Być jak Bóg, to darzyć szczerą miłością każdego człowieka. Nieustannie szukać tych, co pobłądzili.
Bóg w momencie stworzenia świata obdarza człowieka potrójną misją. Jest ona zamierzona przez Niego od początku...
Nie potrafię wejść w logikę hojności Boga. Nie rozumiem, że dając – otrzymuję. Dlatego zbieram, gromadzę, chowam.
Nie wystarczy wyrzucić zła. Trzeba jeszcze, by Dom Boga napełnił się na nowo Jego głosem. Głosem miłości do człowieka.
Nie tak, jak człowiek, widzi Bóg. Ale Bóg nie ukrywa przed człowiekiem swojej woli. Nie zachowuje dla siebie swojej mądrości. Przeciwnie...
Bóg lepi człowieka z prochu ziemi, po czym ożywia go swoim tchnieniem.
To relacja stworzenia do Stwórcy. Wyszliśmy z ręki Boga, jesteśmy stworzeni przez Niego z nicości. Bóg jest naszym Stwórcą, to znaczy, że ma nad nami bezwzględną władzę i moc, że całkowicie od Niego zależymy.
To dlatego człowiek przypisuje Bogu swoje intencje, swoje słabości. I dlatego trudno jest uważnie słuchać Bożych słów. One są tak inne od tego, co wypowiedziałby człowiek.
Bóg czeka. Na nawrócenie człowieka. Ale jego powtórne przyjście jest pewne.
Bóg zawsze zaskakuje. Nawet wtedy, zwłaszcza wtedy, gdy człowiek niczego się już nie spodziewa.
Bóg nie powołał nas do życia po to, byśmy po kilkunastu/kilkudziesięciu latach zamienili się w proch.
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.