Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
42. Dłużnicy?
Jesteśmy więc, bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli (Rz 8, 12 - 13).
Dłużnik... Nie zostaje się dłużnikiem przypadkowo. Czegoś mi brakowało, coś zdało mi się potrzebne – i to bardzo. Brakowało dziś, było potrzebne w tej chwili. Potem przyszło jutro, pojutrze, i nieraz całe lata. Dług został. A właściwie to ja zostałem. Zostałem uzależniony od kogoś (czegoś?) innego. Są długi, które warto zaciągać. Nawet na duży procent pożyczając. Tak jest wtedy, gdy inwestycja przynosi zysk – niekoniecznie duży, ale pewny na długą metę. Pożyczyłem dziś, jest mi trudno przez rok, dwa, trzy – ale potem przez długie lata zbieram zyski. Mądrze zainwestowałem. Skoro można mądrze, to pewnie można i głupio? Niestety, można i głupio: potrzebowałem dziś, już, teraz. Potrzebowałem, by nacieszyć się chwilą, by olśnić innych, by kupić kilka tygodni życia wygodniejszego i wesołego. Dni minęły, wygoda się skończyła, goście przyciągnięci brzękiem pieniądza odeszli. Został dług. Została zależność – nieomalże niewola.
Dłużnicy ciała pożyczają od życia góry dobrego jadła, pożyczają setki butelek alkoholu. Pożyczają od życia dnie i noce przesycone zmysłową namiętnością. Pożyczają tygodnie i miesiące słodkiego nieróbstwa. Pożyczają wciąż nowe garnitury, suknie, fryzury i makijaże. Pożyczają? Tak. Bo w istocie całe nasze życie jest na kredyt. Kredyt czasu u Boga. Kredyt możliwości naszego ciała. Kredyt sił i środków finansowych. Nic nie mamy swojego. Nic nie mamy na zawsze. Mądry ten, który potrafi powiedzieć, jak biblijny Hiob: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!” (Hi 1,21). Nie, to nie jakiś fatalizm – to po prostu realizm naszego istnienia. Realiści to mają do siebie, że trafnie, rozsądnie, spokojnie i odważnie podchodzą zarówno do mijającej właśnie chwili, jak i do tego, co ma być za rok albo i dziesięć lat.
Chrześcijanin – jak każdy człowiek – żyje na kredyt, jest dłużnikiem. I wie o tym. I dług świadomie zaciąga. Czasem nawet na duży, bardzo duży, wręcz lichwiarski procent. Ale nie zaciąga długu, by cieszyć się chwilą. Nie zaciąga długu, na który musiałby całą wieczność pracować. Wręcz odwrotnie. Chrześcijanin wie, że takie trzeba długi w życiu zaciągać, które będą przynosić zyski właśnie w wieczności i na całą wieczność. Wieczności sięga tylko duch – nie materia, nie ciało. Z czystego więc wyrachowania chrześcijanin poświęca ciału tyle tylko, ile naprawdę trzeba na dziś. Nie, nie gardzi ciałem. Ale żadnych długów wobec ciała. Nie warto. Długi warto zaciągać tylko wobec ducha. Od tych najpowszechniejszych po najszczytniejsze sprawy. Warto więc uczyć się i kształcić. Warto umieć smakować poezję i malarstwo. Warto poszerzać swą duszę muzyką i otwierać szeroko oczy na piękno świata... Wiele rzeczy warto. Ale to początek. Warto i trzeba zanurzyć się w morze ducha, jakim jest modlitwa. Warto i trzeba sięgać samego Boga, nie lękając się modlitwy mistycznej. Warto obcować z duchem ludzi, którzy wznieśli się na wyżyny Ducha Bożego. A jeśli ciało przeszkadza we wznoszeniu się do świata Ducha, to Apostoł Paweł radzi, by przy pomocy Ducha uśmiercać popędy ciała... Innymi słowy: warto „zaciągnąć pasa” na dziś, na rok czy dziesięć, nawet na całe życie, by na wieczność zyskać. Bo chrześcijanin – jak każdy człowiek – żyje na kredyt i jest dłużnikiem. Ale nie ciała.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |