wszystkie: "Czemu nie zejdziesz z
Krzyża?"... Może najbardziej nasycona krwią kropla potu spłynęła
po Twojej skroni właśnie z tego powodu?
Wiedziałeś...lecz... wyciągnąłeś świętą dłoń, przyjąłeś i
przycisnąłeś do ust kielich podany przez Ojca... A w ostatnim
tchnieniu, zmiażdżony cierpieniem, wbity w drzewo, ustami
spieczonymi, przeoranymi krwawymi bruzdami rzekłeś jeszcze: Pragnę-
słowo niczym autograf...

Panie, gdyby tak rzeczywiście było to musiałbyś być TYM, KTÓRY
JEST...
zaraz...
Musiałbyś być tym , który jest...Miłością...

Pójdę pod Krzyż i uklęknę.


WIELKANOC

To już trzeci dzień... Słońce- jak to możliwe?- znowu pierwszym
promieniem wdziera się już nachalnie w nieboskłon. Odejdź Słońce-
żaden twój promień nie rozproszy ciemności duszy... Ten głaz, co
pogrążył grób w nieprzeniknionych ciemnościach, zaszył też gęstym
mrokiem moją duszę... Kto mi ją teraz rozjaśni? Kto mi teraz
odsunie ten kamień?
Ale Słońce zajaśniało blaskiem bardziej jeszcze intensywnym bo już
wiedziało... : kamień od grobu jest odsunięty, grób jest pusty!
I wiatr wiedział bo nieśmiało błądził już po pustym grobie i
odurzony zdumieniem zaplątał się w białe chusty... Potem roznosił
tę wieść po ogrodzie a teraz osusza jej łzy... Bo ona jeszcze nie
wiedziała.
-Niewiasto, czemu płaczesz, kogo szukasz?
Ten Ogrodnik jest chyba jedynym , który nie wie co się w tych
dniach stało...
-Mario!
Wtedy otworzyły się jej oczy i poznała Go po tym jak wymówił jej
imię.
Rozpoznała Go bo owce znają głos Pasterza a On woła je po
imieniu...
Słońce, nie zajaśniejesz tak jak jaśnieje mi w duszy!

-Nauczycielu! Zostań...dzień się już nachylił.

"Ja Jestem Z Wami Przez Wszystkie Dni Aż Do Skończenia Świata."

* * *



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama