Portret chrześcijanina

Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol

 

79. Bóg nie przegrywa


Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o udręce doznanej przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem. Lecz właśnie w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu, który wskrzesza umarłych. On to wybawił nas od tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci i będzie wybawiał. Tak, mamy nadzieję w Nim, że nadal będzie nas wybawiał (2 Kor 1, 8 - 10).


Nikt w życiu nie ucieknie przed cierpieniem. A jeśli kto stara się żyć bliżej Boga, bliżej Jezusa i jego Ewangelii, tym pewniejszy może być doświadczeń. Tak właśnie było z Pawłem. Chrześcijanin nie zraża się przeciwnościami – choć nie jest mu łatwo. Bo bywają doświadczenia ponad siły człowieka. I wtedy trzeba przestać ufać sobie samemu, a zaufać Bogu. To nie jest łatwe z dwóch powodów. Bo jak przestać ufać sobie? Ten powód staje się szczególnie bolesny, gdy człowiek rozdzierany jest wewnętrznymi doświadczeniami: pokusą, słabością, grzechem, nałogiem... Zło atakujące od wewnątrz potrafi być nie tylko bardzo dojmujące, ale odbierając nadzieję, paraliżuje siły, rodzi zniechęcenie i poczucie przegranej. Apostoł Paweł znał także i ten rodzaj cierpienia (2 Kor 12, 7nn; Rz 7, 15). Jest to jakiś rodzaj błędnego koła: nikt nie jest mi bliższy ode mnie samego, a równocześnie nie mogę samemu sobie zaufać. Chrześcijanin wie jednak, że bliższy od niego samego jest mu Bóg. To wyjaśnia tak wiele...
Drugi powód: jak zaufać Bogu, skoro ze wszystkich stron walą się nieszczęścia i trudy, a niepowodzenia zdają się przekreślać wszystko? Bywa w życiu i tak, że ci, którzy powinni być stróżami dobra, stają się wrogami dobrych poczynań. Wtedy wszystko zaczyna wyglądać, jakby to Bóg chciał zniweczyć nasze wysiłki. Albo co najmniej jakby Go to nic nie obchodziło. Jak Mu wtedy zaufać? Gotowi jesteśmy wołać: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”. Te słowa rozległy się z wysokości krzyża (Mt 27, 46). Odpowiedzią może być kpina: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27, 42). Reakcja to bez wątpienia niechrześcijańska. Ale można odpowiedzieć zgoła inaczej – i taka odpowiedź wtedy też padła: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa” (Łk 23, 42). I to jest odpowiedź głęboko chrześcijańska. Nadzieja wbrew nadziei. I nawet nie chodzi tu o przesunięcie oczekiwań poza próg ziemskiego życia – ale o ufność wobec Kogoś, kto zda się, że przegrał bez reszty. Tak, zda się. Ale Bóg nie przegrywa. Dlatego i dla chrześcijanina nie ma przegranych. Chyba, że najpierw straci nadzieję.

 

Spis treści :.

 

«« | « | 75 | 76 | 77 | 78 | 79 | 80 | 81 | 82 | 83 | 84 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg