Słyszymy w psalmie: „...bo mnie wybawiłeś”. Od czego? Tekst, zwłaszcza gdy go czytamy w całości, nie zostawia wątpliwości.
Wydaje się czasem, że dzisiaj posiadanie wątpliwości, stawianie pytań uznawane jest za jakiś wyznacznik szczerości, wielkości człowieka.
Łatwiej pisać o niepewności. O lękach i wątpliwościach. Kłodach rzucanych pod nogi. Pewność? Owszem, gdy fala życia niesie.
A Bóg zdaje się nie słyszeć, rozterek nie bierze pod uwagę, drwi z wątpliwości, milczy, twarz zakrywa, aniołów ucisza.
Słowo Boże nie daje gotowej odpowiedzi na każdą wątpliwość. Choć wielu z nas by chciało wiedzieć odkąd dokąd można...
Nie ulega wątpliwości: już żydowscy tłumacze nie do końca rozumieli pewne rzeczy. Byli w tym bardziej podobni do nas...
Jeśli więcej serca mam dla pieniądza niż dla Boga, nie ma wątpliwości, że Mamona stała się dla mnie bożkiem.
Dzisiejsze czytania nie pozostawiają wątpliwości. Sama wiara w Boga to za mało. Dokładniej: wiara nie może być tylko wyborem intelektualnym.
„Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść…”. Bibliści zastanawiają się, czy to możliwe, żeby tak wielki prorok jak św. Jan miał wątpliwości.
Dziś nie mamy co do tego wątpliwości: one nie istnieją. Każdy jest objęty Bożym wezwaniem, bez względu na narodowość, rasę czy język.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.