Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Wiara w Jezusa nie może ograniczać się do bezrefleksyjnego trwania w pewnej religijnej tradycji.
Garść myśli do mowy eucharystycznej Jezusa cz.I.
Rozpoczął się Tydzień Biblijny. Jego motywem przewodnim są słowa: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”, nawiązujące do hasła roku duszpasterskiego. Cytat z Ewangelii Jana, z mowy eucharystycznej. A może warto otworzyć Biblię i przeczytać całą? – pomyślałem najpierw. A może warto podzielić się garścią myśli z nią związanych z Czytelnikami? – dopowiedziałem sobie po chwili. Komentowanie Ewangelii Jana jest wprawdzie trochę jak tłumaczenie poezji na prozę: z pięknego i wielowymiarowego staje się płaskie, ale spróbujmy... Proponuję tryptyk, poświęcony fragmentowi, z którego pochodzi hasło tegorocznego Tygodnia Biblijnego, choć słowo to w tym kontekście brzmi zbyt górnolotnie :) Dziś jego pierwsza część. O pierwszej części tej mowy.
Znajduje się ona w pierwszej części Janowego dzieła. Drugą tytułuje się czasem „Jezus a uczniowie”, a tę pierwszą „Jezus a świat”. To dość ważne. Czytając tę mowę na to właśnie trzeba się nastawić. Będzie to jakaś konfrontacja, jakieś zderzenie Jezusa ze światem; dla chcących pójść za Nim jakaś wskazówka, jak porzucić ten świat, a przenieść się do wspólnoty uczniów Chrystusa.
Mowę poprzedzają dwa wielkie cuda. Pierwszy – jawny dla wszystkich. Drugi, którego świadkami było tylko wąskie grono uczniów Jezusa. Najpierw Mistrz rozmnaża chleb. Tłum jest pełen entuzjazmu. Ludzie chcą obwołać Go królem. Ale On tego nie pragnie. Odchodzi, ukrywa się przed nimi. Swoim uczniom zaś każe odpłynąć do Kafarnaum. Sam idzie na górę. Dopiero w nocy dołącza do nich. Nietypowo – idąc po wodach jeziora. To ten drugi cud. Ludzie, którzy zostali po drugiej stronie jeziora, nie wiedzą, co się stało z Jezusem. Ciągle Go szukają... Ale oddajmy głos Ewangeliście.
Nazajutrz lud, stojąc po drugiej stronie jeziora, spostrzegł, że poza jedną łodzią nie było tam żadnej innej oraz że Jezus nie wsiadł do łodzi razem ze swymi uczniami, lecz że Jego uczniowie odpłynęli sami. Tymczasem w pobliże tego miejsca, gdzie spożyto chleb po modlitwie dziękczynnej Pana, przypłynęły od Tyberiady inne łodzie. A kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu, rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»
W odpowiedzi rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec».
Oni zaś rzekli do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?»
Jezus odpowiadając rzekł do nich: «Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał».
Rzekli do Niego: «Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba».
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu».
Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze tego chleba!»
Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym».
W tym miejscu się zatrzymajmy. Zauważmy najpierw tę scenę spotkania Jezusa z ludźmi, którzy Go szukali. Przypomnijmy, niedawno jeszcze chcieli obwołać Go królem. Teraz zadają Mu więc grzeczne, pewnie zaprawione podziwem pytanie o to, jak niezauważony dostał się do Kafarnaum. O, jaki jesteś wielki! – chcieli zapewne powiedzieć. A Jezus sprowadza ich na ziemię ujawniając, co leży w ich sercach. „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości”. Nie obchodzi was Bóg, nie obchodzą was plany Boże; spodobało się wam, że mogliście się za darmo najeść. Mocne oskarżenie. Pewnie to powoduje, że ich postawa wobec Jezusa już za chwilę okaże się nie tak przyjazna.
I zaraz też Jezus poucza ich, by nie troszczyli się tak bardzo o jedzenie, ale przede wszystkim o strawę duchową; o to, co im teraz przez Niego oferuje Bóg. A co im nakazuje? Ano by uwierzyli w Tego, którego On posłał. Czyli w Jezusa.
To samo sedno wymagań, jakie według Jezusa stawia w tej chwili przed Nimi Bóg. I w całej tej mowie podstawowe. Mają Mu uwierzyć. To wiara w Niego ma stać się dla nich duchowym pokarmem, ważniejszym niż ten zwyczajny chleb, który jedli na pustyni. W tej jednak chwili zaczyna się problem: jeść darmowy chleb? Super. Obwołać Go królem i niech się martwi, jak pokonać Rzymian, a oni w razie czego się pochowają? Czemu nie? Ale uwierzyć, że jest Bożym wysłańcem i że powinni Go słuchać – to zbyt wielkie wymaganie. Taki sam problem ma dzisiejszy świat. Dopóki dzieją się jakieś widowiskowe rzeczy – jest super. Gdy trzeba uwierzyć Bogu, uwierzyć Jego wysłannikowi Chrystusowi, zaczyna się opór i niedowierzanie.
Poprzedniego dnia jedli cudownie rozmnożony przez Jezusa chleba, teraz jakby o tym zapomnieli. I żądają znaku, że przychodzi On od Boga. Mojżesz – tłumaczą – dał Izraelowi na pustyni po wyjściu z Egiptu mannę, którą lud żywił się przez długie lata wędrówki do Ziemi Obiecanej. A Ty co zrobisz? Jaki znak nam dasz, byśmy uwierzyli?
Jezus im odpowiada. I najpierw prostuje. Co tam manna z nieba, która pozwoliła naszym ojcom utrzymać się przy życiu na pustyni. Bóg ma wam do zaoferowania lepszy pokarm. Jaki? Ano tego, który zstępuje z nieba i daje światu życie – mówi w tej chwili dość ogólnikowo. I w odpowiedzi słyszy: tak, daj nam ten cudowny pokarm! Ale Jezus precyzuje: „Jam jest chleb życia”. Czyli powtarza im, że to Jego mają przyjąć. I zaraz dodaje: „Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”. Czyli: jeśli Mnie przyjmiecie, zaspokojone zostaną wszystkie wasze łaknienia i pragnienia. Niestety, Żydzi, choć widzieli rozmnożenie chleba, przyjąć Jezusa jako Bożego wysłannika nie chcą. To Jego żądanie uparcie odrzucają.
To dość ważne. My, katolicy, zwykliśmy w słowach Jezusa o chlebie dopatrywać się Komunii świętej. Tymczasem Jezus w tym miejscu wcale (jeszcze!) nie mówi o karmieniu się Ciałem Pańskim. Mówi o przyjęciu Go, o uwierzeniu Mu. Kto Mnie przyjmie – mówi– będzie miał życie. I już nigdy nie będzie łaknął ani pragnął. Nie przyjęcie Komunii, ale wiara w Jezusa daje życie i zaspokaja wszelkie duchowe pragnienia.
Dalej Jezus w dygresji wyjaśnia sens swojej misji: przyjąć tych, których Mu da Ojciec. To odniesienie do prawdy, że wiara jest łaską; że do Jezusa przychodzą ci, których serca poruszy Ojciec. Tu jednak Jezus akcentuje raczej swoją rolę: przyjąć tych, których mu Ojciec da; pełnić wolę Ojca. Dlatego nie odrzuca nikogo z tych, którzy poruszeni przez Ojca przyszli do Niego. Czyli w Niego uwierzyli. Nikogo z nich nie chce stracić. Przeciwnie, chce dać wierzącym w Niego (wierzącym dzięki poruszeniu przez Ojca) życie wieczne. A wracając od dygresji do swojej głównej myśli Jezus wyraźnie potwierdza: „Jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.
Podsumujmy: w tej części mowy eucharystycznej Jezus mówi o sobie Żydom (i wszystkim niewierzącym w Niego na całym świecie), że jest chlebem, który zaspokaja wszystkie duchowe głody. Ma go, karmi się nim ten, kto uwierzył w Niego. A karmiąc się Nim, przyjmując Jezusa, ma życie wieczne. I może być pewny, że w dniu ostatecznym zostanie wskrzeszony. Takie postawienie sprawy rodzi pytanie o to, co znaczy uwierzyć w Jezusa, przyjąć Jezusa. Czy bezrefleksyjne, nie angażujące serca trwanie w pewnej religijnej tradycji wystarczy? Odpowiedź na to pytanie przyniesie trzeci odcinek tego tryptyku. A w drugim zobaczymy, że choć z początku Jezus mówił o karmieniu się Nim jako o przyjęciu Go przez wiarę, to potem mówić też będzie o przyjmowaniu Komunii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |