Najgorszą z niewoli jest niewola u samego siebie.
Przyszedłem ogień rzucić na ziemię – mówi w jednej z Ewangelii Jezus (Łk 12,49). Ogień miłości? Ogień Ducha Świętego? Też. Kontekst wskazuje jednak, że chodzi przede wszystkim o ogień rozłamu, sprzeciwu, sporu. Dodaje przecież zaraz: „Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam”. Rozłam na tych, którzy Mu uwierzą i tych, którzy Mu nie uwierzą. Wiara w Jezusa Chrystusa i niewiara w Niego mogą ze sobą do pewnego stopnia w pokoju koegzystować. W praktyce jednak to odmienne podejście zawsze będzie rodziło napięcia. I tylko od umiejętności tolerowania tego, co odmienne będzie zależało, na ile ten pokój da się utrzymać. Gdy jednak kończy się tolerancja, a zaczynają jedynie słuszne poglądy, wtedy nieuchronnie dochodzi do sporu. Nie ma się czym gorszyć. Ten ogień to nieodłączna część funkcjonowania chrześcijan w świecie. Wszak jeśli mają być światłem dla świata (Mt 5), to znaczy że reszta jest ciemnością, prawda? Jeśli mają dla świata być solą, to znaczy że reszta jest jak mdła papka, nie tak? Wśród wielu toczących się w tym świecie sporów, przecież nie tylko religijnych, wiara w Chrystusa rodzi jeszcze jeden. Tak musi być. Światła nie powinno się chować pod stołem, a soli mdłym potrawom skąpić.
Niezwykle ostro różnica między tymi, którzy wierzą w Jezusa a tymi, którzy w Niego nie wierzą rysuje w swoim dziele ewangelista Jan, co staram się pokazać w kolejnych odcinkach tego cyklu. Dziś wróćmy raz jeszcze do ósmego rozdziału tej Ewangelii. Chrystusowi i Jego uczniom zależy na człowieku, nie na ideach – wyjaśniłem przypominając scenę z cudzołożną kobietą i deklarację, Jezusa, że jest Dobrym Pasterzem. Jezus jest światłem dającym wierzącym w Niego odpuszczenie grzechów, a przez to życie wieczne – przypomniałem w ostatnim odcinku. Nie mają tego światła i życia ci, którzy w Niego nie wierzą. Dziś zatrzymajmy się na tym fragmencie ósmego rozdziału, w którym Jezus – mocno – mówi o niewolnikach i wolności, o synach diabła i dzieciach Boga.
Najbardziej zastanawiające? Ano to, że Jezus w tej części swojej mowy zwraca się do tych Żydów, którzy Mu uwierzyli (8,30-31). I właśnie ci, którzy Mu uwierzyli za chwilę zaczną się sprzeciwiać temu, co mówi. Bo? Uwierzyli, ale przecież swoje wiedzieli. No i mieli swoją godność, której Jezus zdaje się uwłaczać. Tak, uwierzyli, ale... Haha, czyż nie dokładnie tak samo bywa wśród wierzących w Chrystusa w XXI wieku? Czyż wielu dzisiejszych chrześcijan nie postępują dokładnie tak samo, deklarując wiarę w Jezusa, ale odrzucając to, co z jakichś względów niewygodne, co burzy ich przyzwyczajenia, wyobrażenia i całą poukładaną już wizję religijności? Nauczanie Jezusa trzeba przyjąć w całej pełni. Nie może być ono jedynie dodatkiem do naszego światopoglądu; to ono musi ten światopogląd ukształtować. Inaczej dzieje się tak, jak z owymi wierzącymi w Jezusa Żydami: szybko wchodzą z Nim w spór i parę wierszy dalej już trudno zauważyć, by czymkolwiek różnili się od tych, którzy Jezusowi nie uwierzyli....
A co ich tak zbulwersowało? Ano to stwierdzenie: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (8,31-32). Jak możesz mówić, że jesteśmy niewolnikami? Nigdy nie byliśmy w niczyjej niewoli (!?!), bo jesteśmy dziećmi Abrahama! – oburzyli się. A za chwilę, za narzut, że nie postępują jak Abraham dodadzą: „Myśmy się nie urodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga”.
Poznacie prawdę. Czyli? Wątek prawdy na kartach Ewangelii Jana ciągle powraca. Przytoczmy niektóre z nich.
Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa (1,17).
Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu (3,21).
Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie (4, 23).
„Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie (14,6).
Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie (14, 16-17).
I w modlitwie arcykapłańskiej
Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. (17, 17-19)
A potem przed Piłatem:
Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu (18, 37).
Piłat nie zrozumiał. Retorycznie zapytał „Cóż to jest prawda”. Ale z tych wypowiedzi narratora Ewangelii i samego Jezusa wyłania się dość jasna odpowiedź na jego pytanie. Właśnie to, co przynosi Jezus jest prawdą; prawdą o Bogu, o człowieku, o grzechu, o zbawieniu. Ostatecznie to Jezus jest prawdą. To On wyzwala człowieka, to przyjęcie tego, czego uczył, przyjęcie jego wizji Boga, człowieka, grzechu i zbawienia wyzwala. Pięknie ujął kiedyś, prawda że w nieco innym kontekście, święty Jan Paweł II na Placu Zwycięstwa w Warszawie:
Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa.
Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Będziecie wiedzieli skąd pochodzicie i dokąd zmierzanie. Syn, który przebywa w domu Ojca na zawsze, On może was wyzwolić. Bez tego, choć niby dziećmi Abrahama, a nawet w jakimś sensie dziećmi Boga, jesteście niewolnikami. Kogo? Czego?
Ano grzechu – tłumaczy Jezus. „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu” (8,34). Dziwne? Nie. Święty Paweł wyjaśnił to kiedyś dokładniej: „Czyż nie wiecie, że jeśli oddajecie samych siebie jako niewolników pod posłuszeństwo, jesteście niewolnikami tego, komu dajecie posłuch: bądź niewolnikami grzechu, co wiedzie do śmierci, bądź posłuszeństwa, co wiedzie do sprawiedliwości? (Rz 6,16). Tak, ten kogo słucham jest moim panem. Jeśli słucham Jezusa, to On nim jest. Ale On nie traktuje mnie jak niewolnika, On daje mi wolność. Jeśli zaś słucham pokusy do grzechu, pokusy szatańskiej....
Jezus chwilę później bardzo dosadnie to wyraził, mówiąc, że odrzucający Jego naukę, chcący go za tę naukę zabić, są dziećmi diabła.
Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał. Dlaczego nie rozumiecie mowy mojej? Bo nie możecie słuchać mojej nauki. Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ Ja mówię prawdę, dlatego Mi nie wierzycie.
Bardzo mocne. Ten, kto uwierzył Jezusowi jest wolnym dzieckiem Boga. Kto Mu nie wierzy, kto – w konsekwencji – woli trwać w różnorakich grzechach, jest zniewolonym dzieckiem diabła, spełniającym jego właśnie zachcianki; zachciankę przeciwstawienia się Bogu, zachciankę zbudowania świata bez Niego. Różnica między chrześcijaninem a każdym innym człowiekiem – nie ma co ukrywać – fundamentalna. A wystarczy zrobić jeden krok, by nieszczęście niewoli zamienić w z i wolność: uwierzyć Jezusowi. Przyjąć dające życie światło....
Trudno dziś jednakowo osądzać wszystkich, którzy Jezusa odrzucają. Czy to ateistów, czy inaczej wierzących czy letnich chrześcijan, Bogu palących świeczkę, a diabłu ogarek. Jeden Bóg wie, co w sercu konkretnego człowieka siedzi. Ale nie sposób nie zauważyć tych wszystkich zniewoleń, jakim dziś poddaje się szukający wolności człowiek. Alkohol, narkotyki, nie wzięty w karby roztropnej wstrzemięźliwości seks, to najbardziej chyba rzucające się w oczy przykłady. Ale przecież i pieniądz i pragnienie sławy czy panowania nad innymi... To szukanie wolności kosztem innych – nienarodzonych, niedołężnych starców, spychanych na margines z powodu odrzucania tego, co politycznie poprawne jest przecież znakiem charakterystyczny naszych czasów. Ja, ja i jeszcze raz ja. Człowiek szukając wolności w oderwaniu od Boga, od Chrystusa, wpada w niewolę samego siebie, swojej swawoli, swoich zachcianek. A diabeł zaciera ręce, bo właśnie o to mu chodzi. Chrześcijanin zaś zdaje sobie sprawę, że prawdziwa wolność nie w tym, co proponuje dziś świat. Prawdziwa wolność w wierze w Jezusa Chrystusa wyrażającej się w realizacji dwóch prostych przykazań: kochaj Boga, kochaj bliźniego. Nie muszę, ale mogę. I chcę, bo tak żyć jest pięknie.
Zobacz też:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |