W innych miejscach ST nawet dalekich przodków rodów nazywa się „ojcami” (hebr. ‘ab – np. Pwt 26,5; 1 Krl 15,11.24; 2 Krl 15,38 itd.). Podobnie jest w Nowym Testamencie. W Mk 10,47-48 Jezus jest nazwany synem Dawida, choć przecież dzieliło ich wiele pokoleń (por. też Mt 1,1.20; 9,27; 12,23; 15,22; 20,30-31; 21,9.15; Łk 18,38-39). W tym wypadku relacje Ewangelistów nie byłyby sprzeczne, bo obaj nie mówiliby stricte o jednym i tym samym „ojcu”, którego nazywają innym imieniem (Jakub lub Heli). Innymi słowy, skoro pojęcie „ojciec” miało w semickim kontekście kulturowym szersze znaczenie, niż ma ono w naszej kulturze, to wedle Ewangelistów „ojcem” Józefa mógłby być zarazem Jakub, jak i Heli, i za każdym razem pojęcie to mogłoby być używane przez nich w zupełnie innym znaczeniu. Nie byłby to więc błąd ani sprzeczność.
W ten sam sposób można wyjaśnić inne pozorne rozbieżności w ewangelicznych rodowodach Jezusa. Np. jeśli przyjąć, że wedle Mateusza Salatiel (Szealtiel w ST – por. 1 Krn 3,17) jest synem Jechoniasza (Mt 1,12), a wedle Łukasza ojcem Salatiela jest Neri (Łk 3,27), to wcale nie musi być tu żadnej sprzeczności, bo Neri byłby faktycznym ojcem Salatiela, zaś Jechoniasz legalnym[37]. Sprzeczność w tym miejscu nie musiałaby też zachodzić dlatego, że w świetle tego, co powiedziano nieco wyżej, obaj Ewangeliści nie musieliby tu mówić o ojcu Salatiela w dosłownym rozumieniu. Zresztą Filon Aleksandryjski i kronikarz Jedidaeusz z Aleksandrii świadczyli, że w I wieku Jechoniasz był zwany właśnie Neri, ponieważ ner, lampa Dawida, świeciła w nim coraz słabszym światłem. W tym wypadku Łukasz nie byłby w sprzeczności z Mateuszem, pisząc, że to Neri jest ojcem Salatiela, obaj mówili o Jechoniaszu, choć po prostu inaczej go nazywali. Po raz kolejny widać, że często konieczna jest tego typu wiedza, aby rozumieć zwyczaje tamtych ludzi, gdyż nie posiadając tej wiedzy, często postrzegamy jakąś sprzeczność w ich wywodach. Ten przykład powinien nauczyć nas pokory i cierpliwego poszukiwania rozwiązań, nim zaczniemy pochopnie wyrokować i zarzucać „błędy” i „niezgodności” Ewangelistom.
Wyżej omówione rozwiązanie Afrykańczyka doczekało się nie tylko akceptacji wśród części badaczy, ale dodatkowo rozbudowywano to ujęcie o nowe warianty, równie ciekawe i ukazujące nam po raz kolejny, że ewangeliczne rodowody Jezusa wcale nie muszą być wzajemnie sprzeczne. Jednym z takich wariantów jest przyjęcie poglądu, że Mateusz przekazał nam listę oficjalnych spadkobierców tronu, aby wykazać, jak prawa królewskie zostały przekazane z Dawida na Jezusa poprzez Józefa. Łukasz natomiast miałby przekazywać nam listę prywatnych przodków Jezusa, tak naturalnych, jak i legalnych. Skoro linia Salomona wygasła na Jakubie, to w takim wypadku prawa królewskie przeszłyby na młodszą linię Natana, a więc na Józefa, syna Helego. To by tłumaczyło, dlaczego Łukasz prowadzi swój rodowód przez potomków Natana[38]. Inni modyfikują tę tezę oraz tezę Afrykańczyka i twierdzą, że Mateusz wymienia naturalnych przodków Jezusa, zaś Łukasz legalnych[39]. Jeszcze inni proponują dalsze modyfikacje tego rozwiązania: Łukasz prowadzi rodowód od Dawida przez ojca Józefa, a Mateusz przez dziada Józefa od strony matki (tak Nettelhorst[40]); lub Mateusz prowadzi ten rodowód po linii królewskiej (tronowej) od Salomona, a Łukasz przez faktycznych przodków po mieczu (tak G. Machen za A. Herveyem[41]).
Pewnym powodzeniem cieszy się też wyjaśnienie, zgodnie z którym ewangeliczne rodowody Jezusa różnią się dlatego, że jeden z nich (tzn. rodowód Jezusa u Mateusza) został poprowadzony od strony przodków Józefa, zaś drugi (ten u Łukasza) od strony przodków Marii. Wyjaśnienie takie podawał już Annius z Viterbo w 1490 roku[42]. Wariant niniejszej tezy można znaleźć już u autorów starożytnych, takich jak Tertulian, który twierdził, że to Mateusz poprowadził rodowód Jezusa przez przodków Jego Matki[43]. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego poglądu, jednak znane mi argumenty, które się wysuwa przeciw niemu, są słabe i w moim odczuciu go nie negują[44]. Jednym z takich argumentów jest twierdzenie, że Ewangeliści nie mogli podawać rodowodu Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Żydzi nie wyprowadzali rodowodów kobiet[45] (argument ten wymienia też Deschner[46]). Uważam taki argument za bardzo słaby, choćby dlatego, że jak wyżej wspomniałem, Żydzi sporządzali czasem rodowody kobiet. Wyżej pisałem o rodowodzie Judyty (Jdt 8,1-3) i o rodowodach kandydatek na żony kapłanów. Również Juliusz Afrykańczyk wspominał o tym, że Żydzi sporządzali rodowody kobiet, jako przykład podawał tu rodowód Rut, który miał spoczywać w archiwach żydowskich aż do jego czasów[47]. Jeśli chodzi o Łukasza, to mógł on jak najbardziej podać rodowód Jezusa od strony Jego Matki, ponieważ Łukasz nie był Żydem. Jeden ze starożytnych prologów łacińskich do Ewangelii Łukasza podaje, że „św. Łukasz jest Syryjczykiem pochodzącym z Antiochii […]”[48]. Również Euzebiusz potwierdzał w III wieku istnienie znanych mu dawnych przekazów, zgodnie z którymi Łukasz pochodził z Antiochii[49]. Uważa się ponadto, że napisał on swoją Ewangelię dla nie-Żydów, z czym zgadzają się nawet religioznawcy niewierzący: „Ponadto ustalono bez większej trudności, że ewangelię napisał Grek z myślą o czytelnikach, którzy nie byli Żydami”[50]. Jak widać, „racjonaliści” wręcz brną w sprzeczności w swej argumentacji w kwestii rodowodów. Jak bowiem wspominałem wyżej, kiedy Heinemann próbowała podważyć wiarygodność ewangelicznych genealogii Jezusa, to wtedy argumentem miało być to, że nie podano Jego rodowodu od strony Matki. Kiedy jednak ktoś twierdzi, że taki rodowód podano w Ewangelii Łukasza, to wtedy „racjonaliści” (Deschner) twierdzą z kolei, że to niemożliwe, bowiem Żydzi nie wyprowadzali przecież rodowodów od strony matek. Zatem i tak źle, i tak nie dobrze. Krytykom, jak widać, nikt nie dogodzi, nawet gdy się z nimi zgodzi.
Wszystkie te sposoby wyjaśnień nie muszą być jednakowo poparte materiałem historycznym, przytoczonym konsekwentnie do odpowiadającego im elementu, jak ma to częściowo miejsce w przypadku wyżej wspomnianego wyjaśnienia Afrykańczyka. W sumie to nawet wcale nie o to chodzi. Absolutnie wystarczy już tylko to, że wyjaśnienia te są możliwe z historycznego punktu widzenia. Już tylko sama taka możliwość pozwala wyjaśnić powyższą trudność, jaka wiąże się z domniemaną sprzecznością istniejącą rzekomo pomiędzy ewangelicznymi rodowodami Jezusa. Powyższe koncepcje mogłyby zatem stanowić częściowe odparcie zarzutu sprzeczności pomiędzy rodowodami Jezusa zamieszczonymi w Ewangeliach. Odnoszą się one do tej części tezy, którą wyżej oznaczyłem za pomocą podpunktu b). Ale była też pierwsza część tezy, którą oznaczyłem za pomocą a). W odniesieniu do tego ostatniego podpunktu uważałem (i nadal uważam), że skoro oba rodowody Jezusa posiadają pewne luki w swym ciągu (co wykażę dalej), to również nie możemy mówić o tym, iż są one sprzeczne. Każdy z Ewangelistów podawałby bowiem w takim wypadku „nie po kolei” poszczególnych członków rodu, w dodatku nie wymieniałby ich wszystkich. W tej sytuacji oba rodowody raczej uzupełniałyby się, niż byłyby sprzeczne względem siebie. Zniknąłby również problem ich różnej długości, z powodu której samo powyższe wyjaśnienie odwołujące się tylko do zstępowania przez obu Ewangelistów po innych gałęziach drzewa genealogicznego byłoby częściowo niewystarczające (choć nie niemożliwe, bowiem każdy dodatkowy „skręt w bok” na drzewie genealogicznym prowadzonym przez Łukasza mógłby wyjaśniać, dlaczego w jego rodowodzie jest więcej postaci niż u Mateusza).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |