W bogactwie możliwości wyboru czytań w dzisiejszej liturgii słowa, moją szczególną uwagę przykuwa fragment drugiego czytania z „trzeciej Mszy” tego dnia, z 2 listu św. Pawła do Koryntian.
Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje ten człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.
Wszystko się zgadza. Niszczeje ten mój człowiek zewnętrzny. Niespecjalnie nawet zwracam na to uwagę, gdy zaspany co dzień rano staję przed lustrem, by się ogolić. Ale nie mogę nie zauważyć, gdy coraz częściej coś boli, gdy coraz łatwiej się męczę, gdy wszystko robię coraz wolniej. Tak, niszczeje ten mój człowiek zewnętrzny. A ten wewnętrzny... To nie tak, że staje się coraz mocniejszy. Raczej – jak to ujął święty Paweł – odnawia się z dnia na dzień. Nawet jeśli jednego dnia ulegnie zepsuciu, drugiego może się odnowić. Przez żal, postanowienie poprawy, przez większą gorliwość....
Zgadza się też to, że pojawiają się w moim życiu różne utrapienia. Niewielkie? Jeśli spojrzeć na nie z perspektywy wieczności, to faktycznie niewielkie. I zgadza się też to, że doświadczając owych różnorakich utrapień, także tych dziś, związanych z „opiłowywaniem” katolików, coraz chętniej spoglądam ku wieczności. Bo wiem: „to, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie”.
Dzięki Ci Boże, że po tym życiu jest jeszcze inne, lepsze.