Abraham od miesięcy był w podróży, dopiero toczył ciężkie walki z królami Kanaanu. Czuł się słaby i zmęczony.
Tymczasem Bóg po raz kolejny woła Abrahama: lech lecha! Wyjdź!
Tym razem „Bóg polecił Abramowi wyjść z namiotu”. Namiot to symbol tego, co człowiek jest w stanie sam sobie zapewnić i w czym pokłada nadzieję. To także znak kruchości i przemijania ludzkich sił:
„Mieszkanie me rozbiorą i przeniosą ode mnie jak namiot pasterzy” – mówi Izajasz (Iz 38,12). Potrzeba jakiejś siły, która wypchnie człowieka z ciepłego grajdoła i pozwoli ulec przynagleniu z wysoka: Wyjdź! „Spójrz na niebo i policz gwiazdy! Tak liczne będzie twoje potomstwo. Dam ci ten oto kraj na własność”.
Życie Abrahama zostaje po raz kolejny wprawione w ruch siłą obietnicy. Znów ufa Bogu. W Jego słowie znajduje oparcie dla swych nadziei i oczekiwań. Duchowym dobrem Kościoła jest dziecięce zaufanie okazywane kochającemu Bogu, złożenie swego życia w ręce Pana historii. „Aby dojść tam, gdzie nie wiesz, musisz pójść drogą, której nie znasz” – mówił św. Jan od Krzyża.
Dzieje wiary są zaludnione postaciami świętych, którzy pozwolili, by Bóg stał się reżyserem ich życia. Ale dzieje wiary naznaczone są też pewną kruchością. Droga, którą Bóg nas prowadzi, nie jest usłana różami, a krzyż, którym Chrystus nas zbawia, nie jest wyściełany aksamitem. Upadki, pustka, osamotnienie, wątpliwości narażają na szwank wytrwałość uczniów Zbawiciela. Potrzebujemy pewności, dlatego podpisujemy umowy, zawieramy kontrakty, składamy ślubowania i wchodzimy w związki małżeńskie.
Bóg wciąga Abrahama w przymierze ze sobą. Zgodnie ze zwyczajem strony porozumienia przechodziły między połówkami przeciętych zwierząt, zobowiązując się do lojalności i wytrwania przy danym słowie. W przeciwnym razie godziły się na los, jaki spotkał przepołowione zwierzęta.
Abraham zapada w odrętwienie, czuje ogarniający go lęk i wielką ciemność. Takie są koszty zawierzenia. Diabeł nie chce dopuścić, by człowiek złączył się na zawsze z miłością Bożą. Dostarcza pokus, wzmaga nerwice, podsuwa mroczne myśli. Bóg przechodzi pośrodku naszych obaw, lęków i wątpliwości. Podobnie Chrystus przeszedł przez nasz grzech i śmierć, by zmartwychwstać pośrodku ludzkiej nędzy i udręki. W miejscu największej klęski i niemocy zawiera ze mną kontrakt ślubny na wieki. Pomiędzy złożonymi ofiarami przechodzi tylko On. Ja nie muszę. Wszystkie zobowiązania zawartego z nami przymierza bierze na siebie Chrystus. Wystarczy tylko moje „tak”, resztę gwarantuje Bóg.