Garść uwag do czytań na VI niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
Przytoczmy tekst czytania.
Jeżeli głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w waszych grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwociny spośród tych, co pomarli.
Tak, to prawda: jeśli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. Nie ma sensu modlić się, chodzić do Kościoła, a jeszcze bardziej się spowiadać. Niespecjalnie ma sens zachowywanie przykazań: lepiej robić to, co w danym momencie wydaje się prostsze, łatwiejsze czy przyjemniejsze. Nasza dalekowzroczność w tym względzie nie musi sięgać wieczności, bo tej przecież nie ma. Tymczasem jest inaczej: jest niebo. Dlatego sens ma wezwanie, które słyszymy przed Ewangelią: Cieszcie się i radujcie, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.
3. Kontekst Ewangelii Łk 6, 17. 20-26
Na temat struktury Ewangelii według św. Łukasza istnieje sporo kontrowersji. Zaskakujące, ale badający problem nie tylko nie są zgodni, ale i przedstawiają dość różne koncepcje. W wielu opracowaniach to zagadnienie w zasadzie pominięto zadowalając się ogólnym szkicem chronologicznym. A koncepcja najczęściej przyjmowana – geograficzna, sprowadzająca się do podziału „Galilea, droga do Jerozolimy, Jerozolima” – raczej nic specjalnie ciekawego nie wnosi. No tak, wspomniałem w moim tekście wyjaśniającym czytania poprzedniej niedzieli „struktura trójkową”. Tyle że jakoś specjalnie też mnie nie przekonuje :) Szkoda, bo struktura, zwłaszcza gdy ma odniesienie do teologii, nieraz ujawnia zamysł autora. Jest swoistym kluczem, pomagającym uchwycić zamysł autora.
Pozostaje zwrócić uwagę, że Ewangelia tej niedzieli to fragment pierwszej, dłuższej mowy Jezusa. Jakby „mowy programowej”. Mateusz ma swoje „kazanie na górze”, Łukasz zaś „kazanie na równinie”. Choć zamieszcza w nim podobne elementy, jest ono jednak dużo krótsze i w sumie w tematykę uboższe. Tak jak u Mateusza Jezus zaczyna swoją mowę od błogosławieństw, ale jest ich tylko 4. I dodaje do tego cztery przekleństwa. Mowa programowa? No to czytajmy.
Jezus zszedł z Dwunastoma na dół i zatrzymał się na równinie; był tam liczny tłum Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jeruzalem oraz z nadmorskich okolic Tyru i Sydonu. On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
«Błogosławieni jesteście, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego odrzucą z pogardą wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom».
4. Warto zauważyć
Swoją programową mowę Jezus wygłasza nie tylko do Żydów, ale także do pogan. Są nimi najpewniej wspomniani na wstępie mieszkańcy „nadmorskich okolic Tyru i Sydonu”. Dobra Nowina, która przynosi Jezus, jest dla wszystkich. Ta pierwsza proklamacja jest jednak bardzo zaskakująca. Zestawmy.
Charakterystyczne: ci pierwsi są błogosławieni, szczęśliwi. Tym drugim biada. Czeka ich kara. A właściwie za co? No właśnie. Za samo posiadanie, za samo bycie najedzonym, za cieszenie się życiem? Myślę, że trzeba odrzucić jako nie znajdująca poparcia w tekście tezę, iż chodzi o nieuczciwie zdobyte bogactwo czy o radość płynącą z czegoś niegodziwego. Warto przypomnieć sobie tu przypowieść o bogaczy i Łazarzu. Tam Jezus też nie wchodzi w to, jak bogacz do swojego bogactwa doszedł. Tu chodzi raczej o to, że jedni mają się dobrze, a drudzy źle, a tych pierwszych los drugich w ogóle nie obchodzi. Mają i nie przeszkadza im, że wokół nich tylu ubogich. Są najedzeni i nie obchodzą ich głodni. Śmieją się i nie obchodzi ich, że obok nich ktoś płacze. To nie moja, sprawa, niech się wezmą do roboty, a nie czekają, aż ja im dam – stawiają sprawę. Tu leży sedno problemu: obojętność na los potrzebujących.
W przypadku ostatniego „biada” nie chodzi oczywiście o chwalenie za jakieś dobro. Gdy spojrzeć na paralelę z błogosławieństwem widać, że chodzi o „pobożnych” owych czasów, którzy niby wiernie strzegli religijnych obyczajów Izraela, za co doznawali szacunku u ludzi nie mających sił na tak dosłowne wcielanie przepisów religijnych w życie, ale przegapili, że przyszedł do nich Mesjasz. Biada im, bo swoją religijność uczynili źródłem własnej chwały, a bez litości prześladowali tych, którzy uwierzyli Jezusowi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |