4) Rodowody Jezusa są sprzeczne i niezgodne.
Tym samym dotarliśmy do meritum niniejszego eseju. Wbrew pozorom, wyjaśnienie tej trudności jest najprostszą i najłatwiejszą rzeczą w całej tej łamigłówce. Ale zacznijmy od początku i postawmy całe rozumowanie konkretnie, zaczynając od takiej oto tezy:
Aby ewangeliczne rodowody Jezusa były sprzeczne, musiałyby zajść następujące okoliczności: a) obie genealogie Jezusa musiałyby być „szczelne”, tzn. „postępować” tylko i wyłącznie po linii ojciec – syn; b) linia od Dawida do Jezusa, jaka została poprowadzona w obu rodowodach, musiałaby być prosta i jednokierunkowa niczym drabina, tzn. każdy z ojców w obu tych genealogiach musiałby mieć tylko jednego syna, co oznaczałoby zarazem, że nikt z członków obu tych genealogii nie mógłby mieć rodzeństwa ani kuzynostwa; c) imiona w świecie semickim zawsze musiałyby być takie same, nie mogłyby one posiadać różnych wariantów, poszczególne osoby wymieniane w genealogiach mogłyby nosić zawsze tylko jedno i to samo imię.
Zachwianie tych warunków obala powyższy zarzut mówiący o sprzeczności tych dwóch linii rodowych. Nietrudno się domyślić, że warunek b) jest nierealny do spełnienia. Pozostałe warunki również, jak zobaczymy. A jeśli tak, to powyższy zarzut upada.
Zacznijmy od omówienia warunku b):
Jest rzeczą oczywistą, że przodkowie Jezusa żyjący od czasów Dawida byli z racji wielodzietności poszczególnych gałęzi rodów jakby porozpinani na mocno rozgałęzionej linii drzewa genealogicznego (sam Dawid miał ponad 19 synów [por. 1 Krn 3,1-9]) i każdy z ich potomków, i potomków tych potomków miał drzewo genealogiczne wywodzące się od Dawida. I tak jak drogę pomiędzy koroną drzewa a jego pniem można przebyć, wspinając się za każdym razem po innych jego gałęziach, tak samo droga biegnąca po gałęziach genealogicznego drzewa rodu Dawida (którego Jezus jest jakby koroną, zaś Dawid pniem) może biec za każdym razem po innych gałęziach. W tym wypadku wyliczenie za każdym razem nieco innych gałęzi na drodze biegnącej między takim genealogicznym pniem a koroną nie będzie ani wzajemnie sprzeczne, ani wykluczające się. W obu przypadkach obie linie genealogiczne będą różne, będą one jednak liniami jednego i tego samego drzewa genealogicznego, prowadzącymi nas w obu przypadkach od tego samego początku do tego samego wierzchołka. Wszystkie drogi prowadzą do tego samego Rzymu, choć biegną czasem nieco inaczej.
Powyższy barwny wywód operujący na pograniczu botaniki nie jest li tylko czystym teoretyzowaniem. Można go częściowo umocować historycznie, tłumacząc bardziej szczegółowo, jak obaj Ewangeliści mogli iść po różnych gałęziach tego samego drzewa genealogicznego. Zanim przejdziemy do konkretnych przykładów z genealogii Starego Testamentu, dokonajmy przeglądu pewnego dość pomocnego w tym miejscu przykładu spoza świata semickiego. Mianowicie, wiadomo o istnieniu pewnego drzewa genealogicznego jednego z paryskich hrabiów, w którym znajdujemy różne linie rodowodowe. Jedna z tych linii zawiera listę królów panujących oficjalnie, zaś druga zawiera listę królów tytularnych (Ludwik XVII i Henryk V), tzn. takich, którzy nie panowali. Jeszcze inna linia rodowodowa na tym samym drzewie genealogicznym prowadziła od św. Ludwika, idąc przez adoptowanych członków rodów Burbonów i Orleanów[26]. W tym wypadku jedno i to samo drzewo genealogiczne prowadzi po innych liniach, podobnie jak jedno i to samo drzewo genealogiczne Jezusa w obu Ewangeliach.
Następnie, spójrzmy na fragment genealogii w 1 Krn 3,17-19, czytamy tam, że Szealtiel jest wujem Zorobabela. Jednak w Ezd 3,2 mamy już „skrótową” genealogię, gdzie czytamy, że Szealtiel jest „synem” (hebr. ben, które może znaczyć też „wnuka” lub ogólnie „potomka”) Zorobabela. Tym samym skrótem idzie Mateusz (a także Septuaginta[27]), który podaje, że Salatiel „zrodził” (egennesen) Zorobabela (Mt 1,12). Z tego przykładu jasno wynika, że hebrajskie genealogie nie musiały iść „prosto”, tzn. nie musiały one zstępować tylko z ojca na syna, lecz mogły też „skręcać” na linie poboczne, jak czyni to Mateusz (co było widać przed chwilą). A jeśli choćby tylko jeden z Ewangelistów może „skręcać” na poboczne linie rodowodu, wspinając się po innych gałęziach drzewa genealogicznego niż drugi Ewangelista, to w ten sposób możemy znajdować inne osoby w obu genealogiach (jak ma to miejsce właśnie w rodowodach ewangelicznych). I w tym wypadku obie genealogie nie są sprzeczne, obie są też prawdziwe, choć się różnią.
Z pomocą przychodzi nam tutaj również Juliusz Afrykańczyk, pisarz chrześcijański z III wieku, który chyba jako pierwszy postanowił odeprzeć zarzuty tych (co wyraźnie podkreśla cytujący jego świadectwo Euzebiusz[28]), którzy zarzucają ewangelicznym rodowodom Jezusa niezgodność. W liście (zatytułowanym O zgodności rodowodów ewangelicznych) wysłanym do Arystydesa[29] Afrykańczyk twierdził, że ma dostęp do wiarogodnych podań i przekazów pochodzących od samych krewnych Jezusa (którzy rozpowszechniali nawet w związku z tym dokument znany jako Księga dni[30]), zgodnie z którymi Łukasz i Mateusz podali różne linie genealogiczne Jezusa właśnie dlatego, że jeden z nich podawał rodowód Jezusa od Dawida przez potomków Salomona (Mateusz), zaś drugi (Łukasz) przez potomków Natana. Salomon i Natan byli bowiem obaj synami Dawida, choć królem był tylko Salomon (por. 1 Krn 3,5). Następnie, twierdził Afrykańczyk[31], dodatkowe różnice w ewangelicznych rodowodach Jezusa są spowodowane także przez inne okoliczności, takie jak fakt, że przynajmniej jeden z Ewangelistów podawał listę przybranych potomków Dawida. Afrykańczyk podaje nawet na to konkretny przykład, mianowicie, odnosi się on do zagadnienia ojcostwa Józefa. Ewangeliczne rodowody Jezusa zdają się różnić w tej kwestii: wedle Mateusza Jakub jest ojcem Józefa (Mt 1,16), zaś wedle Łukasza zdaje się nim być Heli (Łk 3,23). Afrykańczyk tłumaczy ten fakt w ten sposób, że pochodzący od Salomona Jakub był biologicznym ojcem Józefa, zaś pochodzący od Natana Heli miał być jego ojcem legalnym. Wzięło się to stąd, że na drodze pomiędzy Józefem a jego dziadkiem nastąpiły dwa przemieszania rodów. Pierwsze miało miejsce w trzecim pokoleniu wstecz od Józefa, kiedy to Matan (dziadek Józefa od strony Salomona) i Esta wydali na świat Jakuba. Po śmierci Matana Estę poślubił Melchi, który był z tego samego pokolenia, co Matan (lecz z innego rodu, pochodził z linii Natana), i z tego związku narodził się Heli. Jakub i Heli byli więc braćmi przyrodnimi. Ale Heli nie miał dzieci i po jego śmierci Jakub wziął wdowę po nim za żonę. Z tego związku narodził się Józef. Józef był więc prawnym (legalnym) synem biologicznie bezdzietnego Helego i zarazem naturalnym (biologicznym) synem Jakuba. Matan i Melchi zaś byli dziadami Józefa[32]. Rozwiązania te powtarzał Augustyn[33]. Niektórzy interpretują to w duchu lewiratu[34] (i nie czynią błędu, bowiem semickie pojęcie „zrodzenia” może się odnosić również do lewiratu[35]), a jeszcze inni zauważają, że semickie pojęcie ojcostwa jest szerokie i może znaczyć nie tylko ojca, ale także po prostu przodka, wuja, stryja itd.[36]. Przykładem tej ostatniej sytuacji jest choćby wspomniany już raz wcześniej tekst z Rdz 11,31. Tylko w tym jednym wersie Lot został określony zarazem jako syn Harana (ben-haran) i syn Teracha (ben-beno), choć Terach był jego dziadkiem (por. Rdz 11,26-27). W Rdz 46,21 wymieniono Arda, Gerę i Namaana jako synów Beniamina, choć ze ściślejszej genealogii zawartej w Lb 26,38-40 i w 1 Krn 8,1-3 dowiadujemy się, że w rzeczywistości byli oni wnukami Beniamina (A Septuaginta podaje nawet w Rdz 46,21, że Ard był prawnukiem Beniamina, bo zrodził go Gera: Gera de egennesen ton Arad).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |