Gdy decydujesz się być uczniem Jezusa nie licz, że świat będzie cię lubił. Jego prześladowali, więc ciebie też będą.
Z cyklu "W górę serca! Bóg z nami!"
Bezsilność. To słowo najlepiej chyba opisuje, co dzieje się w sercu człowieka, któremu stawia się nie tylko niesprawiedliwe, ale i złośliwe zarzuty. Co powiedzieć, gdy argumentom przeciwstawia się wrzask? Gdy tłumaczenia nic nie dają, bo się ich nie słucha i jak mantrę powtarza po wielokroć odparte oskarżenia? W pierwszej połowie XXI wieku coś takiego często spotyka chrześcijan – katolików. Bo? Zawsze znajdzie się jakiś pretekst. Ot, jakiś ksiądz robił coś złego. Wystarczy uogólnić, że oni wszyscy tacy i już na wszystkich wieszać psy. Nieracjonalne? Nasze wynikające z religijnych przekonań zasady od dawna są dla wielu solą w oku; są uwierającym jak kamień w bucie wyrzutem sumienia. Dzięki pretekstowi można powtórzyć – pewnie nie zdając sobie z tego sprawy – znany już w starożytnym Rzymie zarzut: chrześcijanie to wrogowie rodzaju ludzkiego, oni są przeciw nam, przeciw naszemu szczęściu, przeciw naszej wolności...
Ciężko coś takiego znosić. Zwłaszcza że przyzwyczajeni, iż wiarę w Chrystusa od wieków tratowano w naszym społeczeństwie z szacunkiem, nie jesteśmy mentalnie przygotowani na sytuację, w której nagle pojawia się wokół nas tylu zajadłych wrogów. Dlatego część naszych współbraci się odcina. Zaczyna przestawiać siebie jako uczniów Chrystusa lepszych, bardziej postępowych. W przeciwieństwie do innych otwartych na świat i gotowych prowadzić z nim dialog. Tylko cóż to za otwartość i dialog, które za cenę przypodobania się światu wypierają się własnych korzeni?
Jezus swoim uczniom w Wieczerniku powiedział:
Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał.
O kim Jezus mówi?
Gdybym nie przyszedł i nie mówił do nich, nie mieliby grzechu. Teraz jednak nie mają usprawiedliwienia dla swego grzechu. Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu. Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku.
To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem. Tego jednak nie powiedziałem wam od początku, ponieważ byłem z wami.
Jezus wyraźnie mówi o Żydach. Tych spośród tego narodu, którzy nie przyjęli Jego nauki. To oni są tymi, którzy uczniów Jezusa wyłączają z synagogi. Oni tymi, którzy popełnili grzech, bo słyszeli Jezusa i widzieli Jego znaki, a mimo to Go odrzucili. Oni tymi, którzy nienawidzą Go bez powodu. Oni tymi, którzy uważają – jak przed nawróceniem Szaweł - że zabić ucznia Jezusa to oddać cześć Bogu. Ale dziś, gdy tamte dawne spory o miejsce Jezusa w judaizmie mocno już przycichły, a pojawiły się nowe, o miejsce Jezusa w dzisiejszej kulturze, można chyba powiedzieć, że chodzi o wszystkich, którzy słysząc, znając naukę Jezusa, odrzucają ją. Czasem bardzo gwałtownie, wręcz z nienawiścią.
Niby oczywiste, ale nieuświadomione prowadzi do nieporozumień: są w Ewangeliach „dwa światy”. Ten, na który uczniowie Jezusa mają się rozejść głosząc Ewangelię wszystkim narodom i całemu stworzeniu. I ten, który już mógł przyjąć głoszoną od pustego grobu Jezusa Dobrą Nowinę, ale nie tylko nie chce, ale i mocno się jej sprzeciwia. Otwartość na pierwszy i dialog z nim to wprowadzenie w chrześcijaństwo. Otwieranie się na drugi i próby dialogu z nim, to nieporozumienie. Bo jaki sens ma prowadzić dialog z nienawiścią? Czy, poza małymi wyjątkami indywidualnych relacji, ktoś jest w stanie rozbroić tę minę? Nawet Jezusowi się nie udało. Niewielu chyba tych nienawidzących Go do siebie nie przekonał. I został odepchnięty przez swój naród na krzyż.
Chrześcijanin – katolik bijąc się w piersi często powtarza: moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Bo ma świadomość, że nie jest chodzącym ideałem. Wie, że mógłby być lepszy, szlachetniejszy, że mógłby bardziej kochać. Powinien jednak trzeźwo patrzyć na świat. Jeśli w tym świecie jest wobec chrześcijan tyle nienawiści, to niekoniecznie jest to nasza wina. Nas też, jak naszego Mistrza, nieraz nienawidzi się bez powodu. Trzeba się z tym pogodzić. To normalka. Tak powiedział Jezus. Świat po prostu nie lubi takich, na widok których odzywa się dawno nieużywane sumienie. Są jak kamień w bucie, są jak sól w oku. Sama ich obecność jest dla tego świata irytująca. Dlatego domaga się, by jeśli ci katolicy już muszą wierzyć sobie w Chrystusa, to żeby zamknęli się w Kościołach i broń Boże zasad, których uczą się od Niego nie próbowali przenosić w życie społeczeństw.
Świadom tego, że bycie uczniem Jezusa powoduje nieraz nienawiść świata chrześcijanin powinien mieć świadomość, że próby przypodobania się mu(światu) są z góry skazane na niepowodzenie. Dopóki jest sobą, uczniem wiernie trwającym w nauce Mistrza, jest skazany jest na to, że będzie przez ten świat znienawidzony. Świat kochałby go – mówi Jezus – gdyby był z tego świata. Ale ponieważ z niego nie jest, bo On go sobie wybrał z tego świata, dlatego właśnie go świat nienawidzi. Uczeń może być jednak pewien, że w tym wszystkim nie jest sam. Idzie tą drogą razem ze swoim Mistrzem, który przecierpiał podobny los. Jego zaś zadaniem jest świadczyć. Czasem może, jeśli jest okazja, to i słowem. Ale przede wszystkim swoją postawą, swoim życiem. Świadczyć o Jezusie razem z Duchem Świętym. Ci, których dotknie Boża łaska i otworzą się na nią, zrozumieją.
Wobec innych... Wobec głuchych na argumenty pozostaje trwając przy swoim cierpliwie czekać. Jak Jezus, wierny przekazanej przez Ojca nauce do samego końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |