Apokalipsa dziś. Ranieni wściekłym gniewem przegranego

Chrystus zwyciężył? To dlaczego ciągle w świecie tyle zła? Hm. Bo jesteśmy... na ziemi.

To niezwykle ważne, gdy patrzymy na naszą rzeczywistość, w której często tyle zła: nie, ono nie będzie miało ostatniego słowa. Nie że ono nie zwycięży: ono JUŻ przegrało. I to jest główna myśl tej sceny: Potomek Niewiasty zmiażdżył głowę węża! Zło, w swoim wymiarze kosmicznym, obejmującym także świat duchowy, zostało przez Chrystusa (i aniołów Bożych z Michałem na czele) pokonane. To, co dzieje się w świecie teraz, to ostatnie tego śmiertelnie zranionego zła podrygi. 

Dlatego Jan pisze, że dla Smoka i jego Aniołów już się miejsce w niebie nie znalazło. W niebie, czyli – podobnie jak wcześniej – nie oznacza stanu wiecznej szczęśliwość z Bogiem, aniołami i świętymi, ale o ów duchowy świat pozaziemski, świat rzeczy niewidzialnych. W tym świecie Smok stracił już jakiekolwiek znaczenie. A w naszym, ludzkim świecie? Trzymajmy się tekstu; nie wszystko naraz, po kolei ;)

Teraz Jan przedstawia bliżej kim jest Smok. Wąż starodawny – pisze, nawiązując do Księgi Rodzaju, gdzie właśnie wąż, zasiewając wątpliwość w sercu Ewy co do dobrych intencji Boga, powoduje, że człowiek sięga po zakazany owoc. To diabeł i szatan – wyjaśnia dalej Jan. Pierwsze słowo pochodzi z greki i znaczy „oszczerca” „oskarżyciel”. Drugie z hebrajskiego i znaczy dokładnie to samo plus  jeszcze można tłumaczyć to słowo jako „przeciwnik”. Czyim jest przeciwnikiem? Kogo oczerniając oskarża? Człowieka. Przed kim? Wspominając początek Księgi Hioba można powiedzieć, że przed Bogiem. Tak też za chwilę napisze św. Jan. Czytając Księgę Zachariasza (3, 2) można jednak też dodać, że także przed aniołami. Dlatego tak przerażające jest dziś, że znajdujemy w naszych społeczeństwach takich, którzy czczą szatana (albo przynajmniej na takich pozują). I że tak często lekceważy się odwoływanie się do mrocznych fascynacji w promocji czy nazwach. Diabeł nie jest wrogiem Boga. Wie, że Jemu nic zrobić nie może. To zapiekły wróg człowieka.

To przerażające, ale nie ma co się dziwić, że mu się to udaje. Świetnie widać ma tę umiejętność opanowaną. Przecież pisze dalej Jan, że to ktoś, kto „zwodzi całą zamieszkałą ziemię”. Czyli nie od dziś, dopiero w naszych czasach: od dawna. Warto pamiętać: samego Syna Bożego próbował zwodzić. Nie tylko podczas kuszenia na pustyni. W scenie uzdrowienia opętanego z Gerazy (Mk 5,1-20) też widać próby sugerowania Jezusowi, że nie ma prawa go wypędzać... Zwodziciel w najbardziej mocnym tego słowa znaczeniu...

Zauważmy jednak, gdzie został strącony ów Wąż starodawny, Diabeł i Szatan? Nie do piekła. Pisze Jan: „został strącony na ziemię”. I dodaje: „a z nim strąceni zostali jego aniołowie”.... Tracą miejsce w niebie, nie mają już dawnych wpływów. Nie zostają jednak całkiem pozbawieni mocy. I są na ziemi...

Radość w niebie, a na ziemi...

Głos, który słyszy Jan po tym, jak widzi walkę aniołów Michała z aniołami Smoka potwierdza takie właśnie rozumienie sceny poprzedniej. Przytoczmy ten fragment Janowego objawienia. 

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: 
„Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego
i władza Jego Pomazańca,
bo oskarżyciel braci naszych został strącony,
ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym.
A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka
i dzięki słowu swojego świadectwa
i nie umiłowali dusz swych - aż do śmierci.
Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!
Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu”.

Głos mówiący w niebie? To najpewniej głos któregoś z aniołów. Wszak i o Bogu i o ludziach, którzy już osiągnęli niebo, mówić będzie w osobie drugiej, „wy”. To głos proklamujący nadejście zbawienia, zwycięstwa nad złem. Głos oznajmiający, że Bóg jest potężny i nie musi się obawiać jakichkolwiek przeciwników. Głos oznajmiający także, że nadszedł czas królowania Boga i jego Pomazańca, czyli Jezusa Chrystusa, który – przypomnijmy – wstępując do nieba zasiadł po prawicy Ojca. Wydawać by się mogło, że zło zostało definitywnie pokonane. Ale – przypomnijmy – to nie do końca tak. To zło, ostatecznie już pokonane w wymiarze – nazwijmy to – kosmicznym, znalazło jeszcze azyl. Wśród nas, na ziemi. Jan za chwilę do tego wróci, ale na razie trzymajmy się tekstu. 

Oskarżyciel braci naszych został strącony – obwieszcza dalej głos w niebie. To potwierdzenie tego, co Jan pisał już wcześniej: Smok, Wąż starodawny, diabeł, szatan, nie ma już w niebie – owym wspominanym już „kosmosie bytów duchowych” – żadnych wpływów, jest nieodwołalnie skończony. Jego oskarżenia ludzi przed Bogiem, podkreślmy to, miotane dniem i nocą, czyli bez przerwy, nie mają już żadnej mocy. Bo grzech Adama został naprawiony wiernością Chrystusa aż do śmierci; człowiek został przez Chrystusa odkupiony, zbawiony. Zauważmy też, bo to mocno budujące: anioł mówi o ludziach „nasi bracia”. Zbawieni są w swojej godności (co najmniej) równi aniołom....

Dalej zaś głos anioła wyjaśnia, co pozwoliło zwyciężyć tym ludziom, który już są w niebie: krew Baranka, słowo świadectwa i to, że dla Chrystusa oddali swoje życie. Krew Baranka? Chodzi oczywiście o wysłużone nam przez Chrystusa na krzyżu zbawienie; Chrystusa, Bożego Baranka, który gładzi grzech świata – jak powiedział o nim Jan Chrzciciel (J 1,29). Zbawienie przyjęte przez wiarę w Niego, potwierdzone przyjęciem chrztu i życiem według Ewangelii. 

A to słowo świadectwa? To wskazanie na wartość głoszenia – słowem i życiem – Ewangelii. To więc z jednej strony otwarte przyznanie się do Jezusa. Do takich ludzi przyznaje się i Chrystus przed swoim ojcem w niebie (Mt 10,32). Z drugiej zaś strony to wskazanie, że owo głoszenie Chrystusa miesza diabłu szyki; powoduje, że przegrywa coraz bardziej. 

No i w końcu owo „nieumiłowanie dusz swoich (czyli siebie) aż do śmierci”. Nie chodzi tu tylko o męczenników. O wszystkich, którzy swoim życiem realizują wezwanie Jezusa, które Ewangelista Marek tak zapisał:

„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg