Czytam rodowód Jezusa. Trochę nudny. Nie wszystkie imiona przodków Zbawiciela cokolwiek mi mówią.
Bóg rozgniewany na swój lud zamierza go wygubić, ale pyta Mojżesza o pozwolenie. Dlaczego?
Czy brakuje mi wrażliwości Eliasza, by zauważyć Bożą obecność, by dostrzec Go w łagodnym powiewie?
Jeśli przyjmuję Jezusa, przestaję odczuwać głód. Inni nauczyciele nie są mi już potrzebni.
Pokażcie Mi monetę czynszową, czyj ma wizerunek i napis? Odpowiedzieli Mu: Cezara (Mt 21,19–21).
Jezus przyjdzie mi z pomocą. Dzięki Duchowi Świętemu poprowadzi w głąb, w tajemnicę odwiecznej Miłości Trójcy Świętej.
Co wybieram? Drogę konsekwentnego życia z Bogiem, według tego, co On mi proponuje, czy też drogę kompromisu?
Czy cenię sobie ten niezwykły dar sakramentu chrztu, który otwiera mi drogę do zbawienia? Czy zbytnio nie lekceważę go?
Czy Bóg, którego znam, a który w Jezusie stał się jednym z nas, ma mi jeszcze coś do zaoferowania?
Kiedy pytam Boga, On także może odpowiedzieć pytaniem: Kim jestem dla ciebie? Czy ufasz mi?
Nie jest prawdą, że idą dla prezentów. Idą, bo kochają Jezusa. Pragną z Nim przyjaźni. To dorośli później coś psują...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana roku B, z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.