Boga spotkać można w lesie? Może. W Kościele natomiast jest na pewno. Bo to żywa świątynia, w której mieszka Bóg.
Z cyklu „Nawróćmy się na Kościół. Kościół (Ekklesia) w biblijnych obrazach”
Fascynująca intelektualna przygoda: zapomnieć, że się wie czym jest Kościół, zapomnieć o siedzących w głowie schematach i sięgnąć do myśli tych, którzy stali u jego początków: Apostołów, do samego Jezusa. Przygoda odświeżająca, pozwalająca dostrzec dotąd niezauważane, dotąd pokryte patyną, kurzem. I przestać zwracać uwagę na sztukaterie. Tak, po to właśnie ten cykl. Dziś jego kolejny odcinek. Skoro o sztukateriach mowa, to o Kościele jako Bożej budowli. Ba, wręcz świątyni.
W bogactwie obrazów
Obraz Kościoła jako budowli u autorów biblijnych nie do końca jest jednolity. Pojawiają się w nim pewne istotne różnice. Nie są to jednak sprzeczności. To raczej dopełnianie obrazu całości. Najbardziej chyba podstawową wersję tego obrazu znajdujemy w 1 Liście świętego Piotra (1P 2). Przytoczmy ten tekst.
Zbliżając się do Tego, który jest żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale u Boga wybranym i drogocennym, wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa. To bowiem zawiera się w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a kto wierzy w niego, na pewno nie zostanie zawiedziony. Wam zatem, którzy wierzycie, cześć! Dla tych zaś, co nie wierzą, właśnie ten kamień, który odrzucili budowniczowie, stał się głowicą węgła i kamieniem upadku, i skałą zgorszenia. Ci, nieposłuszni słowu, upadają, do czego zresztą są przeznaczeni. Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła, wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali.
Tylko kamieniem w wielkiej budowli jestem
Wątków tu wiele. Większość z nich omówiona została już w odcinku poświęconym obrazowi Kościoła jako ludu Bożego. Tu zwróćmy tylko uwagę na elementy owego obrazu Kościoła jako budowli, świątyni. Przede wszystkim na to stwierdzenie „wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia”. Obraz jasny: każdy chrześcijanin jest kamieniem w murze owej świątyni, w której mają być składane Bogu duchowe ofiary i w której mają być ogłaszane dzieła potęgi Boga. Zwraca też uwagę, jak ważną rolę w tej budowli pełni Chrystus. Jest jej kamieniem węgielnym. Czyli?
Dziś „wmurowanie kamienia węgielnego” oznacza najczęściej mniej czy bardziej uroczyste rozpoczęcie budowy. Kamieniem węgielnym może być pierwszy położony kamień, może być jakiś kamień ozdobny, który jako jeden z pierwszych wmurowuje się nowopowstające ściany budynku. Czyli dziś dla nas to tylko mająca jakieś znaczenie symboliczne ceremonia. Pamiętajmy jednak czym dla budowli jest węgieł. To miejsce zetknięcia się zewnętrznych, a więc tych najbardziej newralgicznych dla stabilności (w tradycyjnej architekturze) ścian budynku. Kamień węgielny kładziony był na spodzie tego połączenia. Prostokątna budowla musiała więc ich mieć cztery. Musiał być porządny, mocny, bo nie ma dla budowli nic gorszego niż niestabilność budynku w narożnikach; usterki w tym miejscu łatwo najpiękniejsza budowle zamieniają w ruderę. Pełniły więc owe kamienie rolę zbliżoną do tego, co dziś nazywamy fundamentem.
Co ciekawe, kamieniem węgielnym nowego – że chodzi o Kościół stanie się jasnym dopiero po czasie – nazywa samego siebie już Jezus w przypowieści o przewrotnych rolnikach (np. Mk 12, 1nn), gdzie odnosi do siebie słowa Psalmu 118: „Nie czytaliście tych słów w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych”. Tak, przywódcy Izraela, ci którzy budowali lud Boży Starego Przymierza odrzucili Jezusa. Tymczasem On stał się początkiem Ludu Bożego Nowego Przymierza, Kościoła. A jednocześnie - jak czytamy u świętego Piotra – dla wielu „kamieniem upadku i skałą zgorszenia”. Ten obraz, Chrystusa jako kamienia węgielnego, będzie potem przywoływany przez pierwszych uczniów Jezusa. Pojawi się np. w mowie Piotra z Dziejów Apostolskich (Dz 4,11nn).
Obraz, który przedstawiony jest w 1 Liście św. Piotra jest więc dość jasny: Kościół jest jak budowla utworzona z żywych kamieni, którymi są wierzący w Chrystusa. Jej zaś kamieniem węgielnym, zapewniającym stabilność całej budowli jest Chrystus. Piękne, prawda? Nie jestem odpowiedzialny za cały Kościół. Jestem jednym z wielu kamieni Go tworzących, a tym najważniejszym, zapewniającym tej budowli stabilność jest sam Jezus. Ja nie o tę stabilność budowli musze się martwić, ale o to, by być kamieniem mocnym, dobrym, by to, co koło mnie nie posypało się na ziemię.
Budowla i jej budowniczy
Podobny, ale w szczegółach ciut inny, i nieco rozszerzony obraz Kościoła jako Bożej budowli, przedstawia św. Paweł w swoim 1 Liście do Koryntian:
My bowiem jesteśmy pomocnikami Boga, wy zaś jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień. Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście.
Jezus w tym obrazie nie jest już kamieniem węgielnym, ale fundamentem. Czyli czymś dla budowli najbardziej podstawowym, czymś co zapewnia jej stabilność. Dopóki więc fundament nie jest naruszony, wszystko jest OK, da się ewentualne uszkodzenia naprawić. Gorzej, gdyby uszkodzony został właśnie ten fundament. To po pierwsze. Po drugie, co warto zauważyć, fundament wyznacza podstawowy kształt budowli. Skoro więc jest nią Chrystus, nie można budując Kościół wychodzić poza jego obrys; podstawowy kształt Kościoła określa Chrystus. Po trzecie zaś zauważmy to podkreślenie Pawła. że innego fundamentu niż Chrystus położyć nie można. Tak, nie może być innego fundamentu dla Kościoła niż Chrystus. Tylko na Nim zbudowana budowla zasługuje na miano Kościoła.
Co jeszcze? Uderza, że w przeciwieństwie do tekstu Piotra tu wyraźnie powiedziano, kto ów Kościół buduje. Paweł. On położył fundament – Chrystusa – inni teraz jego pracę nad budową Kościoła kontynuują. Zwróćmy uwagę: w poprzednich obrazach Kościoła, tym który go tworzył, dawał mu wzrost, był sam Bóg. Tu Kościół jest budowany przez człowieka. Sprzeczność? Nie. W pierwszym zdaniu przytoczonego tekstu Paweł pisze o sobie i innych apostołach, że są pomocnikami Boga. Dalej „pierwszym budowniczym”, tym który decyduje o całokształcie jest Bóg. Człowiek jednak w tym dziele Bożym może uczestniczyć; jego wkład, wyraźniej niż w poprzednich obrazach, też tu się liczy.
Zwraca w wywodzie Pawła jeszcze inna rzecz. W obrazie tym chrześcijanin nie jest, jak u Piotra, kamieniem budowli. Przynajmniej nie w pierwszej części obrazu. Apostoł zwraca raczej uwagę na jakoś pracy „Bożych pomocników”. Bo nawet budując na dobrym fundamencie, którym jest Chrystus, można budować z materiałów trwałych i szlachetnych, albo z czegoś, co jak słoma zniszczy pierwszy, niewielki nawet płomień ognia; można wybudować zarówno arcydzieło, jak i byle co. W tym obrazie mamy więc apel do budujących: patrzcie z czego budujecie. Z materiałów trwałych i szlachetnych, albo z czegoś, co jak słoma zniszczy pierwszy, niewielki nawet płomień ognia. Patrzcie więc, nawet jeśli budujecie na Chrystusie, czy stawiacie arcydzieło, czy byle co. Bardzo ciekawa myśl.
Nie sposób nie zauważyć w tym tekście jeszcze jednego, o czym pisał też Piotr: to, co jest budowane to nie byle co, ale to Boża świątynia. Kościół, wspólnota ludu Bożego, jest świątynią Boga. Mieszka w niej Duch Boży, Duch Święty. Dlatego sama jest też święta. Nie tak szybko? OK, więc powtórzmy. Mamy tu nawiązanie, choć nie tak oczywiste, do obrazu Kościoła jako budowli zbudowanej z kamieni, którymi są poszczególni jego członkowie. Bardziej jednak niż na poszczególne kamienie Paweł zwraca uwagę na całość: Kościół to miejsce, w którym mieszka Bóg. Wspólnota ludu Bożego jest miejscem zamieszkania Boga (nie las, góry itd). No i ta wspólnota jest święta. Bo uświęca ją ten, który w niej mieszka. A ci, którzy zechcą te Boża budowlę zniszczyć, zostaną zniszczeni przez Boga. Dająca otuchę obietnica….
Z czego fundamenty?
