Garść uwag do czytań na XVII niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.
Roztropność jest niedaleka tchórzostwu – mawiają niektórzy. Czasem to prawda. Bywa że ktoś chcąc zachować się roztropnie zwleka z ważnymi decyzjami, próbuje ciągnąć kilka srok za ogon na raz i powoduje wielkie szkody w sprawach, którymi zawiaduje. Trudno takie działanie nazwać prawdziwie roztropnym. Człowiek roztropny kalkuluje. I wie, że czasem tylko trudne postawienie wszystkiego na jedną, ale pewną kartę, może przynieść sukces. I o tym są czytania tej niedzieli.
1. Kontekst pierwszego czytania 1 Krl 3,5.7–12
Scena przedstawiona w pierwszym czytaniu tej niedzieli pochodzi z 1 Księgi Królewskiej. Rozgrywa się na początku długiego i w sumie szczęśliwego panowania nad Izraelem (jeszcze niepodzielonym) króla Salomona. Nowy król właśnie objął władzę po swoim ojcu. Choć wcale nie było to oczywiste. Wprawdzie to jego Dawid wyznaczył na swego następcę (1 Krl 1, 32 nn), ale pretensje do tronu zgłaszał także starszy syn Dawida, Adoniasz. I miał poparcie wpływowych ludzi. Salomonowi udało się jednak przejąć władzę. Nie dał się też nabrać na fortel Adoniasza, który poprosił go o Abiszag, jedną z kobiet z haremu Dawida. Zgodnie z panującymi wówczas prawami tym samym zyskiwałby prawo do tronu. Salomon przejrzawszy jego zamiary kazał go zabić. A po nim także jego poplecznika, ważnego dowódcę wojsk Dawida, Joaba. Popierającego ich kapłana Abiatara skazał zaś na wygnanie. Krwawy początek rządów? Bez wątpienia. Zgodny jednak z testamentem Dawida. To on przed śmiercią doradził Salomonowi takie rozwiązanie. A Adoniasz, prowokując Salomona, dał mu odpowiedni pretekst.
Wszystko to – uwaga – opisane jest na początku pierwszej Księgi Królewskiej. Zdumiewające, prawda? Nie chodzi nawet o to, że w Biblii takie rzeczy opisano, bo przecież jest to księga do bólu prawdziwa. Zaskakuje, że Bóg w swoich planach posługiwał się także takimi ludźmi. Prawda, wielkiego wyboru nie miał. Wszyscy mieli coś za uszami.... Hmm... Spokojna lektura historycznych ksiąg Starego Testamentu nasuwa myśl, że Bóg wiele potrafił swoim wybrańcom wybaczyć. Najważniejsze, by zawsze pamiętali, kto jest Szefem. Ale to już chyba rozważania na inną okazję...
W każdym razie właśnie w tym kontekście rozgrywa się scena odmalowana w pierwszym czytaniu, czyli sen Salomona. Ciekawe, choć nie takie ważne, że bezpośrednio przed opowieścią o śnie autor Księgi Królewskiej wspomina, iż rozgrywa się ona w okolicach Gibeonu, gdzie Salomon udał się, by złożyć Bogu ofiarę. Jakie to ma znaczenie? Ano niebawem składanie ofiar poza Jerozolimą będzie surowo zwalczane i uważane za wyraz odszczepieństwa. W tych czasach jest jeszcze dopuszczalne, choć autor księgi – pisząc pewnie o sprawie już znacznie później – widzi i tu pewien zgrzyt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |