Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
77. Początek Ewangelii
Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania (1 Kor 15, 12-14.19).
Obyliśmy się ze słowem „zmartwychwstać”. Doświadczamy jednak śmierci. Świętujemy Zmartwychwstanie Jezusa, ale ile w tym głębi wiary, a ile ucieczki przed niewiadomym? Nie chcę nikogo urazić. Skoro jednak Apostoł pisze: niektórzy spośród was twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, to znaczy, że problem był już wtedy, choć tak niewiele lat upłynęło od dnia Zmartwychwstania. Bo czy to wtedy, czy to dziś, trzeba uwierzyć wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu (Dz 10, 41). Ewangelia dobroci, sprawiedliwości, miłości, miłosierdzia – to wszystko było (i jest dalej) piękne, porywające, ważne. Czy trzeba do niej dodawać jakieś mrzonki o życiu, które się nie kończy? Czy nie lepiej całą energię włożyć w to, by zmieniać świat wedle pięknych zasad Ewangelii? Czy nie lepiej po prostu w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładać i to życie piękniejszym czynić? Ludzi tak myślących nie brakowało widać w czasach św. Pawła, a pono i w naszych czasach jest ich wielu. Nazwałbym ich niewierzącymi chrześcijanami. Chrześcijanami – bo jednak wiążą swe życie z Jezusem i Jego Ewangelią. Niewierzącymi – bo odrzucają to, co jest duszą Ewangelii: przekonanie o niezniszczalności życia przywróconej światu przez Jezusa na krzyżu. Św. Paweł zna tę pokusę – sam kiedyś uważał Jezusa za oszusta, a głoszących zmartwychwstanie chrześcijan za niebezpiecznych dla społeczeństwa. Znając tę pokusę, powiada: Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania.
Zatem – chrześcijanin to człowiek z jednej strony mocno stąpający po ziemi. Przecież głosząc Zmartwychwstanie, nie można ominąć twardej rzeczywistości Krzyża. Aby wczuć się w głębię tajemnicy Wcielenia, trzeba najpierw ziemię poczuć pod stopami. Ziemię z całym jej trudnym realizmem. Z drugiej strony – chrześcijanin to człowiek ze wzrokiem i sercem utkwionym bardzo daleko – poza granice czasu i przestrzeni. Czy można narzucić komuś takie spojrzenie na rzeczywistość? Nie. Ale pod wpływem tego spojrzenia życie chrześcijanina nabiera tak nowej jakości, że niewierzący muszą w pewnym momencie powiedzieć: „Coś w tym jest”. I to jest prawdziwy początek Ewangelii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |