Portret chrześcijanina

Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol

 

43. Nadzieja


Całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując przybrania za synów - odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 22-24).


Czyżby świat jeszcze się nie ukształtował ostatecznie? Czyżby – mimo upływu milionów lat – świat w postaci, jakiej doświadczamy, dopiero się rodził? Poród jest bolesny. Apostoł doskonale o tym wie, bo i sam nieraz doświadczał cierpienia. A i my przeżywamy to samo. Bólem jest przemijanie wszystkiego. Wszystkiego – bo czegokolwiek człowiek dotknie, do czego się przyzwyczai bądź przywiąże, pożegnać trzeba. To boli. Bólem jest kruchość świata. Ból niepewności przemieszany z bólem umierania, pomnożony bólem cierpienia fizycznego i duchowego. Trzęsienia ziemi i huragany, lawiny i pożary, powodzie i epidemie. I ten straszny głód niszczący miliony ludzkich istot, którym nie dane było zakosztować ni smaku chleba, ni smaku człowieczeństwa. Ból istnienia to także ból zmarnowanych wysiłków, które głupi lub przewrotni ludzie niweczą. To ból zaprzepaszczonych możliwości, których nie można zrealizować, bo czasem brak sił, czasem pieniędzy, czasem ludzkiego zrozumienia. Ból istnienia to ból podeptanej miłości i zlekceważonej przyjaźni. To ból chorób trawiących ciało i jeszcze większy ból chorób psychiki. Ból niechcianych dzieci. Ból wojen, mordów i terroryzmu.
Czy ten wieloraki ból świata może mieć jakikolwiek sens? Czy w ogóle ból może być sensowny? Chyba może, bo przecież początek naszego życia okupiony jest bólem matki i zapomnianym przez dorosłego bólem przychodzącego na świat dziecka. Nawet ból złamanej ręki ma jakiś sens, bo jest ostrzeżeniem. Wiem, Apostoł Paweł też wiedział, że sprawa nie jest tak prosta i że bywa taki ból, w którym nie sposób dopatrzyć się jakiegokolwiek sensu. Ból niszczący i druzgoczący najgłębsze jądro istnienia.
Takie jest doświadczenie człowieka. Każdego człowieka. I nie uciekniemy przed tym doświadczeniem. Całą istotą swoją wzdychamy – pisze św. Paweł – oczekując przybrania za synów – odkupienia naszego ciała. W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni. W nadziei... Magiczne słowo. I ulotne. Bo ból i cierpienie są dojmująco doświadczalne, ciężkie ciężarem samego istnienia. A nadzieja? Czy nie jest piaskiem w oczy? Czy nie jest złudną pociechą? Czy nie jest kłamstwem, którym zatykamy usta krzyczących z bólu? I czy wolno mówić o chrześcijańskiej nadziei? Czy przybity do krzyża cierpienia chrześcijanin jest człowiekiem nadziei? Odpowiedź nie jest ani łatwa, ani prosta. Ale jest jedna: Tak, chrześcijanin to człowiek nadziei. Nawet wtedy, gdy, jak Jezus z krzyża, woła „Boże, czemuś mnie opuścił?!” (Mt 27, 46). A świat wijący się ciągle z wielorakiego bólu nie jest jeszcze tym światem, który byłby pełnym wcieleniem Bożego zamysłu. Świat dopiero się rodzi. Cierpi ciało – przyznajmy jednak, że i ono doznaje nieraz radości i rozkoszy. Głębszej radości doznaje jednak duch, bo nosimy w sobie dary Bożego Ducha. Są to dopiero pierwsze dary Ducha, jak powiada Apostoł, ale są. Te dary upewniają nas, że w niepojętej perspektywie doczekamy także ostatecznych darów Bożego Ducha. One nasycą nas i napełnią. I jak teraz nie pamiętamy bólu i dramatycznych dla dziecka chwil narodzin, tak wtedy w zapomnienie pójdzie dzisiejszy ból istnienia. Bo dzisiejsze istnienie jest niepełne, a chrześcijanin czeka na Pełnię i jest jej pewien. To nie nadzieja, że wygramy w „kosmiczną loterię”. Po prostu wiemy, że jesteśmy przybranymi dziećmi Boga. I to po nas widać.

 

Spis treści :.

 

«« | « | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama