Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Żeby zakwitnąć i owocować roślinie trzeba słońca. W ciemnej piwnicy – zmarnieje.
Światło, życie, grzech, wiara w Jezusa jako Boga, wolność, niewola, bycie dzieckiem Boga albo dzieckiem diabła... W gąszczu myśli ósmego i dziewiątego rozdziału Ewangelii Jana moją uwagę przykuwa jedna z ostatnich tu nauk Jezusa, jak się wydaje, kluczowa: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi”. Zaskakujący to sąd. Sprawić, by jedni przejrzeli, a drudzy przestali widzieć. Nie, nie na podstawie jakiegoś widzimisię. Uwierzysz w Jezusa – nie uwierzysz w Niego. To kryterium tego sądu.
Wiadomo kto widzieć przestanie: przywódcy Izraela, którzy dotąd chlubili się, że w przeciwieństwie do ludzi z szarego tłumu – o poganach już nie mówiąc – „widzą”. Ale odrzucając Jezusa skazali na ślepotę. Nawet ci spośród faryzeuszy, którzy byli wtedy z Jezusem. „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal” – powiedział im. Tak, bo widzieć zaczyna ten, kto wierzy w Jezusa. Obrazem takiej postawy jest niewidomy od urodzenia, któremu Jezus właśnie przywrócił wzrok (J 9), a który teraz wyznaje wiarę z Jezusa. Kto nie wierzy w Jezusa jest jednak ślepcem. Choćby mu się wydawało, że ma wzrok sokoła.
Tak, chodziło tam o przywódców Izraela; o tych, którzy uważali się za wyniesionych ponad pospólstwo. A dziś? Różne są motywacje tych, którzy nie przyjmują Jezusa. Na pewno nie brak jednak i takich, którzy podobnie jak owi przywódcy czy faryzeusze są przekonani, że doskonale widzą. Niekoniecznie Boga. Oświetla ich promień wiedzy naukowej i błysk nowoczesności. Luminarzami są przecież; przemiany starego zgniłego świata w nowy, lepszy; luminarzami postępu. Dla nich to właśnie wiara w Jezusa jest jak klapki na oczach konia albo jak ciemne okulary założone na nos w ciemnej piwnicy. Ale są w błędzie. Tragicznym w skutkach błędzie. Bo nie chcąc, by Chrystus otworzył im oczy, nie chcąc widzieć świata w promieniach Jego światła skazani są na śmierć. Wieczną.
Wracam do ósmego rozdziału dzieła Jana. Tego, który poprzedza cud uzdrowienia niewidomego. Nie chcę komplikować. Opuszczam więc dziś to, co Jezus mówi o wolności i niewoli. Za to czytam, jak Jezus deklaruje:
„Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”. Tak, roślina bez światła marnieje. Nie urośnie, nie zakwitnie, nie wyda owoców. Marnieje też zamknięty w piwnicy człowiek. Choćby była najlepiej urządzona, choćby były w niej wszystkie wygody czy nawet jakieś sztuczne oświetlenie. Ale tak długo nie można. W skrawkach światła nie pozwalających wyjść poza jego krąg i zapuścić się w to co nieznane, można tylko wegetować. Żyć się nie da. Tylko Jezus jest jak słońce, które swoim blaskiem oświetla wszystko, co przed Jego blaskiem się nie chowa. I pozwala bez obawy pobłądzenia po tym nieznanym się poruszać.
„Będzie miał światło życia”. Czytam dalej. „Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich”. Ja Jestem? To imię Boże. Jezus mówi, że jest „Jestem”. Że jest tym, który objawił się w ognistym krzewie Mojżeszowi. Jeśli nie uwierzycie we mnie jako Boga, jako Syna Bożego – tłumaczy – nie będą wam odpuszczone wasze grzechy. A umrzeć w grzechu znaczy umrzeć na wieki, bez szansy na zmartwychwstanie do życia wiecznego.
Inaczej jest z tymi, którzy uwierzą – czytam dalej: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”. Tak, umrze. Ale nie na wieki. Zmartwychwstanie, by cieszyć się nowym życiem....
Trudno już mieć wątpliwości: jest fundamentalna różnica między tym, kto uwierzył Jezusowi, kto w Nim złożył swoją nadzieję, a tym, kto Go odrzuca. Ten, kto uwierzył Jezusowi, ma światło życia. Nie umrze, ale ma życie wieczne. Ci, którzy Jezusowi nie wierzą... No cóż: taka prawda, że tego życiodajnego światła nie mają. I naprawdę grozi im wieczna śmierć. O ile wcześniej nie pozwolą, by jednak dotknęło ich światło Chrystusa. Mogę mieć nadzieję, że ten, kto dziś nie wierzy w Jezusa stanie się kiedyś moim w Nim bratem. Nie mogę jednak mówić mu, że to wszystko jedno, że może wierzyć jak chce. Bo jeśli konsekwentnie będzie unikał tego, który jest Światłością Świata, wiecznego życia nie osiągnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |