Czy rozmawiając z kimś nie masz czasem wrażenia, że rozmawiasz z kosmitą?
Jak przekonać tego, który dać się przekonać nie chce? No właśnie. Nie da się. Czepi się najmniejszej wątpliwości, byle tylko pozostać przy swoim. Nie dociera do niego, że zazwyczaj przyjmuje jednak to, co bardziej, a nie to, co mniej prawdopodobne. Ot, wie, że jadąc samochodem może ulec wypadkowi; takie sytuacje zdarzają się całkiem często. Mimo to podejmuje ryzyko, bo – słusznie – uważa, że najpewniej jednak nic złego mu się nie stanie. Gdy zaś chodzi o coś, do czego nie chce dać się przekonać, nagle zaczyna zachowywać się jak ktoś, kto z obawy przed spadającymi na ziemię meteorami wychodzi z domu z kaskiem na głowie....
Coś takiego właśnie znajdujemy w Ewangelii Jana. „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!” – mówią do Jezusa Żydzi. A Jezus, bezradny wobec ich niewiary odpowiada: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec”. Za chwile zaś, gdy Jezus powie, że jest jedno z Ojcem, porwą kamienie, by ukamienować Go za bluźnierstwo... Nie przekonały ich znaki, które widzieli, nie przekonają ich i słowa. Daremny trud. Nie uwierzą. Dlaczego?
Jezus nie bawi się w psychologa. Mówi prosto: bo nie są z Jego owiec. Jak krowa nie jest w stanie wzbić się na skrzydłach w górę, tak i oni nie są w stanie uwierzyć. Nie dotknęła ich łaska Boga. Nie została im dana? Została, ale ją odrzucili? Bóg jeden wie. Ale nie są z Jego owiec. Nie są tymi, o których powiedział: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne”.
I cała dalsza opowieść, aż do końca tej części Ewangelii, jest tezy „nie jesteście z moich owiec” ilustracją. Jezus pójdzie teraz nad Jordan, tam gdzie kiedyś chrzcił Jan. Na wieść o chorobie i śmierci Łazarza wróci; nie do Jerozolimy, ale do pobliskiej Betanii. W cuchnące już rozkładem ciało Łazarza przywróci życie. I co jest odpowiedzią „nie jego owiec”, Wysokiej Rady? Ano coraz mocniej skłaniają się ku temu, że trzeba Go zabić. Gdy Jezus wjeżdża do Jerozolimy towarzyszy Mu tłum tych, którzy widzieli co się w Betanii stało. Ten tłum wiwatuje, woła „ Hosanna”– oni dalej wiedzą swoje. Ale i ten tłum widać „nie był z Jego owiec”. Gdy Jezus zaczyna mówić o swojej śmierci, protestują: my wiemy, że królestwo Mesjasza ma trwać wiecznie, więc kim Ty jesteś? Nie słuchali tego, który czynił znaki tak wielkie, że musiał być Bożym posłańcem. Bo przecież bez tego nie mógłby takich znaków czynić. Twardo jednak trwali przy swoich starych wyobrażeniach. Do tego stopnia nadając ton dyskursowi, że nawet ci, których Jezus niby przekonał, z obawy przed resztą byli jego uczniami tylko w skrytości swoich serc...
„Zaślepił ich oczy i twardym uczynił ich serce, żeby nie widzieli oczami oraz nie poznali sercem i nie nawrócili się, ażebym ich uzdrowił” – skomentował słowami proroka Izajasza narrator Ewangelii Jana. A sam Jezus, jakby podsumowując całą swoją dotychczasową naukę zawołał:
„Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał. Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności. A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale aby świat zbawić. Kto gardzi Mną i nie przyjmuje słów moich, ten ma swego sędziego: słowo, które powiedziałem, ono to będzie go sądzić w dniu ostatecznym. Nie mówiłem bowiem sam od siebie, ale Ten, który Mnie posłał, Ojciec, On Mi nakazał, co mam powiedzieć i oznajmić. A wiem, że przykazanie Jego jest życiem wiecznym. To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział”.
Nie, Jezus nie sądzi tych, którzy wzgardzili Nim i Go nie przyjęli. Bo przyszedł nie po to, żeby sądzić, ale żeby zbawić. Jednak w dniu ostatecznym dojdzie do sądu. Takiego człowieka osądzi słowo, które Jezus będąc na ziemi wypowiedział. Słowo czyli? Jak to rozumieć? Chyba tak: Jezus nie chce nikogo potępić. Ale gdy człowiek mimo wyraźnych znaków odrzuca to co mówi, zostanie jednak osądzony. Bo mając szansę, otrzymawszy łaskę, uparcie trwał przy swoim; nie przystał do grona uczniów Jezusa, z szansy nie skorzystał.
