Kiedy w maju 2014 r. Agata poprosiła naszych czytelników o pomoc w sfinansowaniu stu egzemplarzy Biblii dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania w San Ramon, odzew był ogromny!
1 października 2013 roku, we wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus - patronki misji (!) - wylądowała w boliwijskim Santa Cruz i trafiła do misji w San Ramon, gdzie proboszczem jest ks. Kazimierz Stempniowski, kapłan diecezji tarnowskiej. Wszyscy tu na nią czekali, bo znalazła się wyjątkowa pomoc w pracy misyjnej z dziećmi i młodzieżą! Przyjechała do nich oazowa animatorka grająca na gitarze, uwielbiająca śpiewać i tańczyć, kochająca dzieci, nauczycielka angielskiego z milionem pomysłów.
Przed świętami Bożego Narodzenia Agata przyjechała na dwumiesięczny urlop do rodzinnego Cieszyna. W niedzielę 18 stycznia będzie gościem parafii św. Pawła na osiedlu Polskich Skrzydeł w Bielsku-Białej. Tam też będzie można ją poznać osobiście i wesprzeć.
Praca Agaty to głównie zajęcia dla dzieci w parafialnej świetlicy: zabawa, nauka codziennych czynności i katecheza. Jest jeszcze młodzież przygotowująca się do bierzmowania - ponad 100 osób - w samym San Ramon, nie licząc mieszkańców odległych wiosek.
Kiedy w maju 2014 r. Agata poprosiła naszych czytelników o pomoc w sfinansowaniu stu egzemplarzy Biblii dla młodzieży przygotowującej się do bierzmowania w San Ramon, odzew był ogromny! Przychodziły wpłaty w różnej wysokości z całej Polski.
Słowo ma moc
- Marzyliśmy o stu Bibliach, a dzięki tej pomocy mogliśmy ich kupić aż trzysta! Jeszcze raz: bardzo gorąco dziękuję czytelnikom "Gościa" i wszystkim, do których dotarła nasza informacja - mówi Agata. - Dziś nieraz widzę: chatki-lepianki pokryte liśćmi palm, w których mieszka nasza bierzmowana młodzież, a na honorowym miejscu leży Biblia w niebieskiej okładce. Co więcej - już widzimy, jak Pan Bóg działa przez swoje słowo. Młodzi czytają nie tylko to, "co zadane". Chcą rozmawiać o tym, co czytają, pytają o sens historii biblijnych. Ufam, że to dopiero początek ich prawdziwych spotkań z Bożym Słowem, które naprawdę ma moc...
Kolejnym marzeniem Agaty i księdza jest plac zabaw i najprostsze boisko. Jest już pomieszczenie na kuchnię, gdzie można by przygotowywać posiłki dla dzieci. Brakuje tylko wyposażenia...
Dzieci przychodzą do świetlicy codziennie. Często z mamami. Kredki, ołówki, kolorowanki, materiały papiernicze kończą się w tempie błyskawicznym. A trzeba jeszcze znaleźć pieniądze na paliwo do samochodu i motocykla, którym przemieszcza się Agata do odległych wiosek.
Bo misja w san Ramon to dla małych parafian często jedyna odskocznia od trudnej rzeczywistości. Już kilkuletnie dziewczynki pomagają mamom w prowadzeniu straganów, samodzielnie gotują obiady dla wieloosobowej rodziny. - Dlatego tak bardzo zależy, by dać im azyl, ich własne miejsce z daleka od trosk, pełne radości i zabawy - mówi Agata.
Walka dobra ze złem
Ogromnym problemem jest rozbicie rodzin - ojcowie są w codziennym życiu rodzinnym nieobecni; pracują na polach, wyjeżdżają do pracy w Santa Cruz i pojawiają się w domu sporadycznie. Przemoc wobec żon i córek, niewierności nie są odosobnionymi przypadkami. Wiele młodych osób nie ma wsparcia ojców. Szukają swojego miejsca i aprobaty, chcą czuć się potrzebne, a odrzucone wchodzą w bandy, gdzie narkotyki i alkohol są powszechnie dostępne.
- Każdego dnia widzimy walkę dobra ze złem. Czasem, niestety, przegrywamy. Dlatego tym bardziej potrzebujemy stałej modlitwy. Ona nieraz nas tu ratowała. I o nią proszę każdego, kogo spotykam w Polsce - mówi Agata. - Brakuje też bardzo rąk do pracy – zarówno kapłańskich, jak i wolontariuszy.
O pracy Agaty piszemy też w najnowszym, 3. numerze papierowego "Gościa".
Każdy, kto chciałby wspomóc materialnie misje w San Ramon, może przekazać dowolną ofiarę na konto:
Kazimierz Stempniowski Mbank 45 1140 2004 0000 3102 7463 1530 z dopiskiem: "Plac zabaw dla Boliwii".
Wielką radością dla misjonarzy jest także każdy kontakt pocztowy z nimi:
Parroquia San Ramon
Casilla 327
San Ramon
Santa Cruz
Bolivia
O San Ramon można także przeczytać na blogu Agaty: http://sanramon.pl/