Być czegoś pozbawionym – czy nie drżymy przed tym, że jakieś okoliczności, własny brak doświadczenia, pochopne wybory czegoś nas pozbawią? Można przecież podpisać niekorzystną umowę kredytową, dziecku podpowiedzieć niewłaściwą szkołę, niepotrzebnie przejść/nie przejść na emeryturę – i już, pozamiatane. Pozbawiono nas: przychodu, profitów, przyszłości…
Czy istnieje ta dobra cząstka, którą zachowamy wraz z Marią – nawet jako ludzie spłacający raty, wahający się, niepozbawieni problemów? Czy wsłuchiwanie się w słowa Jezusa rzeczywiście zapewni to, co najlepsze, nam i naszym dzieciom?
Co złego może się stać przyjacielowi Chrystusa? Wszystkie przygody dobrze się skończą.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.