„Nie są z Jego owiec”. Dlaczego? Zabrakło im Bożej łaski? No przecież słyszeli Jezusa, widzieli znaki. Trwali przy swoim bo „złe były ich uczynki”, więc woleli omijać Światło (J 3,20)? Bóg jeden wie. Jeśli jednak „nie są z owiec Chrystusa” nietrudno domyślić się czyimi w takim razie są. Nie dla nich są obietnice, które słyszą ci, którzy Jezusa przyjęli, którzy mają światło, którzy mają życie wieczne. Radykalna różnica między losem jednych a drugich. Tak, potencjalnie i oni mają życie: ale najpierw musieliby Jezusowi uwierzyć. A skoro wzgardzili Jezusem i uparcie trwali przy swoim, zostaną osądzeni.
Od dwóch tysięcy lat nic się w nauce Jezusa nie zmieniło. Także w tej kwestii. Żeby mieć światło życia wiecznego, trzeba Jezusowi uwierzyć. Nie wystarczy parę razy posłuchać Jezusa. Nie wystarczy powiedzieć, że się wierzy, ale na każdym kroku kwestionować słuszność Jego nauczania; ciągle oburzać się, że coś powiedział nie tak, bo my przecież wiemy lepiej, czego powinien uczyć. I chyba nie wystarczy być uczniem w ukryciu, z obawy, że świat napiętnuje, zacznie pokazywać palcami. Trzeba Jezus uwierzyć naprawdę. I konsekwentnie.
Dlaczego dziś tylu w Niego nie wierzy? Nie dotknęła ich Boża łaska, nie chcieli jej przyjąć, bo musieliby zmienić swoje życie? Jeden Bóg to wie. Z jakiegoś nieznanego nam powodu i dziś jedni są „z owiec Jezusa” inni „z jego owiec nie są”. Tych drugich nie przekonają argumenty, nie przekona przykład, ba, nie przekonają nawet cuda. Nie będąc z owiec Jezusa po ludzku nie są zdolni, by Go przyjąć. Tylko Bóg może ich serca dotknąć tak, że uwierzą. O ile i w takiej chwili nie powiedzą Mu „nie”.
***
To już ostatni odcinek tego odnoszącego się do pierwszej części Ewangelii Jana cyklu. Obraz, jaki się niej wyłania jest jasny: świat skazany jest na potępienie. Jezus jest tym, który wydobywa z tego zmierzającego do zagłady świata swoich i daje im życie wieczne. Odrzucenie tej oferty to skazanie się na wieczne odrzucenie przez Boga. Prawda, że obraz to diametralnie różny od tego, co czasem głosi się dzisiaj? Że wystarczy wierzyć na pół gwizdka wybierając co wygodne, a co nie, jak dziecko wyjadające rodzynki z sernika? Albo że i nie trzeba wierzyć wcale, nie przejmując się czynionym złem, bo Bóg jest dobry i zbawi każdego? No, z wyjątkiem katolików, którzy z definicji są niemiłosierni, nieżyczliwi, a przy tym obłudni, zakłamani, a kochający grzeszników Bóg takich ludzi akurat nie lubi...
Ten, kto nie wierzy nie może być zbawiony? Nie można stawiać granic Bożemu miłosierdziu. On może wszystko. Ale Słowo Boże, które przyszło na świat, Boży Syn, Jezus Chrystus, wyraźnie uczy, że aby się zbawić trzeba Mu uwierzyć. Taka jest zasada. Wyjątki od niej, jakie w swoim miłosierdziu być może dopuści Bóg, nie są i nigdy nie będą regułą. Niewiara, odrzucanie nauki Jezusa, kontestowanie jej, to nie jest droga, która czyni lepszym; droga, która jakoś na skróty, szybciej i pewniej doprowadzi do zbawienia. Wręcz przeciwnie. To droga ku śmierci. I jasno trzeba o tym mówić. Bo sprawy tak istotnej jak życie wieczne – nasze własne i naszych bliźnich – nie można lekceważyć licząc, że Bóg zbawi człowieka wbrew jego woli.
Jak wspomniałem, to już ostatni odcinek tej części cyklu. Być może w przyszłości powstanie jeszcze jego część druga. Spróbuje pokazać inność ucznia Jezusa już nie – jak jest w pierwszej części dzieła Jana – na tle jego inności od świata, ale, jak jest w drugiej części tej Ewangelii, wskazując na wyjątkową bliskość Bogu tych, którzy Jezusowi uwierzyli. Na razie jednak zróbmy przerwę. Żeby Czytelnika nie zanudzić, a jednocześnie by był czas na zebranie myśli. I decyzję, czy podjęcie tego tematu będzie dla kogoś poza autorem interesujące. Bo pisanie pisaniem, ale chodzi tez o to, by zbytnim przynudzaniem nie zrazić, prawda? :)
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |