Garść uwag do czytań na XIII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
4. Warte zauważenia
Dwa niesamowite cuda. Zwłaszcza to wskrzeszenie. Dlaczego Jezus nie chciał, by uczniowie o nim mówili? Dlaczego mówi, że dziewczyna tylko śpi, skoro wszyscy wiedzieli, że umarła? Tzw. „sekret mesjański”, czyli częsta w tej Ewangelii prośba, by świadkowie cudów o nich rozpowiadali, różnie jest tłumaczona. Najpewniej chodziło o to, że Jezus nie chciał, by Jego misja została spłycona do cudów i by opacznie zrozumiano czym jest Jego królestwo. Miał przecież jeszcze przejść przez krzyż. Ale to były mocne znaki. Znaki, których znaczenie Jego uczniowie chyba zrozumieli dopiero po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu...
No bo jeśli Jezus potrafi wskrzeszać, to... Może niekoniecznie zaraz jest Bogiem. Przecież Eliasz też potrafił wskrzesić. Ale w tym kontekście na pewno upadało twierdzenie, że jest jakimś czarnoksiężnikiem działającym mocą nieczystych duchów. Wskrzeszać może tylko Bóg, ewentualnie ktoś, komu Bóg na to pozwoli.
Jest to też ważna odpowiedź na pytanie królestwo. Bóg nie chce śmierci. Rozumie, jakim strasznym jest bólem. I choć ostatecznie wszyscy umierają On potrafi i chce czasem odwrócić bieg spraw. Bo – jak to napisał autor Księgi Mądrości – „śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących”. Wcale nie ma upodobania w śmierci. Przecież „stworzył człowieka dla nieśmiertelności”. W Jego Królestwie śmierć nie będzie już panowała. Wspaniała obietnica poparta mocnym dowodem...
Wskrzeszenie dziewczynki to najważniejsza część tej opowieści. Do niej dobrano pierwsze czytanie. Bardziej zastanawiająca jest jednak scena z kobietą cierpiącą na krwotok (w wersji krótszej Ewangelii tej niedzieli opuszczona). Nie tylko przez to, że do uzdrowienia doszło w tak dziwny sposób, jakby obok woli Jezusa. Wystarczyło dotknięcie Go. Tak w sumie zdarzało się chyba dość często i nawet mamy o tym wzmianki w Ewangelii, kiedy ludzie licząc na uzdrowienie chcieli Jezusa dotknąć. Czemu jednak kobieta bała się spotkania twarzą w twarz z Jezusem, a On jej uparcie szukał?
Krwotok owej kobiety był oczywiście krwotokiem z narządów rodnych. A to czyniło ją nieczystą. I czyniło nieczystym każdego, kto ją w tym stanie dotknął, albo kogo ona dotknęła. W Księdze Kapłańskiej czytamy:
Jeżeli kobieta doznaje upływu krwi przez wiele dni poza czasem swojej nieczystości miesięcznej albo jeżeli doznaje upływu krwi trwającego dłużej niż jej nieczystość miesięczna, to będzie nieczysta przez wszystkie dni nieczystego upływu krwi, tak jak podczas nieczystości miesięcznej. Każde łóżko, na którym się położy podczas swojego upływu [krwi], będzie dla niej takie, jak łóżko podczas jej miesięcznej nieczystości. Każdy przedmiot, na którym usiądzie, będzie nieczysty, jak gdyby to była nieczystość miesięczna. Każdy, kto dotknie się tych rzeczy, będzie nieczysty, wypierze ubranie, wykąpie się w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora.
Już wszystko jasne. Kobieta bała się, że Jezus ją zruga. Przecież rozsiewała wokół (rytualną) nieczystość, a i samego Jezusa uczyniła nieczystym. Dlatego „przyszła zalękniona i drżąca”. Wyznając całą prawdę, przyznaje się do winy. A Jezus? On mówi, że wiara ją ocaliła, żeby odeszła w pokoju i była uzdrowiona. I nie tylko jej nie ruga, ale też nie idzie się myć. Jezus uzdrawia kobietę podwójnie: z choroby i z jej społecznego upośledzenia, jakie choroba na nią sprowadziła.
Znamienne, że i ją i za chwilę Jaira (Jaira, nie tylko jego córkę; on został uchroniony od rozpaczy) ocala wiara. Jeśli kto wierzy w Jezusa może otrzymać wszystko. Stając się uczestnikiem królestwa nie podlega nieszczęściom, które spadają na innych śmiertelników. Tak, może i zachoruje, na pewno umrze, ale Bóg może mu dać zdrowie. Bo nawet jeśli człowiek umrze, dla Niego to nie problem przywrócić człowieka do życia... Jezus jest dawcą uzdrowienia, Jezus jest dawcą życia....
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |