Pomocą w wyjściu z impasu jałowego narzekania może być pielęgnowanie w sobie cierpliwości, uważności i uczenie się zaufania.
Kiedy wydaje się nam, że tych którzy nie chodzą Bożymi drogami należałoby wyniszczyć „ogniem i mieczem”, Ewangelia uczy nas cierpliwości.
Którędy mam iść? Czy nie wybieram zbyt łatwych dróg? Czy nie zbyt łatwo zasłaniam się "niemożliwością"? A może brak mi cierpliwości?
Skąd wziąć cierpliwość? I w jaki sposób rozpoznać Boże powołanie? Przecież życie uczy nas czegoś odwrotnego – że nic nie znaczymy...
Za jego istnienie – dobre. Za dobro, które uczynił. Za łaski, których on sam doznaje. Za Bożą cierpliwość, która zostawia – jemu i nam - czas.
Nasze więzi potrzebują czasu, wymagają zaangażowania, cierpliwości w poznawaniu drugiego. To zawsze jest obustronne – choćby nawet ta relacja była zupełnie naturalna, jak matki z dziećmi.
Nie da się zacząć od owoców. Musi być czas na wzrost. Wzrost potrzebuje czasu i troski. Trzeba cierpliwości. Czy do innych, czy do siebie.
W bazylice św. Piotra, w której podziemiach spoczywa Pius XII, Papież przewodniczył Mszy w 50. rocznicę jego śmierci. W homilii przypomniał jego służbę Kościołowi, pełnioną z górą pół wieku, oraz odwagę i cierpliwość okazane w ciągu blisko 20 lat pontyfikatu.
Być Kościołem Matką mającym oczy Matki. Czyli widzieć. Nie tylko to, co leży na ulicy, rzuca się w oczy, epatuje biedą...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.