Zobaczcie więcej, czyli...
Nie oceniajcie ludzi wedle tego, ile dali. Dar tych, którzy maja niewiele, a mimo to umieli się tym podzielić, albo nawet dać wszystko, znaczy więcej niż rzucony ochłap, który dają bogaci
Henryk Przondziono /Foto Gość
Zobacz to inaczej
Brak komentarzy: 0
Andrzej Macura
publikacja04.11.2015 23:19
Garść uwag do czytań na XXXII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
W kontekście pierwszego czytania wypada jednak zauważyć jeszcze jedno: chodzi o to zaufanie do Boga. Że dzban oliwy się nie wyczerpie, że wrzucony na świątynię grosz to nie ostateczna katastrofa finansów. Obie te wdowy ryzykowały w zasadzie niewiele: może jeden posiłek więcej. Zapobiegliwość kazałaby nie podzielić się. Skorzystać z tego co się ma, by odwlec ostateczny wyrok głodowej śmierci. Obie wdowy zdecydowały inaczej: i tak mogę umrzeć z głodu; wcześniej czy później, to już bez znaczenia; ale dzieląc się tym co mam mogę jeszcze zrobić coś dobrego. I chyba chodzi tu właśnie o to zaufanie Bogu, że zawsze warto być dobrym. Bez względu na niekorzystne okoliczności.
5. W praktyce
Każdy uważający się za porządnego chrześcijanin powinien przynajmniej od czasu do czasu pytać o motywy, dla których jest religijny. Czy wynikają z miłości Boga i bliźniego czy z dmuchania w swoje ego albo z chęci łatwego życia.
W kontekście specyfiki toku myślenia Ewangelisty Marka dużo jednak ważniejsze wydaje się inne pytanie: czy przypadkiem swoim przyklaskiwaniem nie promujemy takiej wypaczonej religijności różnych współczesnych faryzeuszy? Czy nie tworzymy swoimi postawami atmosfery, w której ważne jest „pozdrowienie na rynku” „pierwsze miejsce w synagodze” i takież samo na uczcie?
Ile dla nas, polskich katolików XXI wieku znaczą ubogie wdowy ze swoimi groszami, a ile bogacze, rzucający na dobre cele ochłapy ze swojego majątku? Odpowiedź wydaje się oczywista. Przecież znamy Ewangelię. A jednak w praktyce różnie bywa. Zaszczyty w postaci umieszczenia nazwisk fundatorów na ufundowanych sprzętach czy budowlach albo zaproszenie do jakiegoś elitarnego grona nie spotykają ubogich wdów, a bogaczy. To zrozumiałe? Niby tak. Ale już np. gdy się za ofiary dziękuje, warto dziękować wszystkim, a nie zauważać tylko tych najhojniejszych. Zresztą bez wdowich groszy niejedno piękne dzieło nigdy by nie powstało.
Podzielić się swoim to nierozsądne. No bo co będzie, jeśli mi zabraknie? To rozsądne myślenie cechuje niejednego dzisiejszego chrześcijanina. Musi zadbać o dobry start dla swoich dzieci, o emeryturę, o ubezpieczenie i zabezpieczenie na wszelki wypadek. No jasne. Na pewno jednak nigdy ta troska nie powinna nam przeszkadzać w miłości bliźniego. W daniu mu tego, czego potrzebuje. Na 100% nigdy przecież się na przyszłość nie zabezpieczymy. Bogactwa mogą zniszczeć albo przepaść, możemy też umrzeć. Trzeba zaufać, że jeśli okażemy się dobrzy dla naszych bliźnich i uszczuplimy nieco zapasy tego, czym się próbujemy zabezpieczyć, to Bóg się o nas też zatroszczy. Przecież prosimy Go codziennie o chleb powszedni, nie tak?