Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
78. To nie jest łatwe
Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga. Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy (2 Kor 1, 3-5).
Apostoł Paweł wiele przecierpiał w życiu – chorował, był prześladowany, bity, kamieniowany, więziony, fałszywie oskarżany zarówno przez wrogów jak i przez swoich (por. 2 Kor 11, 23-33). Miał prawo napisać: Obfitują w nas cierpienia Chrystusa. Zadziwia jego wytrwałość. Za każdym razem, gdy tylko odzyskiwał siły (a odzyskiwał je nad podziw szybko), wracał do swojej zwykłej aktywności. Przeciwności i cierpienia nie tylko nie zmogły go, ale jakby uskrzydlały. Z czego to się brało? Tłumaczy sam: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 12-13). W kim? Dobrze wiemy – tym Kimś jest Jezus. W Nim jest źródło pociechy. Pociecha? Czy to nie za tanie słowo? Nie. Przecież tym słowem Jezus nazwał Ducha Świętego: „Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku” (J 15, 26n). Następna ważna myśl: będziecie świadczyć. Świadectwem, wyznaniem i wyzwaniem rzucanym światu jest siła wytrwania przy Ukrzyżowanym. Chwile cierpienia są szczególnymi chwilami bliskości Ukrzyżowanego. To już nie jest jakaś tam zdawkowa pociecha – to siła łaski, to dary Ducha, dzięki którym chrześcijanin może nie tylko próbę przetrwać, ale wrócić do życia z nową, ogromną energią.
W symboliczno-realnym wymiarze spełniało się to w życiu świętych stygmatyków. Ślady ran męki Pańskiej, były dla nich nie tylko szacownymi znakami, ale bolesną rzeczywistością. Ludzie ci, mistycznie zjednoczeni z Ukrzyżowanym oddziaływali na otoczenie przeogromną siłą dobroci i równocześnie głębią łaski. Byli w stanie nie tylko zrozumieć każdy ludzki ból, ale swoją obecnością, słowem, modlitwą nieść innym ulgę, pociechę, promieniować niezwykłą mocą. Takim znaliśmy ojca Pio. Zresztą – nie tylko święci stygmatycy, ale wszyscy, którzy cierpienie uczynili swoją drogą ku Jezusowi, stają się świadkami Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Dzisiejszy świat chciałby własną przemyślnością przezwyciężyć ból i cierpienie. Ale to ułuda. Chrześcijanin niosąc ulgę cierpiącym, musi najpierw własne cierpienie uczynić drogą łaski i Bożej mocy. To nie jest łatwe. Tak, jak nie był łatwy Krzyż Jezusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |