Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Jest to jeden z rozdziałów drugiego tomu książki Adama Ligęzy i Michała Wilka "I dadzą Mu imię Emmanuel" - rozmowy o Księdze Izajasza i Ewangelii Łukasza na czas adwentu. Publikujemy go za zgodą Wydawnictwa eSPe :.
Musisz przyznać, że tym razem Bóg zrobił trochę po swojemu. Zachariasz – mówi Ewangelia – nie uwierzył aniołowi, to znaczy, że nie był przygotowany na takie spotkanie. A Bóg i tak wtargnął w jego życie i zrobił co chciał. Co więcej, Zachariasza biedaczka za niewiarę spotkała jeszcze kara…
Nie wiem, czy rzeczywiście była to kara… Z punktu widzenia tradycji Starego Testamentu milczenie Zachariasza, rozumiane jako kara za niewiarę, jest trochę zaskakujące. Może nawet – patrząc po ludzku na kondycję naszej wiary – w jakiś sposób niesprawiedliwe. W opowiadaniach Starego Testamentu, tam gdzie pojawiał się Boży posłaniec, tam zawsze było nieco miejsca na zwykłą ludzką wątpliwość. Biblijni bohaterowie mogli śmiało stawiać mu pytania, ażeby ich wiara się wzmocniła, Bóg dawał zazwyczaj jakiś znak potwierdzający autentyczność widzenia. Prorok Izajasz – jak pamiętasz – radził królowi Achazowi prosić o znak; gdy ten odmawia, Izajasz złości się: więc Pan sam da ci znak. Będzie nim syn (por. Iz 7,10-14). Inny bohater biblijny, Gedeon sam proponuje Bogu dość oryginalny sposób na sprawdzenie autentyczności tego co usłyszał: Pozwól, że położę runo wełny na klepisku; jeżeli rosa spadnie tylko na runo, a cała ziemia dokoła będzie sucha, będę wiedział, że wybawisz Izraela przeze mnie, jak powiedziałeś (Sdz 6,37).
No więc właśnie. A w naszym opowiadaniu Zachariasz ledwo stawia pytanie – „Po czym to poznam?” (Łk 1,18) – a natychmiast spotyka go kara. Nie może mówić. Bardzo mocno nasuwa mi się pytanie: czy człowiek w podeszłym wieku, który ma niepłodną żonę i niespodziewanie dowiaduje się że zostanie ojcem, nie ma prawa zapytać: jak się to stanie? Naprawdę nie ma tu żadnego miejsca na zwykłą ludzką wątpliwość?
Ależ jest. Miejsce na wątpliwości jest przewidziane, bo nasza wiara to nie tyko pewność serca, ale także wiele pytań, na które nie zawsze łatwo jest odpowiedzieć. Pan Bóg ma naprawdę dużo cierpliwości w stosunku do nas. Tutaj chodzi o coś zupełnie innego…
O to, że sytuacja przerosła Zachariasza?
To na pewno. Myślę, że gdybym ja się znalazł na jego miejscu w tamtym czasie, też nie za bardzo wiedziałbym, co myśleć o całej tej sprawie. Ale tu chodzi o coś jeszcze więcej. Anioł mówi tak: Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i ogłosić ci dobrą nowinę o tym (Łk 1,19). W tych słowach pierwszy raz w całej Ewangelii pojawia się grecki czasownik głosić dobrą nowinę (gr. euangelizo), od którego pochodzi słowo Ewangelia. I tutaj dochodzimy do głębszego sensu. Czym jest Ewangelia? Mówiliśmy o tym poprzednio… Tylko słowem o Bogu?
Nie… czymś znacznie więcej. Jest doświadczeniem żywego Boga w naszym życiu.
Jest obecnością tego, który przychodzi, wita nas w naszym sercu i mówi, że nasze istnienie ma znaczenie. Ewangelia jest zaskakującym spotkaniem, które przemienia całe istnienie człowieka. Słowo, które pojawia się później, musi wypływać z samego doświadczenia Boga. Ewangelia jest najpierw przestrzenią życia, w której prowadzi nas Duch Boży. Później – jeśli doświadczenie to jest na tyle autentyczne, że rodzi w nas pragnienie mówienia dla Jego chwały – wówczas Ewangelią staje się ludzkie słowo. To już nie jest tylko słowo człowieka. Ono w swojej wewnętrznej strukturze zamyka całą Dobrą Nowinę o Bogu.
