Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
7. Przychodzili ze swą bezradnością
I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. A wieść o Nim rozeszła się po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których dręczyły rozmaite choroby i dolegliwości, opętanych, epileptyków i paralityków, a On ich uzdrawiał (Mt 4, 23-24).
Bardzo znamienna relacja. Prowokuje pytanie: Chrześcijanin – to kto? Czy ten, kto wiąże się z Chrystusem, nie oczekując żadnych korzyści? Górnolotnie bezinteresowny? Porwany wzniosłością Ewangelii? Pytam: czy takiemu słuchaczowi Jezus jest w ogóle potrzebny? Czy taki słuchacz nie zacznie Ewangelii poprawiać? Byli tacy i wiele zła narobili. Chcieli dostęp do Jezusa zarezerwować dla czystych i doskonałych. A przecież Jezus mówił: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,10-13). I tych grzeszników, ludzi prostych, bez wykształcenia i bez kindersztuby, ludzi doświadczonych ubóstwem i biedą upodlonych, ludzi nie znających odpowiedzi na najprostsze pytania światopoglądowe czy etyczne – tych ludzi Jezus cierpliwie pouczał.
A oni – czy po naukę przychodzili? Przynoszono do Niego wszystkich cierpiących... – powiada ewangelista. Ci ludzie przychodzili ze swoim bólem, bezradnością, gruboskórnością, gwałtownością. Także z gorszącym nas pomieszaniem spraw: choroby, dolegliwości, opętania, epilepsja, paraliż... My, świadomi głębi wiary chrześcijanie poukładalibyśmy wszystko dokładnie, niektóre sprawy wstydliwie chowając do dolnej szuflady... Nie mów, że nie. Przecież tak czynimy z kategorią „opętania”. Zatem: Czy oni po naukę przychodzili? Nie. Przychodzili ze swoją ludzką bezradnością. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że przerasta ich także własna nieświadomość. Dopiero gdy Go słuchali, zaczynali dostrzegać ten swój brak i potrafili iść za Nim, zapominając nawet o głodzie (Mt 15,30nn).
Pytam jeszcze raz: Chrześcijanin to kto? Jednym z rysów portretu chrześcijanina jest właśnie to, że przychodzi do Chrystusa ze swoją ludzką bezradnością, która dotyczyć może tysiąca różnych dziedzin i zakamarków życia. Jeden będzie miał problemy z pogranicza filozofii i fizyki kwantowej, inny będzie uwikłany w grzeszny nałóg, do którego wstyd się przyznać. Jeszcze inny będzie ofiarą bezduszności biznesmenów lub urzędników, a jeszcze inny dotknięty dramatem nieuleczalnej choroby... Będą i tacy, których wielorakie zło będzie ścigać latami – raz jako nieustające poczucie winy, potem jako katastrofa rodzinnego życia, potem oglądanie ruiny życia własnych dzieci... Znam takich ludzi. Pytają wtedy: Czy Pan Bóg o mnie zapomniał? Czy zło jest mocniejsze od Boga? Ludzkie strzępy. Chrześcijanin to kto? To każdy, kto choć z cieniem ufności trwa przy Jezusie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |