Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona! – wołał Jonasz z Bożego polecenia. I ludzie uwierzyli. Przestali czynić zło, podjęli pokutę. Ale nie strach był tym, co popchnęło ich do nawrócenia. Kluczowa była nadzieja.
Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy? – stwierdził król Niniwy, wydając rozkaz pokutowania. Te słowa to jej kwintesencja. Może nie miał pewności. Wiedział przecież, jak wiele zła popełnili, i jego podwładni i on sam. Ale przecież miał nadzieję, że Bóg się ulituje. Że nie są przeklęci, a Boży wyrok nie jest nieodwołalny.
Gdyby tej nadziei zabrakło, jakiż sens miałoby się nawracać?
Trzeba mówić o grzechu. Trzeba wołać, że prowadzi do śmierci. Ale jeśli w naszym wołaniu zgubimy głoszenie nadziei życia, niczego nie osiągniemy. Sam strach nie wystarczy. To miłość wszystko zmienia.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.