Czytam dziś w Ewangelii: „Jezus wszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. I ustanowił Dwunastu (...). Przywołał tych, których chciał i ustanowił tych, których chciał. Nie takich, którzy – teoretycznie – mogli być do tego lepiej przygotowani z racji chociażby wykształcenia czy doświadczenia.
W życiu bywa podobnie. Różne ważne stanowiska w naszym życiu społecznym niekoniecznie otrzymują ci, którzy wykazali się świetnymi świadectwami, doświadczeniem i umiejętnościami, ale ci, których ktoś, wedle własnego uznania, na to stanowisko powołał. Nie ma się co na to obrażać. Rozsądniej przyjąć, że tak właśnie jest. I na przykład dać sobie spokój z zapędzaniem swoich dzieci w bloki startowe wyścigu szczurów.
Spojrzenie na to wydarzenie z perspektywy wiary budzi jednak nadzieję. Sprawa Jezusa wymaga świetnie wykształconych fachowców? Fajnie jeśli są. Ale niekoniecznie. Bo Bóg niekoniecznie posługuje się tymi, teoretycznie, świetnie przygotowanymi. Ostatecznie w sprawach wiary od wysiłków człowieka ważniejsza jest Jego łaska. Bez niej najlepiej przygotowani nic nie osiągną.
Nadchodzi dzień kary? Ale jak to? Za co? Jak Bóg może się gniewać? Jak śmie?
W naszym portalu pojawiło się wiele tekstów dotyczących Biblii. Zapraszamy do naszej czytelni.