Garść uwag do czytań na III niedzielę Wielkiego Postu roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
Na pierwszy rzut oka trudno uchwycić główną myśl czytań tej niedzieli. Jest nią chyba wezwanie do wierności Bogu; prawda, iż nawet doświadczenie wielkich dzieł Bożych nie zwalnia z tego, by starać się wypełniać Bożą wolą. Jeśli Bóg mówi, trzeba Go posłuchać.
1. Kontekst pierwszego czytania Wj 3,1-8a.13-15
Kontekstem wydarzeń opowiedzianych w czytaniu tej niedzieli jest egipska niewola Izraela. Jak do niej doszło? Rodzina Abrahama przez jakiś czas żyła w miarę spokojnie w Kanaanie, czyli ziemi, którą Bóg przyrzekł Abrahamowi na własność. Minęły już dwa pokolenia. Wnuk Abrahama, Jakub miał już swoje lata i sporo dzieci, ale daleko jeszcze było tej rodzinie do takiej liczebności, by mogła nazywać się wielkim narodem. A i w ziemi, którą mieli posiąść na własność byli właściwie gośćmi. Wtedy ma miejscy znaczący epizod: synowie Jakuba, zazdrośni o względy, jakimi ojciec darzył jednego ze swoich synów ,Józefa, sprzedali go jako niewolnika do Egiptu. Wkrótce zrządzeniem Opatrzności doszedł tam do wielkich godności. I gdy w Kanaanie nastał głód sprowadził do Egiptu całą rodzinę – z ojcem i braćmi. Z początku rodzina Józefa była traktowana w Egipcie bardzo dobrze. Z czasem jednak władcy zapomnieli o zasługach Józefa, a potomkowie Abrahama zaczęli być traktowani jak niewolnicy. Wyniszczała ich nie tylko trudna praca, ale także próby fizycznej eksterminacji tego (na)rodu. W takich okolicznościach rozgrywa się opowiedziana w tę niedzielę historia Mojżesza.
Kim był on sam? Cudownie ocalony w dzieciństwie, kiedy z wód Nilu wyniosła go córka faraona. Wykarmiony przez swoją matkę (wziętą przez córkę faraona na mamkę malca) w pałacach faraona żył pewnie nieco rozdarty między dwoma światami: władców i niewolników. Musiał uciekać z Egiptu, gdy w obronie swojego ziomka zabił Egipcjanina. Jąkający się uchodźca, przygarnięty do rodziny madianickiego kapłana. Może i zdolny, może i prawy i odważny, ale bez przesady. Przecież trochę też nieudacznik. W każdym razie nie żaden bohater. I takiemu właśnie człowiekowi objawia się Bóg w ognistym krzewie.
Gdy Mojżesz pasł owce swego teścia imieniem Jetro, kapłana Madianitów, zaprowadził owce w głąb pustyni i doszedł do Góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego.
Wtedy Mojżesz powiedział do siebie: «Podejdę, żeby się przyjrzeć temu niezwykłemu zjawisku. Dlaczego krzew się nie spala?» Gdy zaś Pan ujrzał, że podchodzi, by się przyjrzeć, zawołał Bóg do niego ze środka krzewu: «Mojżeszu, Mojżeszu!» On zaś odpowiedział: «Oto jestem». Rzekł mu Bóg: «Nie zbliżaj się tu! Zdejmij sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą». Powiedział jeszcze Pan: «Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba».
Mojżesz zasłonił twarz, bał się bowiem zwrócić oczy na Boga. Pan mówił: «Dosyć napatrzyłem się na udrękę ludu mego w Egipcie i nasłuchałem się narzekań jego na ciemięzców, znam więc jego uciemiężenie. Zstąpiłem, aby go wyrwać z rąk Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód».
Mojżesz zaś rzekł Bogu: «Oto pójdę do Izraelitów i powiem im: Bóg ojców naszych posłał mnie do was. Lecz gdy oni mnie zapytają, jakie jest Jego imię, cóż im mam powiedzieć?» Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: «Jestem, który jestem». I dodał: «Tak powiesz synom Izraela: Jestem posłał mnie do was».
Mówił dalej Bóg do Mojżesza: «Tak powiesz Izraelitom: Pan, Bóg ojców waszych, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba posłał mnie do was. To jest imię moje na wieki i to jest moje zawołanie na najdalsze pokolenia».
Mojżesz wyraźnie wzbraniał się przed przyjęciem misji, którą chciał mu powierzyć Bóg. Niestety, w czytaniu mamy tylko wątpliwość Mojżesza na czyj autorytet ma się powołać, gdy wróci do Egiptu i będzie namawiał swych współbraci do powrotu do Ziemi Obiecanej. W opuszczonym w dzisiejszym czytaniu fragmencie można jednak zobaczyć, jak chce się z misji wykręcić mówiąc Bogu: „Kimże jestem, bym miał iść do faraona i wyprowadzić Izraelitów z Egiptu”. A gdyby doczytać tę długą rozmową Mojżesza z Bogiem do końca można zobaczyć, że wcale nie jest pewien czy zdoła przekonać swoich ziomków, by zechcieli ruszyć z nim na pustynię. Do końca zresztą próbuje się wykręcić. Brzmi to momentami wręcz groteskowo. Zacytujmy:
Rzekł Mojżesz do Pana: «Wybacz, Panie, ale ja nie jestem wymowny, od wczoraj i przedwczoraj, a nawet od czasu, gdy przemawiasz do Twego sługi. Ociężały usta moje i język mój zesztywniał». Pan zaś odrzekł: «Kto dał człowiekowi usta? Kto czyni go niemym albo głuchym, widzącym albo niewidomym, czyż nie Ja, Pan? Przeto idź, a Ja będę przy ustach twoich i pouczę cię, co masz mówić». Lecz Mojżesz rzekł: «Wybacz, Panie, ale poślij kogo innego». I rozgniewał się Pan na Mojżesza, mówiąc: «Czyż nie masz brata twego Aarona, lewity? Wiem, że on ma łatwość przemawiania. Oto teraz wyszedł ci na spotkanie, a gdy cię ujrzy, szczerze się ucieszy. Ty będziesz mówił do niego i przekażesz te słowa w jego usta. Ja zaś będę przy ustach twoich i jego, i pouczę was, co winniście czynić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |