Czytam przewidziany na dziś fragment Ewangelii Mateusza
A oto Jezus stanął przed nimi, mówiąc: „Witajcie!”. One podeszły do Niego, objęły Go za nogi i oddały Mu pokłon. A Jezus rzekł do nich: „Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą”.
Ważne świadectwo, że On naprawdę pokonał śmierć. Że rozpowszechnia wtedy i mająca się do dziś dobrze pogłoska, jakoby ktoś zwyczajnie wykradł Jego ciało, nie jest prawdą. Podobnie jak wiele innych wymysłów mających wyjaśnić co się „tak naprawdę” wtedy stało. On widziały, one z Nim rozmawiały, one obejmowały Jego nogi…
Najpiękniejsze w tej scenie jest chyba jednak to „nie bójcie się”, z jakim Jezus zwraca się do owych kobiet. Były pewnie jeszcze zbolałe od płaczu po tym co się stało. Na widok pustego grobu pewnie wystraszyły się jeszcze bardziej, bo mogły podejrzewać jakąś kolejna intrygę. Spotkanie z Jezusem wszystkie obawy przekreśliło. I otworzyło na radość.
Pewnie w tamtej chwili owe kobiety nie były jeszcze do końca świadome jakie są konsekwencje tego, co widzą. Tak jak do mnie, żyjącego wiele wieków później, nie zawsze dociera świadomość wagi tego, co się wtedy stało. Ale to spotkanie przyniosło zaczyn pokoju. Pokoju, który potem, jak rzeka, rozlał się w ich sercach. Nie, nic złego już nam się nie stanie; śmierci już nie ma, jest dla nas życie wieczne.
Dla mnie też. Przyjmując Jezusa w Eucharystii zmysłami wiary słyszę „nie bój się; jest dl ciebie życie wieczne w niebie”.
Modlitwa
Dziękuję Ci, Panie Jezu, za nadzieję zmartwychwstania. Ona sprawia, że zupełnie inaczej postrzegam codzienność. Inaczej wygląda w blasku wieczności.