Zauważmy jeszcze, chociaż krótko, trzeci obraz Kościoła jako Bożej budowli. Z Listu św. Pawła do Efezjan (2,19-22)
A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga - zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
Przepiękne to przypomnienie chrześcijanom, że nie są dla Niebian kimś obcym: są razem z wszystkimi świętymi Bożymi domownikami. Ograniczmy się jednak tylko do wydobywania treści z owego obrazu Kościoła jako Bożej budowli. Rzuca się w oczy, że Chrystus, owszem, jest najważniejszym elementem tej budowli, ale jej fundamentem są już też apostołowie i prorocy. Tak, Kościół musi być zbudowany na Chrystusie. To znaczy jednak też budowanie na „apostołach i prorokach”, czyli na tym, co oni nam o nauce Jezusa przekazali, nie na własnych tej nauki interpretacjach. W teologii nazywa się to trzymaniem się Tradycji.
Mamy tu też ciekawe połączenie dwóch myśli o budowaniu: chrześcijanie są w tym obrazie zarówno tymi, którzy są budulcem Bożej świątyni, jak i tymi, którzy tę budowlę wznoszą. Karkołomne, ale świetnie opisujące rolę pojedynczego chrześcijanina w e wspólnocie Kościoła. Dalej mamy też przypomnienie, że w tym zbudowanym przez chrześcijan i z chrześcijan Kościele mieszka Bóg. Oni są Jego świątynią. Ważne: to w tak rozumianym Kościele człowiek spotyka na ziemi Boga.
No i w końcu nawiązanie do Chrystusa jako kamienia węgielnego: On jest tym, który zespala tę świątynię. Czyli zapewnia jej stabilność, spójność, wyznacza podstawowy kształt...
Ideały a rzeczywistość
Spróbujmy więc podsumować i odnieść do naszego tu i teraz. Zacznijmy od przypomnienia: ten obraz Kościoła bardziej niż poprzednie akcentuje rolę człowieka w budowaniu Kościoła. Ciągle jednak człowiek jest tylko pomocnikiem Boga. Pierwszym budowniczym, architektem, tym wedle którego pomysłu trzeba budować, jest Bóg. A jak to jest dziś? Wydaje się, że dziś czasem się o tym zapomina. I wielu, zbyt wielu, próbuje budować Kościół według własnych pomysłów. Tymczasem jak robotnik na budowie powinien trzymać się planów, tak i budujący Kościół muszą szanować to, jakim chce widzieć Kościół Bóg.
Po drugie, kim jest dla Kościoła Chrystus? Kamieniem węgielnym, fundamentem. Tak, fundamentem są też apostołowie i prorocy. Czyli ci, którzy pierwsi naukę Jezusa nam przekazali. Tej właśnie przekazanej nam przez nich nauki Jezusa, budując Kościół, musimy się trzymać. To ona zapewnia Kościołowi spójność i stabilność. Nie można wychodzić poza jej ramy, bo zbudowany poza fundamentami Kościół nie jest sobą i szybko stanie się ruderą. Gdy buduje się na Chrystusie, owszem, może trzeba czasem mniejszego czy większego remontu, ale zmian fundamentalnych – na pewno nie. Wszystko jest więc stosunkowo łatwo naprawić. I znów odnosząc tę wizję do współczesności trzeba by zauważyć: niestety, dziś dość głośni są ci, którzy chcą poprawiać fundament, budować poza nim czy wręcz na innym fundamencie. Mówią, ze wiedza lepiej jak Kościół postawić. Cóż powiedzieć? Kompletna porażka...
A nawiązując do Kościoła jako budowanej z żywych kamieni budowli…. No właśnie: może niekoniecznie wszyscy muszą ten Kościół budować, ale wszyscy muszą pamiętać, ze są i powinni być jego częścią. Odmowa bycia jednym z kamieni tej budowli jednego człowieka zagrożeniem dla budowy nie jest. Ale gdy odmawia więcej, ściana nie powstanie, prawda? Albo, jeśli już stała, to się zawali. Warto pamiętać, że można też być w ścianach tej świątyni kamieniem bliskim rozsypania się, zmurszałym... Pół biedy, gdy taki zmurszały kamień jest jeden. Ale gdy jest ich całe mnóstwo... To już nie piękna świątynia, ale rudera, prawda? Bardzo to mocne: to, jaki jest Kościół naprawdę zależy od wszystkich uczniów Chrystusa, Nie dlatego że wszyscy trudzimy jednakowo nad budową Kościóła, ale dlatego że wszyscy Kościół tworzymy; chcąc nie chcąc jesteśmy jego elementem. I o to właśnie chodzi, by nie oglądać się na innych, a starać się samemu być solidnym elementem tej budowli.
No i na koniec prawda, ze Kościół jest świątynią Boga... Zwróćmy uwagę: dziś bardzo modny jest indywidualizm. Liczę się ja, liczą się moje przeżycie, we mnie działa Bóg. Owszem, może i tak. Ale obraz Kościoła jako świątyni przypomina, że Bóg jest nie tylko w nas, ale i wśród nas, w Kościele, w swojej świątyni. To my, nasza wspólnota, nasza parafia, mamy być miejscem, w którym inni mogą spotkać Boga.
W skrócie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |