Mojżesz lubił przebywać na górze Synaj. Tam siadał, obracając się plecami do skał, tam czuł się bezpiecznie. Przed nim rozciągał się widok na pustynię. Ktokolwiek chciałby tam wejść, zostałby zauważony. To były jego chwile odpoczynku w samotności. Tam też modlił się.
Któregoś dnia siedząc na Synaju, jego górze schronienia, podczas modlitwy zobaczył ogień. Był to płonący krzak – dziwne zjawisko, ponieważ krzak płonął, ale się nie spalał. Próbował podejść. USŁYSZAŁ wtedy głos Boga wypowiadającego dwa razy jego imię: Mojżeszu, Mojżeszu. Odpowiedział więc na wyraźne wołanie Boga ku sobie: Oto jestem. Ten sam głos mówił: "Zdejmij sandały, bo ziemia, na której stoisz, jest ziemią świętą" (Wj 3,5). Usłyszał, czyli był wrażliwy na Obecność. "Jestem Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Bogiem twoich przodków, przodków twojego narodu". Mojżesz wyszedł w nieznane, a tutaj, na tej górze, dowiaduje się, że będzie stał na czele izraelskich niewolników, którzy w Egipcie służyli faraonowi. Mało tego, dowiaduje się, że ich wyprowadzi stamtąd do innego kraju i że wszyscy dotrą do tej właśnie góry. Na niej będą oddawać Mu cześć.
Proszę sobie teraz wyobrazić tę scenę. Mojżesz pyta Boga i siebie: "Kimże ja jestem, bym miał iść do faraona i wyprowadzić Izraelitów z Egiptu?" Jeszcze przed chwilą czuł się bezpieczny w tamtym miejscu. A teraz stanęło mu przed oczami całe jego życie. Jakie myśli w sobie nosił? „Jestem mordercą. Zdradziłem Egipcjan, nie mam związku z Izraelitami, nie znam tak dobrze ich historii. Poza tym, nawet gdybym do nich zszedł, to mnie odrzucą, przecież jestem ich wrogiem”. Do tego dołączyła się jeszcze inna przypadłość: Mojżesz się jąkał. „Jakim przywódcą mam być? Przywódcą budzącym śmiech otoczenia?”. Mojżesz odmówił Bogu: „Wybacz, Panie, ale poślij kogo innego” – „Twój brat Aaron będzie twoimi ustami” (zob. Wj 4,10–16) – powiedział Bóg. W takim razie dobrze, to wszystko może dałoby się pokonać, ale pojawia się w głowie Mojżesza pytanie: JAK ZAUFAĆ temu Bogu? „Kim Ty jesteś? Jeżeli mam wyprowadzić Izraelitów z Egiptu, doprowadzić do tej góry, potem do ziemi Kanaan, to muszę nauczyć się Ci ufać”.
Ile lat zajęło Mojżeszowi zdobywanie zaufania wobec Tego, który mu się objawił, odkrył swoje imię, powiedział, czego oczekuje? Prawdopodobnie minęło kilka lub kilkanaście lat, zanim poznał i całkowicie zaufał Bogu Abrahama, Bogu Izaaka, Bogu Jakuba.
Jak i komu ufać? To jest pytanie do ciebie na dzisiaj.
Wyjście w nieznane. Czegoś Bóg oczekuje ode mnie, skoro tu jestem. Albo ja oczekuję od siebie i od Niego, by nad sobą więcej popracować. Czego potrzebuję? Co mam zrozumieć, czego jeszcze doświadczyć? Właśnie teraz. Czy zaufam Temu, który jest mi bardziej lub mniej znany?
Mogę powiedzieć tak: ja Jemu ufam. W takim razie wszystko w porządku. Teraz wystarczy tylko odczytywać znaki. Jakie? Mojżesz przysłuchiwał się i przyglądał Temu, który miał wyprowadzić naród izraelski z Egiptu za jego przewodnictwem. Czym Bóg się wykazywał wobec Mojżesza, by zdobyć jego zaufanie? To musiały być konkretne wydarzenia. On chce, aby Go poznawać. Kim jest Ten, który wzywa? To jest zadanie dla ciebie: poznawać Tego, który cię prowadzi. W Egipcie czczono wielu bogów. Nie wiem, jaka była religijność Mojżesza, ale wiemy, że był wrażliwy na Obecność. Na Synaju Bóg objawia mu swoje imię i też po imieniu wzywa Mojżesza. Który Bóg jest tak bliski? W sercu powołanego musiało się dokonywać poznawanie Jego delikatnej obecności. Poznawanie niekoniecznie tych odpowiedzi, których Mojżesz żądał lub oczekiwał. To było cierpliwe, uważne trwanie, w którym odkrywał, że Bóg JEST, że rozumie, czuje i ma swój plan. Dla Mojżesza zdobycie tego typu doświadczenia było konieczne. Zaufanie to nieustanne poznawanie. Mógł żądać, ale Bóg nie dawał odpowiedzi. Mógł wymuszać, ale Bóg tym bardziej milczał. Mógł spodziewać się, ale stawało się inaczej; odmiennie, niż tego oczekiwał.
Masz swoje plany, wizję czegoś i chciałbyś, aby poszło to po tej linii i by Bóg ci w tym pobłogosławił. I zauważ, jak często się zdarza, że twój plan okazuje się nikły albo żaden wobec tego, co Bóg ci proponuje. Jednym słowem: proponuje zawsze coś lepszego… Czegoś oczekujesz i na coś czekasz. Prosisz, wierzysz i czekasz. A tu staje się coś zupełnie nieoczekiwanego, ale lepszego. I po tym poznajemy, że to od Niego. Bóg nas zaskakuje w momentach, kiedy czegoś gorąco w sercu pragniemy.