Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »W tradycji biblijnej pierwszym, który uprawiał winnicę, był Noe. Potem Melchizedek przyniósł chleb i wino, a więc także owoc uprawy winogron.
W czasach Starego Testamentu uprawa winnej latorośli była jednym z najczęstszych zajęć rolników. Plantacje sadzono głównie na stokach wzgórz. Uprawy zabezpieczano specjalnym ogrodzeniem. Budowano tłocznię, by przygotowywać winny moszcz, a potem produkować wino, które – rozcieńczane wodą – było jednym z podstawowych napojów tamtych czasów.
W prorockim orędziu nie chodziło o samą winorośl, ale o zabieganie rolników, by uprawa przyniosła jak najlepsze plony. I to ta troska stała się podstawą metaforycznego prorockiego porównania.
Winorośl to naród wybrany. Owoce, w orędziu proroka, to skutki uprawy, a tutaj także praca duchowych przywódców oraz proroków. Efekty są jednak mizerne. Zamiast powstania narodu, który będzie wierny przymierzu z Panem Bogiem, liczne sprzeniewierzenia się Jego prawu i niewierności. Skutki niewierności Bożemu prawu okazały się tragiczne, zamiast słodkich owoców, z których wyprodukuje się przednie wino, owocem są „cierpkie jagody”. W efekcie wyborna winnica staje się miejscem, gdzie nie ma owocowania.
Pan Jezus w Ewangelii wraca do obrazu winnicy. W Jego przypowieści pojawiają się obrazy, na których kilkaset lat wcześniej zatrzymał się prorok Izajasz. Na skutek niewierności i braku owoców Pan Bóg wybiera nową winnicę. Jako Kościół jesteśmy nową Bożą winnicą. Dobry Bóg otacza nas murem, przygotowuje tłocznię i buduje wieżę. Pan Bóg, rolnik i opiekun winnicy, oczekuje owoców dobra. On ze swej strony zrobił wszystko, a ofiarą złych rolników stał się Jego Syn, stąd ma prawo pytać: „Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej?”. Czymś naturalnym staje się nasze pytanie: „Co jeszcze mogę zrobić, by być winnicą godną Bożego wybrania, przynoszącą wyborne owoce?”.