Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »pochodził z miejscowości Abel-Mechola
położonej w dolinie Jordanu. W tym urodzajnym regionie zajmował się
uprawą ziemi. Największy prorok Izraela, Eliasz z Tiszbe, spotkał go
przy orce i powołał na swego następcę. Jego działalność w Królestwie
Północnym stanowiła kontynuację misji rozpoczętej przez Tiszbitę.
Potwierdza to ostatnia scena, która ukazuje ich razem. Elizeusz poszedł
za swoim mistrzem przez rozdzielone wody Jordanu i przed jego odejściem
prosił, aby udzielił mu „dwóch części ducha” (2 Krl 2,9). Wizja
wstąpienia mistrza na wozie ognistym do nieba potwierdziła spełnienie
tej prośby. Dla pozostałych uczniów prorockich widzialnym znakiem
autorytetu nowego proroka był płaszcz Eliasza, który spadł z nieba,
oraz ponowne rozdzielenie wód Jordanu. Wśród relacji o cudach Elizeusza
wyróżnia się opowiadanie, które może ranić naszą wrażliwość. Wskutek
przekleństwa proroka szydzące z niego dzieci zostały rozszarpane przez
niedźwiedzie. Natychmiastowa i okrutna kara pokazuje, jakie są skutki
zlekceważenia proroka. Jego autorytet wynika nie tyle z osobistej
godności proroka, ile ze znaczenia powierzonej mu misji.
Elizeusz stał na straży wierności Izraela prawdziwemu Bogu. Jego
zaangażowanie w sprawy polityczne służyło realizacji tego zadania.
Hebrajskie imię Elisza znaczy „Bóg jest zbawieniem” lub „Bóg okazał
pomoc”. Przez działalność proroka Bóg ocalał zagrożonych i wspierał
potrzebujących: niezdrowa woda stała się zdatna do picia, wdowa mogła
spłacić swoje długi olejem płynącym nieustannie z naczynia, zmarły syn
Szunemitki został wskrzeszony, setka ludzi nasyciła się dwudziestoma
małymi chlebami, trędowaty wódz wojska aramejskiego został uzdrowiony.
Działalność cudotwórcza Elizeusza była przedstawiana wielokrotnie jako
starotestamentalny typ cudów Jezusa. Związek ten uwydatniają
liturgiczne zestawienia czytań, interpretacje biblijne oraz sztuka
chrześcijańska. Wskrzeszenie syna Szunemitki porównywane jest z
wskrzeszeniem młodzieńca ze Nain, a rozmnożenie chlebów z cudem
dokonanym przez Jezusa podczas działalności galilejskiej.
(za: Gość Niedzielny Nr 30/2003)
został
wezwany przez Eliasza, pochodzącego z Tiszbe najwybitniejszego proroka
królestwa Izraela, aby bezwarunkowo i niezwłocznie poszedł za nim.
Oderwany został od swojego codziennego zajęcia (1 Krl 19,19-21).
Okoliczności powołania Elizeusza powtarzają się w Ewangeliach przy
powołaniu uczniów Jezusa. Do natychmiastowego pójścia za Nim wzywał On
ludzi podczas wykonywania ich pracy: rybaków znajdujących się w
łodziach oraz celnika siedzącego za stołem (Mk 1,16-20; 2,14).
Elizeusz był nie tylko następcą Eliasza, ale także dziedzicem jego
charyzmatów. Ich przekazanie oznacza gest zarzucenia na niego płaszcza
i słowa o podwójnej części ducha Tiszbity (1 Krl 19,19; 2 Krl 2,9).
Podwójna część z podzielonego dziedzictwa miała przypadać pierworodnemu
(Pwt 21,17). Opowiadanie o wniebowzięciu Eliasza pokazuje, że Elizeusz
był prawdziwym jego następcą (2 Krl 2). Był także głową wspólnoty
uczniów (2 Krl 4,38; 6,1). Uznali oni, że duch Eliasza spoczął na nim i
przyłączyli się do nowego proroka (2 Krl 2,15).
Chociaż charyzmat Elizeusza nie pochodził bezpośrednio od Boga,
lecz był mu przekazany przez Eliasza (podobnie starsi Izraela mieli
według Lb 11,17.25 udział w duchu Mojżesza), to jednak jego działalność
była jeszcze bogatsza i bardziej zróżnicowana. Zaangażował się bowiem
na płaszczyźnie politycznej: był aktywny podczas wojny Izraelitów z
Aramejczykami oraz zainicjował wraz z uczniami prorockimi rewolucję
prawowiernego Jehu (2 Krl 6; 9). Jego moc cudotwórcy jest jeszcze
bardziej uwydatniona niż w cyklu opowiadań o Eliaszu. Na szczególną
uwagę zasługuje historia Aramejczyka Naamana (2 Krl 5). Ma ona
szczególne znaczenie teologiczne, ponieważ opowiada o nawróceniu
cudzoziemca. Ukazuje także pewną otwartość proroka wobec sytuacji
poganina, który stał się wyznawcą Jahwe, a jednocześnie pozostawał w
swoim społeczeństwie: Naaman otrzymał rodzaj dyspensy od pierwszego
przykazania, kiedy musiał odbywać publiczną służbę w obcej świątyni (2
Krl 5).
(za: Gość Niedzielny Nr 5/2004)