Jest w tym nieco paradoksu…
Tak, przede wszystkim w tym, że ludzkie mówienie bierze swój początek z milczącej kontemplacji nad tajemnicą obecności Boga w moim życiu. Ludzkie słowo w swej najgłębszej warstwie obejmuje to Słowo, które zostało wypowiedziane przed wiekami i istniało zanim powstał człowiek. By móc głosić Ewangelię, najpierw muszę spotkać Boga. Kto jeszcze nie otworzył się na Boże działanie, ten o Bogu nic nie może powiedzieć. Zna co najwyżej idee i oczekiwania, czyli swoje własne wyobrażenia o Bogu, ale nie jest w stanie powiedzieć nic autentycznego. Nie umie wyznać, kim Bóg jest. Pozostaje niemową wobec Ewangelii.
Jak to nie umie wyznać, kim jest Bóg? Był przecież kapłanem. Biblia nazywa go sprawiedliwym, duchowo – jak się wydaje – był świetnie przygotowany...
Mimo to był człowiekiem Starego Testamentu. Nie jest mu łatwo otworzyć się na nowe drogi, jakimi odtąd Bóg będzie przychodzić do człowieka. Masz rację, Adamie, to był pobożny, sprawiedliwy i świetnie przygotowany kapłan Starego Przymierza. Tu dochodzimy do sedna sprawy. Ktoś taki milknie i nie umie nic powiedzieć w momencie, gdy pierwszy raz na kartach Łukaszowego dzieła pojawia się słowo o Ewangelii. To na razie przekracza jego możliwości… Nowy Testament, choć zapowiadany i przygotowany przez proroków, jest tak absolutną nowością, że w żaden sposób nie daje się sprowadzić do logiki starej mentalności. Ktoś, kto patrzy ze starej perspektywy, nic nie jest w stanie zrozumieć. Ewangelia Chrystusa jest tak absolutnym novum, że nikt może być gotowym na jej przyjęcie. Ona zaskakuje, gorszy, onieśmiela, każe przemyśleć cały światopogląd…
Zachariasz na jakiś czas pozostał niemy. Rozumiem więc, że nie jest to kara, tylko konsekwencja: on po prostu jeszcze nie był gotów świadczyć o Bogu, który wkroczył z taką mocą w jego życie.
Ale popatrzmy na cały kontekst opowiadania. Gdy za jakiś czas otworzą mu się usta, wyśpiewa Bogu pieśń Bendictus, jeden z najcudowniejszych utworów poetyckich jakie zanotowano na kartach Biblii… To będzie jego cudowne wyznanie wiary.
HISTORIA CZY TEOLOGIA?
Ciekawe jest to, że św. Łukasz, konstruując swoje opowiadanie, zawiera w nim tyle odniesień i aluzji do Starego Testamentu...
Mimo iż św. Łukasz konstruuje swoje opowiadanie na kanwie wydarzeń historycznych, jego główną intencją jest przedstawienie nam nie tyle tego co się stało, lecz przede wszystkim jaki sens ma to, co się stało. Stąd liczne odniesienia i aluzje do wydarzeń Starego Testamentu. W Starym Testamencie było wiele kobiet niepłodnych. O tym już mówiliśmy. Ale jest jedna jedyna para rodziców, o których Biblia mówi wprost, że oboje – podobnie jak Elżbieta i Zachariasz – byli w podeszłym wieku i nie mogli mieć dzieci. Chodzi mi o Abrahama i o Sarę, bohaterów Księgi Rodzaju, pierwszej księgi Prawa. Co więcej, słowa którymi Zachariasz zwraca się do Archanioła Gabriela: Po czym to poznam? (Łk 1,18), to w zasadzie cytat, powtórzenie tego, co Abraham odpowiedział Bogu na wieść o tym, że będzie miał potomka (por. Rdz 15,8). Mamy więc tutaj jasne nawiązanie do Prawa, pierwszej i najstarszej części Biblii hebrajskiej.
A jakieś inne nawiązania?
Zachariasz i Elżbieta ukazani są jako następcy Elkana i Anny, rodziców Samuela. Wystarczy porównać choć kilka wersetów, by zauważyć aluzje…
1 Sm 1,1-2 Był pewien człowiek w Ramataim, Sufita z górskiej okolicy Efraima, imieniem Elkana (…). Miał on dwie żony: jednej było na imię Anna, a drugiej Peninna.
Łk 1,5 Żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta.
1 Sm, 1,3 Corocznie człowiek ten udawał się z miasta swego do Szilo, aby oddać pokłon i złożyć ofiarę dla Pana Zastępów
Łk 1,8-9 Kiedy w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |