 
				publikacja 17.06.2025 15:11
Dźwięk tych trąb jest jak alarm: to co ma nadejść, jest nieuchronne.
Po drugie, zauważmy, że wydarzenia te w pewnym stopniu przypominają egipskie plagi. Tamte też były dla faraona szansą, by się opamiętał. Tu jest podobnie. I podobnie jak w historii Księgi Wyjścia Bóg wie, że ludzie (przynajmniej wielu ludzi) z tej szansy nie skorzysta. Ale skoro tak, nie będą mogli się tłumaczyć, że nie wiedzieli, że nie rozumieli. Bo gdyby chcieli, to by prawdę odkryli. Woleli jednak – zadziwiające – trwać w zatwardziałości serca. Owo podobieństwo do plag egipskich jest jednak dość powierzchowne. I prócz pojawiającej się tu krwi (plaga krwi!), uniwersalnego symbolu spadających na człowieka boleści, wyraźnie widać je tylko w tym, co dzieje się po dźwięku pierwszej trąby: potężne burze i grad. No, może też owe „w jednej trzeciej ciemności”. Inne nieszczęścia znacznie przekraczają to, co spotkało Egipt.
Po trzecie zauważmy, że zapowiedzi te są zgodne z tym, co o końcu świata w Ewangeliach synoptycznych mówi Jezus. Też zapowiadał katastrofy, także te o wymiarze „kosmicznym”. W Ewangelii Łukasza (21, 10-11.25-28) brzmi to tak:
Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. (...) Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.
Po czwarte zaś – to zauważmy koniecznie – owe nieszczęścia dotykają aż jednej trzeciej ziemi; nie tylko, jak było w przypadku nieszczęść związanych z jeźdźcami, jednej czwartej. Znak jest więc mocniejszy niż w tamtym przypadku. Trudny do zlekceważenia.
W końcu, po piąte: zauważmy, że mamy tu do czynienia z pewną gradacją. Klęski są coraz większe. Nie da się odpocząć, powiedzieć, że było - minęło. Kataklizm goni kataklizm, jest coraz gorzej. Dlatego coraz trudniej uznać to jedynie za jakiś przypadek. To kolejne szanse, jakie otrzymuje przekonana o swojej wszechmocnej sprawczości i lekceważąca Boga ludzkość.
Potężne burze z gradobiciem
„I pierwszy zatrąbił. A powstał grad i ogień - pomieszane z krwią, i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część ziemi i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła wszystka trawa zielona” – widzi Jan. Zaburzony porządek przyrody; ekologiczna klęska – powiedzielibyśmy dziś, gdyby ziemię nawiedziło to, co dzieje się w wizji Jana po tym, jak pierwszy anioł zatrąbił.
Winne globalne ocieplenie – pewnie na wieść o czymś takim orzekłyby dzisiejsze autorytety. Czyli my, ludzie, bo „produkujemy” za dużo dwutlenku węgla. Ciągle więc, my, my, my – sprawcami niemal wszystkiego. Chrześcijanin jednak, niezależnie od przyczyn takiego zjawiska, może dostrzegać w tym palec Boga, który uświadamia ludzkości, że choć tak zadufana w sobie, zdana jest całkowicie na kaprysy nie do okiełznania sił przyrody.
Wizja ta, jak wspomniano, przypomina siódmą plagę egipską - potężne burze (ogień z nieba) i grad, które zniszczyły „ludzi, zwierzęta i wszelką trawę polną oraz złamał każde drzewo na polu” (Wj 9,25). Krew z kolei przypomina pierwsza z tych plag, gdy cała woda w Nilu stała się krwią (zabarwiła się na czerwony kolor i wydawała nieprzyjemną woń). Przypomina, ale raczej nie jest to proste nawiązanie do historii z Księgi Wyjścia.
Jan widzi potężne burze, które pustoszą trzecią część ziemi – płonie trzecia część ziemi i trzecia część drzew. Skutki tego odczuwa jednak cały świat – płonie cała trawa. Pamiętając jak ważną role w gospodarce tamtego kręgu kulturowego odgrywały drzewa (owoce, materiał do budowy i produkcji sprzętów) i trawa (hodowla zwierząt) możemy powiedzieć, że klęska ta powoduje poważne perturbacje w światowej gospodarce. Z wszystkimi tego przykrymi dla człowieka konsekwencjami: biedą, głodem, śmiercią. Mimo to – jak usłyszmy później w cytowanym już fragmencie z kolejnego rozdziału Apokalipsy – generalnie nie skłoni to ludzkości do przemyślenia swojej postawy wobec Stwórcy. Zadufana w sobie nie pokłoni się Bogu.
Wybuch potężnego wulkanu
A dalej? „I drugi anioł zatrąbił: i jakby wielka góra płonąca ogniem została w morze rzucona, a trzecia część morza stała się krwią i wyginęła w morzu trzecia część stworzeń - te, które mają dusze - i trzecia część okrętów uległa zniszczeniu”.
Morze stające się krwią znów zdaje się przypominać pierwszą plagę egipską. Opis ten jednak przypomina wybuch wulkanu; wybuch tak wielki, że pod jego wpływem góra ulega zniszczeniu, a tworzący ją materiał osuwa się do wody. Zatruwając ją – trzecia część morza staje się krwią – stąd ginie trzecia część istot żywych (tak, w duchu myślenia Hebrajczyków, należy rozumieć zwrot „mających dusze”). I być może także wywołując wielkie fale tsunami – trzecia część okrętów ulega zniszczeniu. Znów, jest to kataklizm ogromny, którego nie można nie zauważyć. Bóg go dopuszcza, by człowiek zdał sobie sprawę, że naprawdę nie jest panem świata. Ale, wiadomo. Już nie globalne ocieplenie, ale jakiś przypadek. Zwrócić się ku Bogu? Gdzieżby...
Bomba z nieba
Dalej czytamy: „I trzeci anioł zatrąbił: i spadła z nieba wielka gwiazda, płonąca jak pochodnia, a spadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię gwiazdy zowie się Piołun. I trzecia część wód stała się piołunem, i wielu ludzi pomarło od wód, bo stały się gorzkie”. Już nie „swojska”, acz o wielki rozmiarach burza. Już nie znane nam, choć nie w takich rozmiarach wybuchy wulkanu. Teraz kosmos zdaje się też przestawać sprzyjać człowiekowi. Spadająca gwiazda płonąca jak pochodnia, to najpewniej meteoryt. Ogromnych rozmiarów, skoro zatruwa trzecią część wód. Trzecia część ziemi staje się przez to niezdatna do życia. Zniszczenie, śmierć... Na mega skalę. A potem...
