Te krótkie, wypływające z treści Ewangelii rozprawki mogą pomóc czytelnikom w refleksji nad naszym chrześcijańskim esse et agere – być i działać. abp Alfons Nossol
8. Czy świat ich zauważy?
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni (Mt 5, 1-6).
Taki jest początek Jezusowego »Kazania na górze«. Nie trzeba wielkiej znajomości Ewangelii, by się zorientować, że jest to programowe wystąpienie Nazarejczyka. Ludzie snuli rozmaite domysły zarówno co do Jana, jak i co do Jezusa: Kim jest jeden i drugi? Ślady tego odnotowali ewangeliści. Trzeba było wreszcie zabrać głos. Jezus to uczynił. Gdzie? Na wzgórzach okalających jezioro Galilejskie. Nie w świątyni, nawet nie w Jerozolimie. W „Galilei pogan” (Mt 4,15), w zupełnym oderwaniu od jakiejkolwiek oficjalności, na łonie natury. I już to stanowi ważny przyczynek do odtwarzania portretu chrześcijanina – takiego, jaki zamyślił sam Chrystus. Nie miejsce jest ważne – głębia treści jest ważna. Nie przywódcy, nie zwierzchnicy, nawet nie kapłani... Ważny jest sam Jezus – gdziekolwiek by był. Jeśli jestem z Nim – mogę uważać się za chrześcijanina. Wszelako nie jest łatwo być z Nim! Bo cóż On proponuje? Czemu i komu chce błogosławić? Ubogim, zasmuconym, cichym, pokrzywdzonym... Nieciekawy to portret. I jakby oderwany od twardych realiów naszego świata, któremu na imię pieniądz, przemoc, hałas. Czyż nie tak jest wokół nas? Czyż nie ludzie hałaśliwi, wyposażeni w milionowe nakłady prasy, w las radiowych anten, w dziesiątki telewizyjnych kanałów nadają kształt światu? Czy nie oni formują (częściej deformują) sumienia i umysły? Czy nie oni sprzedają współczesnego niewolnika razem z fabryką? Czy to nie oni go kupują za grosze, by zyskać miliony?
Czując na plecach oddech takiego świata, jak można brać serio początek (a pewnie i całą resztę) Jezusowego orędzia? Czy potężny i zasobny świat w ogóle zauważy wyznawców uformowanych wedle tego wzorca? Zauważy i doceni. Pod jednym warunkiem: Trzeba do końca i konsekwentnie być wiernym Ewangelii i osobie Jezusa. To nie jest jakieś „tylko tyle”. To jest aż tyle. Niekonsekwentnych chrześcijan świat nie raczy zauważyć. Połowicznych – zauważy i będzie starał się unicestwić. Gotowych na wszystko świadków Ewangelii zauważy i doceni – choćby krzyżując. Życie i historia potwierdziły to setki razy. Zatem?... Zatem być chrześcijaninem znaczy zgodzić się na cały radykalizm Ewangelii. I zaufać, że wszystko co widzimy wokół siebie, żadną miarą nie jest ostatecznym rozliczeniem rachunku zła i dobra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |