Garść uwag do czytań na XIX niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
4. Warto zauważyć
Może najpierw parę szczegółów
- „Nie bój się mała trzódko (...) Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją (...). Chrześcijanin powinien na tym świecie żyć jak obywatel świata innego. Świata, w którym człowiek będzie posiadał tylko to, co dał (dajcie jałmużnę); świata, w którym zdobyte w ten sposób dobra nigdy nie ulegną zniszczeniu....
- O ile dość jasny jest w Ewangelii tej niedzieli obraz zapalonych pochodni, to dość egzotycznie brzmi zwrot o przepasaniu bioder. W sumie jednak nic nadzwyczajnego. Ci, którzy noszą dziś paski w spodniach wiedzą, że bez niego jest kłopot z chodzeniem. Nie mówiąc już o pracy. W czasach Chrystusa było podobnie: długa szata, jaką zazwyczaj się nosiło, była dość niewygodna, kiedy człowiek musiał zrobić coś więcej niż się przechadzać czy coś przekąsić. Szatę podwijano i związywano paskiem, żeby się nie pałętała przy nogach. Przepasanie bioder oznacza więc gotowość. Do pracy albo do drogi.
- Druga, trzecia straż to mniej więcej godziny od 21 do 3. Czyli wcześniej czy później, ale dla ludzi nie znających światła elektrycznego w sumie środek nocy.
- Znamienne, że przychodzący Pan nie czeka na usługiwanie. Chce widzieć sługi gotowymi. A wtedy sam się przepasuje i im usługuje. Trzeba przyznać, obraz dość niezwykły. Pokazuje miłość Boga do ludzi, ogrom chwały, jaka ich w niebie czeka.
- „Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby rozdawał jej żywność we właściwej porze?” To każdy chrześcijanin. Powołany do tego, by kochał; by realizował przykazanie miłości Boga i bliźniego; miłości Boga, której probierzem jest autentyczna miłość bliźniego. Zwłaszcza zaś chyba ci, którzy sprawują jakąś władzę. Jako przełożeni w Kościele, piastujący ważne funkcje w społeczeństwie, czy są mającymi władze nad swoimi dziećmi rodzicami....
- „Komu wiele dano”... Może nie tak źle być niedzielnym chrześcijaninem? Albo przynajmniej nie czytać Ewangelii? I nie widzieć tego rozdźwięku między własnym życiem, a tym czego wymaga Chrystus od swoich uczniów? W każdym razie na pewno to dla każdego chrześcijanina, skłonnego pokazywać palcem, że ten, ten i jeszcze tamten powinni się nawrócić to ważne wskazanie. Nigdy nie wiemy ile otrzymali. Wiemy ile my sami dostaliśmy. I za to jesteśmy odpowiedzialni.
Podsumowanie? Chrześcijanin to człowiek oczekujący przyjęcia Pana. Dlatego na ten świat potrafi patrzyć z dystansem. Ale jednoczenie to człowiek, który wie, ze jego życie nie ma być tylko biernym oczekiwaniem, ale wprowadzaniem w życie przykazania miłości. Choćby to sporo kosztowało. Ale warto, bo tym sposobem człowiek gromadzi sobie skarny tam, gdzue kiedyś będzie też jego serce.
5. Bardziej praktycznie
Może z pewnymi powtórzeniami, ale...
- Chrześcijanin żyje wychylony ku przyszłości, oczekuje innego, lepszego domu. Na ten świat potrafi więc patrzyć z dystansem. Skoro Chrystus na pewno powróci, chrześcijanin nie musi się żołądkować, że na świecie jest tyle rzeczy nie po Bożej myśli. Gdy powróci wszystko sprawiedliwie rozsądzi. Chrześcijanin powinien jednak zadbać o to, by sam był na to przyjście gotowy. Nie może sobie powiedzieć: dziś pozwolę sobie na niegodziwe środki, bo mój cel jest słuszny. To jest zdrada Ewangelii. Zawsze, w każdej sytuacji, musi działać tak, by niczego przed swoim Panem nie musiał się wstydzić.
- Można chyba też powiedzieć, że pierwsze i drugie stawiały nas wobec prawdy, że Boże obietnice niekoniecznie spełniają się tak szybko, jak by człowiek tego oczekiwał. Nadzieja przejść musi nieraz przez ciężką próbę, wątpliwości, a czasem wręcz otrzeć się o zwątpienie. Ale spełniają się niechybnie. Podobnie jest w Ewangelii. To, że Pan nie wrócił wczoraj, że nie widać go dziś nie znaczy, że za chwile nie stanie w drzwiach. Uczeń Chrystusa może być pewny, że Pan powróci. Choćby nie wiadomo jakie zniechęcenie czy zwątpienie przychodziło, ten dzień w końcu nadejdzie. Zawsze też musi być gotowy na przyjście swojego Pana. Choćby się wydawało, że ma się jeszcze mnóstwo czasu i można się Bogiem nie przejmować. Skoro obiecał, to na pewno powróci. Dla przygotowanych na tę chwilę będzie to dzień radości. Dla tych, którzy zaczęli lekceważyć nieobecnego Pana – dzień mocno niemiły.
- Przez te wszystkie czytania, zwłaszcza rozszerzeniach poczynionych w nowym wydaniu lekcjonarzu, przewija się jednak wyraźnie jeszcze jedna myśl: bierne trwania w bezgrzeszności to za mało. Wiara wymaga bardzo wielkiego dystansu wobec bogactwa; powinno ono służyć nie użyciu, ale czynieniu dobra. I nie jest to wymóg trzeciorzędny. Kiedy człowiek koncentruje się na uzywaniu, a lekceważy potrzeby innych, zostanie surowo przez Pana ukarany.
- Chrystus swojemu Kościołowi złożył całkiem sporo obietnic. Nie tylko tę, że kiedyś powróci. Np. o znakach (cudach), które będą towarzyszyć nauczaniu Apostołów, że jesteśmy warci więcej niż wiele wróbli, że jeśli będziemy się starać o królestwo Boże to wszystko inne będzie nam dodane itd. Dziś chrześcijanie często przyjmują postawę trochę nieufnego Abrahama. Usłyszał on od Boga, że on i jego potomstwo posiądą ziemie Kanaan. Ale nie widząc, jakoby Boża obietnica miała się spełnić, zaczyna kupować drobne jej kawałki. Podobnie robią czasem dziś chrześcijanie: wierzą, ale próbują po swojemu pomóc Bogu w wypełnianiu obietnic. Czyli spodziewają się spełnienia Bożej obietnicy dzięki własnej zaradności. A to zamyka na działanie Bożej łaski. I wszystko zaczyna się sprowadzać do wypełniania obowiązków i zadań...
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»