Śmierci Jezusa towarzyszyły tajemnicze „znaki": ciemności, zasłona w świątyni rozdarta na dwie części, otwarcie się grobów, powstanie umarłych...
Głęboki sens, do którego powraca poza tym List do Hebrajczyków, w którym zasłoną Świątyni jest ciało samego Chrystusa, udręczone i umarłe (10,19n). A więc, pisze dalej Benoit, „ten szczegół Ewangelii został opowiedziany dla pouczenia chrześcijan, że przez śmierć Chrystusa kult Izraela został uchylony, religia staje się uniwersalną a sam Jezus, wchodząc jako pierwszy do Świątyni, która jest w Niebie, otwiera dostęp do zbawienia dla wszystkich ludzi".
Wierzący więc powinien przede wszytkim patrzeć z taką religijną głębią, unikając dosłowności, która kogoś skłoniła do zwrócenia uwagi, iż na Bliskim Wschodzie odnotowuje się niekiedy uderzenia wiatru o takiej sile, że wyrywają i unoszą w górę nawet wielkie namioty, pod którymi żyje cała rodzina beduińska. Wiatr, który przynosząc nad Jerozolimę piasek z pustyni, mógł także (powiadają) rozedrzeć liturgiczną zasłonę.
Jednakże w ten sposób wystawia to na dwie trudności: obie kotary świątyni były wysokie na dwadzieścia metrów i szerokie na dziesięć, i o takim ciężarze, że (według Józefa Flawiusza) aby zanosić je okresowo do oczyszczenia potrzeba było dziesiątków kapłanów, jedynie upoważnionych do wchodzenia do tej przestrzeni i do dotykania sprzętów.
W każdym razie, jakakolwiek by była siła wiatru, nigdy nie mogłaby rozedrzeć tych ogromnych kotar „na dwie części, od góry do dołu" lub ,przez środek", jak ściśle określają Ewangelie. Pozostawałaby możliwość zastanowienia się nad trzęsieniem ziemi, o którym mówi Ewangelista Mateusz, wziąwszy pod uwagę, że również od samego Józefa Flawiusza mamy wiadomość o jakimś trzęsieniu ziemi, które właśnie w tych latach wyrządziło szkodę Świątyni.
Nie wykluczając zatem rzeczywistego wydarzenia (w które Bóg mógłby interweniować bezpośrednio: i do rozdarcia kotary Świątyni nie byłyby wtedy potrzebne zaburzenia w prawach fizycznych; lub mógłby działać przez przyczyny drugie jak trzęsienie ziemi, czy choćby najbardziej wyjątkowy podmuch wiatru), nie wykluczając więc niczego, należy raczej zwrócić uwagę na to, że przecież również w tym wypadku nie jesteśmy całkowicie poza historią: a nawet mamy następną oznakę zakorzenienia w Izraelu Istotnie, wszystkie trzy Ewangelie używają, na określenie zasłony Świątyni, słowa katapetasma, które jest poprawnym terminem technicznym, potwierdzonym przez inne źródła.
Jest więc tutaj nowy element „ciągłości" między Ewangeliami i społeczeństwem żydowskim sprzed 70 roku: znak wśród wielu innych, że redaktorzy dobrze znali rzeczywistość, o której mówili; następne potwierdzenie, że tradycja ewangeliczna ukształtowała się właśnie w Palestynie sprzed katastrofy 70 roku.
To rozważanie może rozciągnąć się także na wydarzenia, o których wspomina tylko Mateusz: otwarcie się grobów, powstanie z martwych „wielu świętych", ich wejście do „Miasta Świętego". Widzieliśmy, że chodzi o „scenariusz" typowo żydowski dla oznaczenia Wielkiego Dnia Jahwe. A więc również te szczegóły - które dla pewnej krytyki byłyby potwierdzeniem tego, co jeden z uczonych określił jako „rozpętanie fantazji powstałych w zaułkach hellenistycznych" - przeciwnie, są dla tego, kto zna te sprawy, gwarancją osadzenia w tradycji żydowskiej.
„Ciągłość" z starożytnym Izraelem, na pewno. Ale równocześnie, także „nieciągłość" z interesami pierwotnej wspólnoty chrześcijańskiej. Wersety 52 i 53 dwudziestego siódmego rozdziału Mateusza, z ową historią powstania z martwych i ukazywania się, stanowiły przez wieki prawdziwy i solidny „krzyż" dla komentatorów i teologów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |